Napad Akiry mnie zaskoczył. Krew z nosa, obłąkane spojrzenie oraz mówienie do siebie nie jest normalne. Cofnąłem się do tyłu i użyłem Byakugana. Po ciele chłopaka rozchodziła się ciemna czakra. Wyglądała niepokojąco. Znałem podobne czakry - należały do ogoniastych bestii. Miałem kiedyś okazję spotkać się jedną z nich i zbadać ją moimi oczami.
Wydawało się, że czakra Akiry walczyła z ciemną energią. Chłopak oddychał ciężko, jakby miał problemy z oddychaniem. Nie do końca wiedziałem, jak mu pomóc. Zdobyłem się na odwagę i złapałem Akirę za ramię. Wtedy, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, uspokoił się.
- Jeśli będziesz się tak dalej zachowywać, zacznę się bać z tobą spać - powiedziałem ostrożnie. Widząc jednak przerażony wzrok chłopaka, zrozumiałem, że mogłem siedzieć cicho.
- Pójdę lepiej po Guy'a - poinformowałem i już miałem wychodzić, gdy poczułem szarpnięcie rękawa. Akira chwycił materiał mojej koszuli i pokręcił powoli głową. Westchnąłem i przechyliłem się do tyłu, by z impetem upaść na śpiwór. Leżałem tak przez chwilę, wpatrując się w "sufit" namiotu.
- I co ja mam teraz z tobą zrobić? - zapytałem, jednak pytanie nie było skierowane do chłopaka. Raczej myślałem na głos.
- Ja ni-nie wiem - usłyszałem i odwróciłem głowę, w stronę skulonego Akiry. - N-nie wiem, co to było...
- Ja również nie. - Pominąłem informacje o obcej czakrze. Nie chciałem go martwić. - Nie martw się. Nikomu nie powiem. O ile obiecasz, że nie zrobisz mi krzywdy.
Chłopak uśmiechnął się niemrawo. Nie wyglądało, by moje słowa go uspokoiły, jednak położył się obok mnie.
Do rana nie zmrużyłem oka. Akira co jakiś czas zapadał w niespokojny sen. Kilka razy przykryłem go kocem. Z ulgą przywitałem dzień. Kolejny napad nie nastąpił.
Wyszedłem z namiotu. Guy jeszcze spał, ale najwyraźniej był czujny, bo w chwili, gdy stanąłem obok niego, obudził się gwałtownie.
- Wiedziałem, że przez waszą młodość długo nie usiedzicie w miejscach! - zawołał na przywitanie, poprawiając zmierzwione włosy. Dodatkowo oślepił mnie błyskiem swoich białych zębów.
- Dzień dobry, mistrzu - mruknąłem. - Dzisiaj wracamy do wioski, prawda?
- Tak szybko? - zdziwił się, jakby naprawdę nie przyszło mu do głowy, że chcemy odpocząć we własnych domach.
- Myślę, że zintegrowaliśmy się wystarczająco, sensei.
Guy pokiwał głową.
- W takim razie, obudź przyjaciela i zbieramy się! Podróż czeka!
Z radością przyjąłem jego nowinę. Nawet Hane zamruczał pierwszy raz od kiedy znaleźliśmy się w tym lesie. W końcu wrócimy do domu.
Kiedy zajrzałem do namiotu, Akira już nie spał. Patrzy tępo w koc, jakby był jedną ciekawą rzeczą na świecie.
- Mam dla ciebie dobre wieści. - Dbałem, by moje słowa były spokojne. Chłopak wbił we mnie spojrzenie. - Wracamy do domu. W końcu.
***
Ucieszyłem się widząc znajome dachy budynków Konohy. Pies Akiry, który początkowo wydawał się być zmartwiony samopoczuciem zamyślonego właściciela, odżył i biegł radośnie przed nami. Nie było nas krótko, a czułem się, jakbym nie widział tego miejsca wieki. Z Guy'em wszystko wygląda inaczej.
