~×~
Zawody jakie wymyślił nam Guy nie miały dla mnie sensu. Wiedziałem, że jest znakomitym shinobi i pewnie pokonał nie jednego silnego przeciwnika. Ale jakie miał szansę na wygraną w tym przypadku? Westchnąłem tylko i ruszyłem w głąb lasu. Nie chciało mi się tego robić, nawet nie przykładałem do tego zbyt dużej uwagi. Bażant wydał z siebie dość głośny dźwięk i podczas swojej ucieczki wbił się w powietrze. Chyba nie zauważył, że nad nim są gałęzie i nie ma zbytnio gdzie uciec. Skoczyłem w górę i po sekundzie trzymałem go za nogi, niosąc do naszego obozu. Był tam już Kazu, który delikatnie mi pomachał. Uśmiechnąłem się i rozejrzałem wokół. Zielonej Bestii jeszcze nie było, czyli to on będzie spać na dworze. Powoli zaczynałem kropić, gdy Roszpunka weszła do namiotu. Usiadłem na głazie i wpatrywałem w księżyc. Guy zrobił sobie posłanie pod jednym z drzew i mówił coś do mnie, lecz nie słuchałem go nawet. Nie wiem ile tak siedziałem, ale w moje kości zaczął zaglądać chłód. Guy chrapał w najlepsze zawinięty w śpiwór. Przynajmniej żadne zwierzę w nocy nie podejdzie słysząc tak głośny dźwięk.
Akamaru nie chciał wchodzić do namiotu, dlatefoio wdrapałem się do środka uważając by nie obudzić chłopaka. Sądząc, że śpi zdjąłem bluzkę i założyłem coś lżejszego. Wytarłem mokre włosy i odłożyłem ręcznik obok swojego posłania. Podczas swoich czynów zauważyłem, że Roszpunka wcale nie spał. Patrzył co robię nieco zaspanym wzrokiem.
- Przepraszam, nie chciałem cię obudzić - wyszeptałem, jakoś nie chciałem zagłuszyć ten wszechobecnej ciszy - Idź dalej spać.
Kazuhiko przeciągnął się i usiadł powoli. On też się przebrał w nieco lżejsze ubranie.
- Teraz i tak już nie zasnę.
Ech, kochałem budzić ludzi. Spojrzałem na niego tylko przepraszająco i przez brak miejsca, zacząłem jakoś poprawiać bluzkę i spodenki. Namiot był tak mały, że nie można było wstać.
- A pamiętam, że miałeś mi opowiedzieć o swoim marzeniu - mruknął. No tak. Chciałbym być tak samo jak on geniuszem. Od urodzenia najlepszy, nie muszący się popsiywać przed innymi, by pokazać, że się istnieje.
- No dobrze. Nikomu jeszcze o tym nie mówiłem w wiosce, ale zaufanie to pierwszy stopień do współpracy. Więc, w moim klanie ludzie nie lubią zbytnio innych wiosek. Co prawda, jest u nas Oddział Tropiący, który pomaga na prośbę Hokage, ale nie mieszamy się w sprawy Konohy. Mój tata był pierwszym, który się przełamał i wstąpił do ANBU. Wioska miała pretensje do mojej rodziny, ale widząc, że mój tata jest szczęśliwy, nie mieliśmy serca prosić go by odszedł. A potem umarł, zabił go jeden z Akatsuki. Wtedy wszystko stało się jeszcze trudniejsze. Wszyscy się z nas śmieli, twierdząc, że jego śmierć to nasza wina. Plamili nasz honor, nie chcąc się z nami zadawać. Mówili, że mój ojciec nie miał racji, że nie nadawał się do ANBU i nie powinien się tam pchać. Ale chciałem im pokazać, że jest inaczej. Bo wiedziałem, że tak jest, on kochał to co robił, pomimo tego, że był bardzo rzadko w domu. Dlatego właśnie chcę się dostać do ich oddziałów by pokazać, że reszta siłę myli. Obiecałem to nad jego grobem. Chcę by moja rodzina znowu była szanowana i miała spokój. Moja mama jest weterynarzem, jedynym w wiosce, dlatego tutaj jest potrzebna. Dlatego właśnie wyprowadziliśmy się z naszej wioski tutaj. I to chyba wszystko. Niezbyt ciekawa historia, lecz nie umiem jej podkolorować by wydawała się ciekawsza. Po prostu, mój klan nie jest zbyt sławny, nie zrobiliśmy nic wielkiego, niczym się nie wyróżniamy. W wiosce Konoha jest wiele dzieci z klanów, które mają cudowne zdolności, są geniuszami ze znanych wiosek. Ja też tak chcę.
Pomiędzy nami zapadła cisza, nikt z nas się nie odzywał. I właśnie wtedy usłyszałem jakiś głos. Nie należał on do chłopaka, wydawał dochodzić z mojej głowy.
- To ich wina. Gdyby nie szykanowali twojego ojca, miałby on wsparcia. Może by żył - głos brzmiał jakby wydobywał się z pyska stworzenia z dużymi zębami. Złapałem się za głowę, czując narastający ból. Z mojego nosa poleciała krew, gdy wyszeptałem "proszę przestań". Ale gdy poczułem na moim ramieniu rękę chłopaka wszystko odeszło.
<Kazuhiko?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz