wtorek, 6 sierpnia 2019

Od Eiko

Skoro świt Akaruidesu wskoczył mi na brzuch, miaucząc przy tym stanowczo.
- Jeszcze pięć minut... - jęknęłam, zganiając kota z brzucha i przewróciłam się na bok, chcąc zasnąć ponownie. Kocur prychnął obrażony i bez zbędnych ceregieli wbił mi pazury w nogę. Z cichym piskiem poderwałam się rozbudzona. Zmierzyłam Akarui morderczym spojrzeniem i wstałam z łóżka. Przeciągnęłam się i wstałam. Też sobie wybrał porę na śniadanie. Z kotem na ramieniu udałam się do kuchni. Trójbarwnemu zwierzakowi nasypałam karmy, a sobie zrobiłam kanapki. O tej godzinie babcia jeszcze spała. Nic dziwnego. Słońce dopiero co wstawało. Z lekkim uśmiechem przygotowałam śniadanie również i dla niej oraz leki na cały dzień odpowiednio posortowane. Usiadłam do stołu w kuchni i wzięłam się za jedzenie śniadania. Dzień zapowiadał się pracowicie. Nowy mentor... Nowi... taaaa. Nowi towarzysze w drużynie. Czemu? Czy poprzednia była nieodpowiednia? Nie przepadałam za nieznanymi mi osobami. A co dopiero musieć z nimi współpracować i ufać im. Da się ufać komuś, kogo się nie zna?
Z zamyśleń wyrwało mnie miauczenie kota. Akaruidesu wskoczył mi na kolana i zamruczał cicho.
- Tak. Ty też będziesz tam ze mną. - zaśmiałam się cicho, drapiąc zwierzaka za uchem. Dokończyłam śniadanie i wróciłam do pokoju się ubrać. W końcu nic tak nie poprawia nastroju, jak poranna przebieżka po okolicy.
Ubrałam się w swój typowy strój do ćwiczeń. Idealnie podkreślał sylwetkę i co najważniejsze, nie utrudniał swobody ruchów. Włosy uczesałam w dość luźnym warkoczu. Co prawda wolałam koki, jednak nie chciałam ryzykować tym, że nagle mój ładnie upięty kok, po prostu się rozsypie. Tak przygotowana włożyłam buty i wyszłam na zewnątrz.
Chłodne powietrze poranka opatuliło od razu. Zaciągnęłam się nim i na spokojnie wypuściłam już ogrzane. Obłoczki ciepłego powietrza zatańczyły mi przed twarzą. Trójbarwny kocur otarł mi się o łydkę, mrucząc. Kucnęłam i podrapałam go czule po łebku.
- Idziemy kocie... Muszę się jakąś rozluźnić, nim poznam nowych... Kolegów - szepnęłam i ruszyłam swobodnym truchtem przed siebie.

~*~

Podczas okrążeń popadłam w rutynę. Biegłam już sama nie wiem które okrążenie niemal jak zahipnotyzowana. Z tego stanu uratowało mnie ostre syknięcie kota. Gwałtownie zatrzymałam się, stając w pozycji obronnej. Zerknęłam na Akaruidesu, który z najeżoną sierścią wpatrywał się w pobliskie drzewa. Skupiłam się i również spojrzałam w tamtym kierunku. Ktoś lub coś tam było. I niepokoiło mojego kota. Co prawda takim zachowaniem zdradziłam się, że wiem o czyjejś obecności. Element zaskoczenia przepadł. Wciąż jednak mogłam mieć sporą przewagę. Po pierwsze... Było tu sporo cienia. A po drugie kot. Akaruidesu nie był zwykłym kotem kanapowym. Był dla mnie kimś więcej. Przyjacielem i oddanym towarzyszem broni. Nie zliczę ile razy już mi pomógł, pocieszył czy uratował. 
- Wyjdź kimkolwiek jesteś! Lub... Czymkolwiek... Możemy spokojnie porozmawiać. - powiedziałam głośno aby ów byt mnie usłyszał. Rozległ się cichy szelest, jednak nic nie wyszło w moje pole widzenia. Skoro tak to tak... Wzruszyłam niepozornie ramionami i wzięłam kocura na ręce.
- Widocznie nam się przywidziało Akarui - powiedziałam rozluźniając mięśnie. Umysł dalej był czujny jednak nie musiał o tym wiedzieć obserwator. Swobodnym krokiem udałam się w stronę domu aby się przebrać. Zbliżała się godzina spotkania z nowymi towarzyszami. Yey... tsaaaa. 
Pozostało tylko dowiedzieć się kto mnie śledzi. I w jakim celu?


~Ktokolwiek?~ 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Template by