Akira również wydawał się spokojniejszy. Nie wracaliśmy do sytuacji z nocy. Wspominałem jednak naszą rozmowę. Bycie geniuszem wcale nie jest takie proste. Wszyscy oczekują, że będę idealny. Mam mało wolnego czasu. Wszystko przychodzi mi łatwo, nie szczuję satysfakcji. Podobało mi się więc marzenie Akiry. Pracuje, by zostać kimś wielkim i udowodnić swoją wartość. Co ja chcę osiągnąć? Spojrzałem na towarzysza. Wbrew pozorom, dużo mógłbym się od niego nauczyć.
- Kazuhiko, pójdziesz ze mną zdać raport Hokage, dobrze? - Z zamyślenia wyrwał mnie głos Guy'a.
- Muszę?
- Owszem. Akira wygląda, jakby nie spał całą noc! Nie wiem, co robiliście w namiocie i staram się to uszanować ze względu na waszą młodość.
- Niech sobie mistrz zbyt wiele nie wyobraża - wycedził przez zęby Akira. - W każdym razie skorzystam z oferty i wrócę do domu.
Chłopak odwrócił się i wolnym krokiem skierował się w stronę zabudowań. Chwilę patrzyłem, jak odchodzi.
- Pani Tsunade na nas czeka - odparł Guy, ruszając miejsca. Mimowolnie podążyłem za nim.
***
Złożyliśmy raport Hokage. Nawet jeśli był to tylko test, chciała wiedzieć o jego wynikach. Po skończonej sprawie, ostentacyjnie poprawiła leżące przed nią papiery i spojrzała na mojego mistrza.
- Powiedziałeś Kazuhiko, po co go wezwałam?
- Jeszcze nie, pani - odpowiedział, wyraźnie zmartwiony. Sam również byłem zaskoczony takim obrotem spraw. Ton Guy'a i Hokage był dziwny. Mogłem się domyśleć, że wiadomość nie będzie miła.
- Mam dla ciebie specjalną misję - zwróciła się w moim kierunku. - Chciałabym, abyś miał oko na Akirę.
- Dlaczego miałbym go obserwować? - zdziwiłem się. - To mój kolega z drużyny, nie sądzę, że nie potrafiłby się zająć sam sobą.
Wizja śledzenia chłopaka nie była moją wymarzoną. Przypomniałem sobie sytuację z nocy. Czy to o to może chodzić?
- Nie o to chodzi - kontynuowała lekko poirytowana. - Jeśli nie potrafisz się tym zająć to rozumiem, poproszę kogoś innego.
- Nie widzę takiej potrzeby. - Zrobię to najlepiej. Zawsze byłem przekonany o swojej wartości. Dodatkowo, jedyna osoba, która powinna zająć się Akirą, to ja. - Chciałbym tylko wiedzieć jaki jest cel mojego zadania.
- To dla dobra wioski. I dla dobra Akiry - odpowiedziała tajemniczo, kończąc temat. - Wracaj do domu.
Ukłoniłem się i wyszedłem z budynku. Miałem mieszane myśli. Obserwowanie chłopaka może przysporzyć mi problemów. Jeśli kiedykolwiek się o tym dowie, prawdopodobnie nie będzie chciał mieć nic ze mną wspólnego. Musiałem się jednak zgodzić - Hokage bywa nieprzewidywalna. Wmawiałem sobie, że wszystko będę robić dla jego dobra. Czyżby Tsunade zdawała sobie sprawę z ciemnej czakry? Co ona może oznaczać dla chłopaka? Jeśli potrzebuje nadzoru, najpewniej nic dobrego. Znam Akirę krótko, ale wiem, że nie jest zagrożeniem dla wioski.
Jestem jedyny, który może wziąć na swe barki tę misję.
***
- Wróciłem - zawołałem, wchodząc do domu. Hane zeskoczył z mojej torby, na której siedział całą drogę i przeciągnął się na znajomej podłodze.
