W końcu zostałam przydzielona
do jakieś drużyny. Miałam tylko nadzieję, że nie trafię na jakiś wrednych dzieciaków
i nieprzyjemnego jonina, którzy będą mnie znów wyprowadzać z równowagi.
Liczyłam na jakąś ciekawą drużynę. Chodziły plotki, że w tym roku jeden z
mentorów będzie właśnie Kakashi Hatake. Niezmiernie chciałam wylądować w jego
drużynie, jednak nie liczyłam na swoje szczęście. Obudził mnie Tsubaki, który
zapukał do drzwi od mojego pokoju. Spojrzałam na zegar, była szósta rano.
- Proszę – powiedziałam
cicho, nadal nieco zaspana. Blondyn w samych spodniach od piżamy wszedł do
sypialni, siadając na moim łóżku. Przez lekko zamglone oczy widziałam delikatne
rysy mięśni na jego ciele.
- Wstawaj piękna –
zachichotał się cicho pod nosem i rozczochrał moje włosy, które i tak były
nieuczesane. Za wiele nie straciłam. – Musimy cię przygotować na pierwsze
spotkanie – dodał, pstrykając mnie w nos. Z racji, że nie byłam zupełnie
wyspana, to mój refleks wynosił na minusie. Spojrzałam na niego wzrokiem typu: „umrzyj
człowieku”. Nagle w drzwiach zjawiły się moje dwa wielkie tygrysy, patrzyły na
mnie, chyba z nadzieją, że ruszę swoje dupsko na spacer. – Obudźcie ją, bo ona
nigdy nie wstanie – zażartował brat i pogłaskać Griffina. Ten chyba zbyt bardzo
wziął ten żart do siebie, ponieważ to wielkie kocisko wskoczyło mi na łóżko, przygwożdżąc
mnie do łóżka. Super, idealnie, żywe ponad 200 kilo właśnie się na mnie
położyło.
- Dobra, dobra,
zrozumiałam, już wstaję, tylko zejdź ze mnie, bo zostanie zaraz ze mnie krwawa
miazga – poklepałam mocno drapieżnika po boku, dając mu znać, że ma złazić ze
mnie. Ale coś ten przerośnięty kot miał w tyłku moje uwagi. Próbowałam zepchnąć
tą masę mięśniową, ale łatwiej powiedzieć niż zrobić. Po prostu nie chciało mu
się ruszać. Spojrzałam błagalnie na Delilah, która siedziała na podłodze,
patrząc na nasze dziwne wyczyny. Zauważając mój wzrok, zrozumiała, że musi
zainterweniować inaczej to będzie ostatni poranek, który spędzimy ze sobą.
- Złaź z niej matole! –
ryknęła na cały pokój i uderzyła mocno łapą łeb swojego towarzysza. Ten zaś tak
szybko wstał i zaczął uciekać, jakby ujrzał przed sobą wściekłą teściową z
wałkiem w ręce. Przez chwilę miałam przed oczami dwa małe kociaki, które wdały
się w bójkę, albo raczej jedno przepędziło drugie od zabawki. Jednak szybko
uprzytomniałam sobie, że te „małe kociaki” są teraz bydlakami i w sumie Griffin
uciekając przed tygrysicą, uderzył o komodę, a na podłodze wylądował po raz
kolejny zbity kubek. Na mojej twarzy zagościł delikatny uśmiech. Poranki z tą
dwójką nigdy nie będą nudne, ale pobudkę, jaką mi zaoferowały była naprawdę
skuteczna. Przynajmniej już całkowicie się obudziłam. Wraz z towarzyszami
zeszliśmy do kuchni, gdzie Yuki przygotowywała śniadanie dla nas. Otworzyłam
główne drzwi, aby oba tygrysy mogły wybiegać się przed domem. Ufałam im, że nie
odwalą niczego głupiego, a szczególnie pod czujnym okiem tygrysicy.
- W twojej drużynie
będzie dziewczyna o imieniu Eiko, pochodzi z klanu Nara – powiedział Tsubaki,
biorąc łyka kawy. Nie miałam bladego pojęcia skąd miał takie informacje, ale
zawsze były poprawne. Nie zapytałam się już nawet skąd ma takie informacje. – I
jest właścicielką kota – dodał. Ta informacja mnie trochę zaniepokoiła. Bałam
się trochę reakcji Griffina na tego typu towarzysza… Byłam już gotowa na
spotkanie. Blondyn co jakiś czas się mnie pytał o różne rzeczy, na przykład
jaka byłaby moje reakcja na widok Kakashiego, jakbym dowiedziała się, że byłby
moim mentorem. Myślałam, że wstanę i przywalę mu z krzesła, ale powstrzymałam
się.
- Dobra, ja uciekam na
spotkanie – oznajmiłam i wróciłam do swojego pokoju, gdzie do końca się ubrałam,
czyli opaskę z znakiem Konohy i bronie. Wyszłam z domu, ale nigdzie nie
widziałam moje tygrysy. Poczekałam z pięć minut na moich przyjaciół. Zjawili
się w końcu.
- Chyba poznaliśmy
naszą nową towarzyszkę – oznajmił radośnie Griffin. Uniosłam jedną brew,
patrząc na niego zaciekawiona, a potem na Delilah, która odwróciła się,
unikając mojego wzroku.
- Póki niczego głupiego
nic nie zrobiliście, to nie ma sprawy – westchnęłam cicho i poszłam w stronę
miejsca spotkania. Dziwne było to, że nie znajdowało się to w środku wioski,
ale gdzieś na jakimś polu. Byłam w sumie zaskoczona tym faktem, ale niech
będzie. Dotarłam tam jako pierwsza, ale niedługo potem zjawiła się dziewczyna o
fioletowych włosach z kotem u boku.
- Oooo, to właśnie ona –
powiedział Griffin, patrząc raz na kota, a raz na dziewczynę… Miała na imię
Eiko? Jakoś tak. Od razu się uśmiechnęłam i podeszłam do niej.
- Hej, jestem Mitsuki,
będziemy razem w drużynie – przywitałam się miłym i przyjaznym głosem,
wyciągając w jej stronę rękę. Miałam cichą nadzieję, że będzie wspaniałą
towarzyszką, która jest w miarę ogarnięta. A teraz pozostało mi czekać na
mentora.
Eiko? XD Griffin nie
chce zjeść Twojego kota, spokojnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz