piątek, 30 sierpnia 2019

Od Hideyoshiego cd Mitsuki & Fuyuko

Nigdy nie należałem do osób, które ze szczególnym entuzjazmem reagowały na zupełnie nowe środowiska, tym bardziej, gdy zmuszały one do nawiązania kolejnych znajomości. Można śmiało powiedzieć, że nienawidziłem wpuszczać obcych dotychczas ludzi do swego świata. Gdzieś z tyłu głowy rozbrzmiewały jednak ostatki nadziei, według których okropny charakter zdoła utrzymać ich na dystans. 
Ze znużeniem wypisanym na twarzy skierowałem się więc pod budynek administracyjny, służący obecnie za miejsce zbiórki. Stąpałem powoli, rozkoszując się ostatnimi chwilami wolności. Na miejscu czekał już białowłosy mężczyzna, znany szerzej jako Kakashi Hatake, kopiujący ninja i mentor mojej nowej drużyny. Nie pamiętam już, co czułem, gdy poznałem tożsamość człowieka, pod którego skrzydła miałem trafić - wiedziałem jednak, że tych emocji nie dało się jednoznacznie zaszufladkować. Odkąd tylko pamiętam, podziwiałem Jōnina za pokaźny arsenał jutsu i wyjątkową łatwość w nauce coraz to nowszych technik, lecz szerzenie idei, jakoby jedynie praca zespołowa prowadziła do sukcesu, zdawało się w moich oczach niemal absurdalne. Nawet teraz, stojąc z nim twarzą w twarz, gotów byłem zaprzeć się rękami i nogami, byle nie powierzać swego życia w ręce innych osób. Ku mojemu szczęściu, nie zdążyłem jednak dać upustu swym szczeniackim zapędom, gdyż w drzwiach pojawiły się dwie kunoichi, których widok wyraźnie ucieszył Kakashiego. Przyglądałem się im uważnie, być może nieco zbyt nachalnie, lecz te pogrążone zostały w rozmowie z białowłosym, nie zauważając impertynenckich gestów.
- Niestety mam parę rzeczy do załatwienia i jednak nie mogę z wami iść. Przyprowadziłem wam nowego kolegę, Hideyoshi Sarutobi - powiedział ni stąd, ni zowąd mężczyzna, popychając mnie delikatnie w stronę nowych towarzyszek - Mitsuki, on też będzie w naszej drużynie. - dodał po chwili, spoglądając w stronę czarnowłosej.
Zniknął niemal natychmiastowo, a ja zakląłem pod nosem. Dziewczyny przedstawiły się, wyciągając przy tym ręce w moją stronę. Uścisnąłem obie i, choć znały już moje imię, odpowiedziałem im tym samym. Mogłem nie lubić pracować w zespole, jednak nie zamierzałem zawalić misji przez własne grubiaństwo i bezpodstawne uprzedzenia.
- Zacznijmy szukać. Im szybciej, tym lepiej. - rzuciłem, wskazując w stronę, w którą mieliśmy się udać.
Ruszyliśmy niemal natychmiastowo.
~*~
Miejsce festiwalu wyglądało, jakby opuszczono je dawno temu i nie zamierzano użyć już nigdy więcej. Puste stragany i odwiedzane jedynie przez wiatr namioty straszyły znacznie bardziej, niż przyciągały. Spodziewałem się, że sytuacja będzie opłakana, jednak to, co ujrzałem, przypominało prawdziwą tragedię, a nie nawołujący do zabaw kiermasz. Westchnąłem ciężko, głaszcząc spoczywającą na moim ramieniu Yashę, zdającą się równie zaskoczoną zastanym widokiem. Odwróciłem się ku moim towarzyszką, które z uwagą rozglądały się po okolicy. Nie czekaliśmy długo, nim wskazówki same podeszły nam pod nos. Krępy, zaczerwieniony od słońca mężczyzna z radością krzyknął na nasz widok, rzucając pod nosem niezrozumiały bełkot.
- Nareszcie! Spadliście nam prosto z nieba! - Klasnął w dłonie, witając się z każdym z nas niedźwiedzim uściskiem. - Musicie być zmęczeni. Tacy młodzi, kto by pomyślał. - Pokiwał głową, nakazując dłonią, byśmy poszli za nim.
Nie mając większego wyboru, weszliśmy do małego, położonego centralnie budynku, gdzie niemal natychmiastowo wciśnięto nam w dłonie kubki pachnącego ziołami naparu. Odstawiłem naczynie na jeden ze stojących w kącie stolików, opierając się plecami o najbliżej położony mebel. 
- Nie chcę was zanudzać zbędnymi szczegółami, ale cała sytuacja wymknęła się nam spod kontroli. - mężczyzna westchnął ciężko, pocierając skronie - Z początku myśleliśmy, że to zwykłe spóźnienie, wiecie, jak jest na drogach, ale żaden z wystawców nie daje znaku życia! Mam nadzieję, że coś na to zaradzicie, zanim wszyscy pomrzemy z nerwów!
Mężczyzna opowiedział nam o poszukiwanych jednostkach i przewidywanych miejscach, w których mogli obecnie przebywać. Informacji było sporo, choć większość z nich opierała się jedynie na przypuszczeniach i własnych teoriach. Niedobrze, zbyt mało faktów, zbyt wiele fikcji. Po ciągnącym się w nieskończoność monologu mężczyzna wyszedł z namiotu, dając tym samym sygnał, że nasza misja na dobre się rozpoczęła.
- To ogromny teren...- stwierdziła jedna z dziewczyn, nie zwróciłem uwagi która
- Mhm. - przyznałem, stukając palcami o rękojeść przypiętej do pasa katany - Zawsze możemy się tym jakoś podzielić, sprawdzić większe połacie w krótszym czasie. - zaproponowałem, przerzucając spojrzeniem pomiędzy Mitsuki, a Fuyuko

<Mitsuki? Fuyuko?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Template by