Ku mojemu zaskoczeniu, na przywitanie nie przyszła moja mama, a jakiś mężczyzna. Miał około czterdziestu, może czterdziestu pięciu lat, ciemne włosy i krótki zarost. Wpatrywał się we mnie zaskoczony swoimi błękitnymi oczami. Momentalnie uznałem go za intruza. Głównie po dobrze zbudowanej, mocnej sylwetce. Obcy shinobi w moim domu? Nie ma mowy! Przestraszyłem się, że mógłby zrobić krzywdę mojej mamie. Hane zaczął syczeć najeżony na delikwenta. Ja chwyciłem zaś kunai i wycelowałem nim w mężczyznę. Ten uśmiechnął się krzywo.
- Kazuhiko, wróciłeś! - usłyszałem znajomy głos matki. Wyszła z pokoju obok, przerywając pełną chwilę napięcia. - Nie spodziewałam się, że będziecie tak wcześnie...
Zabrzmiało to tak, jakbym był jej mężem i zastał ją z kochankiem. Przepraszający ton wypowiedzi mnie zaniepokoił.
- Kto to? - zapytałem, mierząc nieznajomego wzrokiem.
- Pozwól się przedstawię, Hikari. - Mężczyzna początkowo zwrócił się do mojej mamy, później spojrzał na mnie. - Jestem Ryou. Jak możesz się domyślić, jestem partnerem twojej mamy. Macie takie same oczy...
Poprawka. Wszyscy w Hyūga mamy takie same oczy. Oraz. Nie, nie domyśliłem się. Ów wiadomość spadła na mnie jak grom z jasnego nieba. Nie wiedziałem, jak mam zareagować.
- Przepraszam, że ci nie powiedziałam... - Mama przytuliła mnie, widząc moje zamieszanie. - Chciałam ci to wyjaśnić na spokojnie, ale dom Ryou spłonął i nie miał, gdzie się podziać...
Kiedy myślałem, że pierwszy szok minął, usłyszałem kolejne kroki. Zza mężczyzny wyłoniło się dziecko. Chłopiec, rudzielec. Miał koło pięciu, może sześciu lat.
- Co tu się dzieje? - zapytał oburzony. Spojrzał na mnie poirytowany i wskazał ręką, zwracając się do mężczyzny: - Kto to?
Ryou zaśmiał się niemrawo.
- To mój syn, Yuu - przedstawił dzieciaka.
Nie potrafiłem opisać uczuć, które męczyły mnie w tym momencie. Złość, ciekawość, zaskoczenie? Wszystkie istniejące emocje razem wzięte?
- Siądźmy razem do kolacji, wtedy wszystko ci wyjaśnię. Dobrze, kochanie? - Mama starała się załagodzić sytuację. Westchnąłem i pokiwałem głową. Wziąłem dalej warczącego Hane na ręce i udałem się do kuchni. Z przyjemnością posłucham, co mają mi do powiedzenia.
Mama i Ryou poznali się kilka miesięcy temu. Miłość od pierwszego wejrzenia. Mężczyzna nie jest shinobim, a piekarzem. Takie mięśnie ma od ugniatania chleba? Wątpię. Yuu ma sześć lat. Niedługo idzie do akademii, bo chce zostać ninją. Jego matka nie żyje. Nie zagłębiono mnie w szczegóły. Dzieciak ma uczulenie na sierść kotów, więc Hane musiał zostać przeze mnie wyniesiony do mojego pokoju. Spojrzał na mnie smutno i położył się na łóżku. W przeciągu jednego dnia moje życie zostało wywrócone do góry nogami. Misja od Hokage, mężczyzna, który chce, bym zwracał się do niego "tato" i przymulony rudy "brat".
Kończyłem jeść zrobione przez mamę grzanki. Ryou co jakiś czas zadawał jakieś pytania na mój temat. Czułem się niesamowicie niekomfortowo. Obrzydzał mnie też Yuu, który nie potrafił jeść z zamkniętą buzią. Byłem ciekawy czy na długo tutaj zostaną. Mam nadzieję, że odbudują swój dom i wrócą do siebie. Ryou nie podobał mi się. Nie potrafiłem mu zaufać. Nie wiedziałem czy to przeczucie, czy uprzedzenie. Mężczyzna nie jest jednym z nas. Nie jest z Hyūga. Nie jest tatą. Dodatkowo, Hane też go nie lubi. Koty wiedzą takie rzeczy, prawda?
Zastanawiałem się, co mama w nim widzi. Mnie osobiście irytował. Czy ona nie widzi, że on wykorzystuje jej dobre serce i wraz z synem będzie naszym pasożytem? Mówiąc o Yuu, właśnie zaczął dłubać w nosie. Westchnąłem i wstałem od stołu. Czas szukać wymówki, by zabrać się stąd. Zacząłem myć po sobie naczynie.
- Wychodzę - poinformowałem, odkładając talerz.
- Tak szybko? - Ryou spojrzał na mnie zaskoczony. - Myślałem, że jeszcze porozmawiamy, poznamy się lepiej...
- Mam misję od Hokage - odparłem, wzruszając ramionami. - Jest to coś, co tylko ja mogę zrobić. Nie czekajcie na mnie.
- Wrócisz na noc, prawda? - Mama wyglądała na zmartwioną. Chyba nie tak wyobrażała sobie poznanie mnie i jej faceta.
- Nie wiem. Ale nie martw się, będę z Akirą. - Widząc zmieszanie na jej twarzy, kontynuowałem: - To ten nowy chłopak z mojej drużyny. Będę bezpieczny, naprawdę.
Kobieta pokiwała głową i życzyła mi powodzenia. Wróciłem do pokoju po Hane. Wykorzystałem też chwilę, by się przebrać. Prysznic wezmę później.
Konoha to piękne miejsce. Szczególnie o zachodzie Słońca. Tak naprawdę nie kierowałem się do Akiry. Chciałem pobyć sam. Musiałem sobie wszystko poukładać. Usiadłem na huśtawce przed budynkiem akademii. Kiedyś mogłem huśtać się na niej bez przerwy, teraz zahaczałem nogami o ziemię i odbierało to całą frajdę. Hane mruczał na moich kolanach.
Chciałem, żeby mama była szczęśliwa. Muszę przeboleć obecność dwóch obcych osób w moim domu. Nie lubiłem niespodzianek. Ta zdecydowanie nie była miła. Miałem przeczucie. Nie pozwalało mi ono przekonać się do całej tej sytuacji. Nie pamiętałem swojego prawdziwego ojca. Umarł, gdy byłem jeszcze mały. Czułem jednak, że nikt nie jest w stanie go zastąpić. Dodatkowo, miałem dziwne wrażenie, że zostanę zepchnięty na dalszy plan. Mieszkaliśmy we dwoje, pomagaliśmy sobie w potrzebie i tak dalej. Teraz wszystko się zmieni.
Zacisnąłem dłoń na sznurku od huśtawki.
- Szlag by to... - szepnąłem do siebie, budząc kota. Wtedy usłyszałem skrzypienie drzwi. Odwróciłem się w kierunku wejścia do akademii. Wyszedł z nich Akira. Co za spotkanie!
- Nie spodziewałem się tutaj ciebie - odparłem, jak zwykle bezuczuciowym tonem. Nie chciałbym, by chłopak poznał, że coś mnie trapi.
- Byłem odwiedzić Irukę. A ty co tutaj robisz?
Ile bym dał, żeby mieć takiego Irukę. Zastanawiałem się, jak bliska relacja jest jego i Akiry.
- Nie widzisz, że przyszedłem się pobujać? - Wstałem z huśtawki, przeciągając się. - Wracasz już do domu? Odprowadzę cię.
Zdawałem sobie sprawę, że propozycja pewnie go zaskoczyła, ale i tak nie miałem co robić. Byleby zostać jak najdłużej poza domem.
Wydawało się, że czakra Akiry walczyła z ciemną energią. Chłopak oddychał ciężko, jakby miał problemy z oddychaniem. Nie do końca wiedziałem, jak mu pomóc. Zdobyłem się na odwagę i złapałem Akirę za ramię. Wtedy, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, uspokoił się.
- Jeśli będziesz się tak dalej zachowywać, zacznę się bać z tobą spać - powiedziałem ostrożnie. Widząc jednak przerażony wzrok chłopaka, zrozumiałem, że mogłem siedzieć cicho.
- Pójdę lepiej po Guy'a - poinformowałem i już miałem wychodzić, gdy poczułem szarpnięcie rękawa. Akira chwycił materiał mojej koszuli i pokręcił powoli głową. Westchnąłem i przechyliłem się do tyłu, by z impetem upaść na śpiwór. Leżałem tak przez chwilę, wpatrując się w "sufit" namiotu.
- I co ja mam teraz z tobą zrobić? - zapytałem, jednak pytanie nie było skierowane do chłopaka. Raczej myślałem na głos.
- Ja ni-nie wiem - usłyszałem i odwróciłem głowę, w stronę skulonego Akiry. - N-nie wiem, co to było...
- Ja również nie. - Pominąłem informacje o obcej czakrze. Nie chciałem go martwić. - Nie martw się. Nikomu nie powiem. O ile obiecasz, że nie zrobisz mi krzywdy.
Chłopak uśmiechnął się niemrawo. Nie wyglądało, by moje słowa go uspokoiły, jednak położył się obok mnie.
Do rana nie zmrużyłem oka. Akira co jakiś czas zapadał w niespokojny sen. Kilka razy przykryłem go kocem. Z ulgą przywitałem dzień. Kolejny napad nie nastąpił.
Wyszedłem z namiotu. Guy jeszcze spał, ale najwyraźniej był czujny, bo w chwili, gdy stanąłem obok niego, obudził się gwałtownie.
- Wiedziałem, że przez waszą młodość długo nie usiedzicie w miejscach! - zawołał na przywitanie, poprawiając zmierzwione włosy. Dodatkowo oślepił mnie błyskiem swoich białych zębów.
- Dzień dobry, mistrzu - mruknąłem. - Dzisiaj wracamy do wioski, prawda?
- Tak szybko? - zdziwił się, jakby naprawdę nie przyszło mu do głowy, że chcemy odpocząć we własnych domach.
- Myślę, że zintegrowaliśmy się wystarczająco, sensei.
Guy pokiwał głową.
- W takim razie, obudź przyjaciela i zbieramy się! Podróż czeka!
Z radością przyjąłem jego nowinę. Nawet Hane zamruczał pierwszy raz od kiedy znaleźliśmy się w tym lesie. W końcu wrócimy do domu.
Kiedy zajrzałem do namiotu, Akira już nie spał. Patrzy tępo w koc, jakby był jedną ciekawą rzeczą na świecie.
- Mam dla ciebie dobre wieści. - Dbałem, by moje słowa były spokojne. Chłopak wbił we mnie spojrzenie. - Wracamy do domu. W końcu.
***
Ucieszyłem się widząc znajome dachy budynków Konohy. Pies Akiry, który początkowo wydawał się być zmartwiony samopoczuciem zamyślonego właściciela, odżył i biegł radośnie przed nami. Nie było nas krótko, a czułem się, jakbym nie widział tego miejsca wieki. Z Guy'em wszystko wygląda inaczej.
Akira również wydawał się spokojniejszy. Nie wracaliśmy do sytuacji z nocy. Wspominałem jednak naszą rozmowę. Bycie geniuszem wcale nie jest takie proste. Wszyscy oczekują, że będę idealny. Mam mało wolnego czasu. Wszystko przychodzi mi łatwo, nie szczuję satysfakcji. Podobało mi się więc marzenie Akiry. Pracuje, by zostać kimś wielkim i udowodnić swoją wartość. Co ja chcę osiągnąć? Spojrzałem na towarzysza. Wbrew pozorom, dużo mógłbym się od niego nauczyć.
- Kazuhiko, pójdziesz ze mną zdać raport Hokage, dobrze? - Z zamyślenia wyrwał mnie głos Guy'a.
- Muszę?
- Owszem. Akira wygląda, jakby nie spał całą noc! Nie wiem, co robiliście w namiocie i staram się to uszanować ze względu na waszą młodość.
- Niech sobie mistrz zbyt wiele nie wyobraża - wycedził przez zęby Akira. - W każdym razie skorzystam z oferty i wrócę do domu.
Chłopak odwrócił się i wolnym krokiem skierował się w stronę zabudowań. Chwilę patrzyłem, jak odchodzi.
- Pani Tsunade na nas czeka - odparł Guy, ruszając miejsca. Mimowolnie podążyłem za nim.
***
Złożyliśmy raport Hokage. Nawet jeśli był to tylko test, chciała wiedzieć o jego wynikach. Po skończonej sprawie, ostentacyjnie poprawiła leżące przed nią papiery i spojrzała na mojego mistrza.
- Powiedziałeś Kazuhiko, po co go wezwałam?
- Jeszcze nie, pani - odpowiedział, wyraźnie zmartwiony. Sam również byłem zaskoczony takim obrotem spraw. Ton Guy'a i Hokage był dziwny. Mogłem się domyśleć, że wiadomość nie będzie miła.
- Mam dla ciebie specjalną misję - zwróciła się w moim kierunku. - Chciałabym, abyś miał oko na Akirę.
- Dlaczego miałbym go obserwować? - zdziwiłem się. - To mój kolega z drużyny, nie sądzę, że nie potrafiłby się zająć sam sobą.
Wizja śledzenia chłopaka nie była moją wymarzoną. Przypomniałem sobie sytuację z nocy. Czy to o to może chodzić?
- Nie o to chodzi - kontynuowała lekko poirytowana. - Jeśli nie potrafisz się tym zająć to rozumiem, poproszę kogoś innego.
- Nie widzę takiej potrzeby. - Zrobię to najlepiej. Zawsze byłem przekonany o swojej wartości. Dodatkowo, jedyna osoba, która powinna zająć się Akirą, to ja. - Chciałbym tylko wiedzieć jaki jest cel mojego zadania.
- To dla dobra wioski. I dla dobra Akiry - odpowiedziała tajemniczo, kończąc temat. - Wracaj do domu.
Ukłoniłem się i wyszedłem z budynku. Miałem mieszane myśli. Obserwowanie chłopaka może przysporzyć mi problemów. Jeśli kiedykolwiek się o tym dowie, prawdopodobnie nie będzie chciał mieć nic ze mną wspólnego. Musiałem się jednak zgodzić - Hokage bywa nieprzewidywalna. Wmawiałem sobie, że wszystko będę robić dla jego dobra. Czyżby Tsunade zdawała sobie sprawę z ciemnej czakry? Co ona może oznaczać dla chłopaka? Jeśli potrzebuje nadzoru, najpewniej nic dobrego. Znam Akirę krótko, ale wiem, że nie jest zagrożeniem dla wioski.
Jestem jedyny, który może wziąć na swe barki tę misję.
***
- Wróciłem - zawołałem, wchodząc do domu. Hane zeskoczył z mojej torby, na której siedział całą drogę i przeciągnął się na znajomej podłodze.
Ku mojemu zaskoczeniu, na przywitanie nie przyszła moja mama, a jakiś mężczyzna. Miał około czterdziestu, może czterdziestu pięciu lat, ciemne włosy i krótki zarost. Wpatrywał się we mnie zaskoczony swoimi błękitnymi oczami. Momentalnie uznałem go za intruza. Głównie po dobrze zbudowanej, mocnej sylwetce. Obcy shinobi w moim domu? Nie ma mowy! Przestraszyłem się, że mógłby zrobić krzywdę mojej mamie. Hane zaczął syczeć najeżony na delikwenta. Ja chwyciłem zaś kunai i wycelowałem nim w mężczyznę. Ten uśmiechnął się krzywo.
- Kazuhiko, wróciłeś! - usłyszałem znajomy głos matki. Wyszła z pokoju obok, przerywając pełną chwilę napięcia. - Nie spodziewałam się, że będziecie tak wcześnie...
Zabrzmiało to tak, jakbym był jej mężem i zastał ją z kochankiem. Przepraszający ton wypowiedzi mnie zaniepokoił.
- Kto to? - zapytałem, mierząc nieznajomego wzrokiem.
- Pozwól się przedstawię, Hikari. - Mężczyzna początkowo zwrócił się do mojej mamy, później spojrzał na mnie. - Jestem Ryou. Jak możesz się domyślić, jestem partnerem twojej mamy. Macie takie same oczy...
Poprawka. Wszyscy w Hyūga mamy takie same oczy. Oraz. Nie, nie domyśliłem się. Ów wiadomość spadła na mnie jak grom z jasnego nieba. Nie wiedziałem, jak mam zareagować.
- Przepraszam, że ci nie powiedziałam... - Mama przytuliła mnie, widząc moje zamieszanie. - Chciałam ci to wyjaśnić na spokojnie, ale dom Ryou spłonął i nie miał, gdzie się podziać...
Kiedy myślałem, że pierwszy szok minął, usłyszałem kolejne kroki. Zza mężczyzny wyłoniło się dziecko. Chłopiec, rudzielec. Miał koło pięciu, może sześciu lat.
- Co tu się dzieje? - zapytał oburzony. Spojrzał na mnie poirytowany i wskazał ręką, zwracając się do mężczyzny: - Kto to?
Ryou zaśmiał się niemrawo.
- To mój syn, Yuu - przedstawił dzieciaka.
Nie potrafiłem opisać uczuć, które męczyły mnie w tym momencie. Złość, ciekawość, zaskoczenie? Wszystkie istniejące emocje razem wzięte?
- Siądźmy razem do kolacji, wtedy wszystko ci wyjaśnię. Dobrze, kochanie? - Mama starała się załagodzić sytuację. Westchnąłem i pokiwałem głową. Wziąłem dalej warczącego Hane na ręce i udałem się do kuchni. Z przyjemnością posłucham, co mają mi do powiedzenia.
Mama i Ryou poznali się kilka miesięcy temu. Miłość od pierwszego wejrzenia. Mężczyzna nie jest shinobim, a piekarzem. Takie mięśnie ma od ugniatania chleba? Wątpię. Yuu ma sześć lat. Niedługo idzie do akademii, bo chce zostać ninją. Jego matka nie żyje. Nie zagłębiono mnie w szczegóły. Dzieciak ma uczulenie na sierść kotów, więc Hane musiał zostać przeze mnie wyniesiony do mojego pokoju. Spojrzał na mnie smutno i położył się na łóżku. W przeciągu jednego dnia moje życie zostało wywrócone do góry nogami. Misja od Hokage, mężczyzna, który chce, bym zwracał się do niego "tato" i przymulony rudy "brat".
Kończyłem jeść zrobione przez mamę grzanki. Ryou co jakiś czas zadawał jakieś pytania na mój temat. Czułem się niesamowicie niekomfortowo. Obrzydzał mnie też Yuu, który nie potrafił jeść z zamkniętą buzią. Byłem ciekawy czy na długo tutaj zostaną. Mam nadzieję, że odbudują swój dom i wrócą do siebie. Ryou nie podobał mi się. Nie potrafiłem mu zaufać. Nie wiedziałem czy to przeczucie, czy uprzedzenie. Mężczyzna nie jest jednym z nas. Nie jest z Hyūga. Nie jest tatą. Dodatkowo, Hane też go nie lubi. Koty wiedzą takie rzeczy, prawda?
Zastanawiałem się, co mama w nim widzi. Mnie osobiście irytował. Czy ona nie widzi, że on wykorzystuje jej dobre serce i wraz z synem będzie naszym pasożytem? Mówiąc o Yuu, właśnie zaczął dłubać w nosie. Westchnąłem i wstałem od stołu. Czas szukać wymówki, by zabrać się stąd. Zacząłem myć po sobie naczynie.
- Wychodzę - poinformowałem, odkładając talerz.
- Tak szybko? - Ryou spojrzał na mnie zaskoczony. - Myślałem, że jeszcze porozmawiamy, poznamy się lepiej...
- Mam misję od Hokage - odparłem, wzruszając ramionami. - Jest to coś, co tylko ja mogę zrobić. Nie czekajcie na mnie.
- Wrócisz na noc, prawda? - Mama wyglądała na zmartwioną. Chyba nie tak wyobrażała sobie poznanie mnie i jej faceta.
- Nie wiem. Ale nie martw się, będę z Akirą. - Widząc zmieszanie na jej twarzy, kontynuowałem: - To ten nowy chłopak z mojej drużyny. Będę bezpieczny, naprawdę.
Kobieta pokiwała głową i życzyła mi powodzenia. Wróciłem do pokoju po Hane. Wykorzystałem też chwilę, by się przebrać. Prysznic wezmę później.
Konoha to piękne miejsce. Szczególnie o zachodzie Słońca. Tak naprawdę nie kierowałem się do Akiry. Chciałem pobyć sam. Musiałem sobie wszystko poukładać. Usiadłem na huśtawce przed budynkiem akademii. Kiedyś mogłem huśtać się na niej bez przerwy, teraz zahaczałem nogami o ziemię i odbierało to całą frajdę. Hane mruczał na moich kolanach.
Chciałem, żeby mama była szczęśliwa. Muszę przeboleć obecność dwóch obcych osób w moim domu. Nie lubiłem niespodzianek. Ta zdecydowanie nie była miła. Miałem przeczucie. Nie pozwalało mi ono przekonać się do całej tej sytuacji. Nie pamiętałem swojego prawdziwego ojca. Umarł, gdy byłem jeszcze mały. Czułem jednak, że nikt nie jest w stanie go zastąpić. Dodatkowo, miałem dziwne wrażenie, że zostanę zepchnięty na dalszy plan. Mieszkaliśmy we dwoje, pomagaliśmy sobie w potrzebie i tak dalej. Teraz wszystko się zmieni.
Zacisnąłem dłoń na sznurku od huśtawki.
- Szlag by to... - szepnąłem do siebie, budząc kota. Wtedy usłyszałem skrzypienie drzwi. Odwróciłem się w kierunku wejścia do akademii. Wyszedł z nich Akira. Co za spotkanie!
- Nie spodziewałem się tutaj ciebie - odparłem, jak zwykle bezuczuciowym tonem. Nie chciałbym, by chłopak poznał, że coś mnie trapi.
- Byłem odwiedzić Irukę. A ty co tutaj robisz?
Ile bym dał, żeby mieć takiego Irukę. Zastanawiałem się, jak bliska relacja jest jego i Akiry.
- Nie widzisz, że przyszedłem się pobujać? - Wstałem z huśtawki, przeciągając się. - Wracasz już do domu? Odprowadzę cię.
Zdawałem sobie sprawę, że propozycja pewnie go zaskoczyła, ale i tak nie miałem co robić. Byleby zostać jak najdłużej poza domem.
<Akira?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz