niedziela, 8 marca 2020

Od Mitsuki CD Hideyoshi

Jak na złość chłopak musiał mi popsuć cały wspaniały humor, który udało mi się osiągnąć dzięki obecności mojego senseia. W momencie, gdy chciał dać mi moje leki, bardzo się przeciwstawiałam. Nie robiłam dlatego, ponieważ myślałam, że mnie otruje, po prostu to ze złośliwości. Może i to było niemiłe, jednak miałam przez chwilę poczułam delikatną satysfakcję, gdy ujrzałam jego irytację. Jednak, gdy wepchnął mi leki do ust, poddałam się. Przez chwilę mieliśmy bardzo napiętą sytuację i atmosferę. Patrzyłam na niego ze złością. W końcu zirytowany opuścił pokój. Na początku ucieszyłam się, że nie musiałam przebywać z tym idiotą w jednym pomieszczeniu. Minęło parę minut zanim poczułam się z tym źle. Głupio mi się trochę zrobiło po moim chamskim zachowaniu. Fakt, Hideyoshi był po części winny za mój stan, jednak po części to też trochę moja wina. Ogólnie, ta misja była porażką, jeśli chodzi o naszą drużynę. Co prawda, udało nam się wykonać misję, ale dla mnie to taki sukces, to taki niepełny. Mieliśmy dwóch rannych członków drużyny, a między niemalże wszystkimi było jakieś napięcie. Minęły parę minut i poczułam się samotna… Tak jak wtedy, gdy zaginął, albo nawet zginął mój brat. W dużym pokoju nie było nikogo poza mną. Było to dziwne uczucie, aczkolwiek przez chwilę się cieszyłam, że nie musiałam nikogo słuchać ani widzieć. Problem polegał na tym, że po chwili chciałam już czyjąś obecność. Nawet jakby to miał być ten irytujący białowłosy. Westchnęłam cicho, po czym położyłam się, zakrywając się niemalże całą kołdrą.
- Czemu to jest tak skomplikowane…? - zapytałam samą siebie, przewracając się na bok. Nie byłam w stanie tak dłużej leżeć. Chciałam by ta drużyna, jednak funkcjonowała w jakimś stopniu, na pewno do czasu, gdy staniemy się chuninami, czy nawet joninami. Wiedziałam doskonale, że będziemy zawalać każdą naszą misję, gdybyśmy mieli tak współpracować jak ostatnio. A co gorsza, Kakashi byłby nami na tyle zawiedziony, że by nas komuś innemu oddał. A tego nie chciałam. Dodatkowym powodem mojej chęci zmiany, to moja chęć zachowania w miarę dobrych relacji z ludźmi. Nie lubiłam wiecznie napiętych relacji. Jeśli druga osoba nie chciała tego zainicjować, to często ja coś próbowałam. Zazwyczaj to działało, ale też nie zawsze. Postanowiłam zrobić coś głupiego… Czyli wstanie z łóżka i przejść się po szpitalu, szukając Hide i Fuyuko. Usiadłam na łóżku. Zrobiłam jednak to za gwałtownie i poczułam mocne zawroty głowy. Myślałam, że zaraz zwrócę wszystko co miałam w żołądku. Chwyciłam swój stojak z kroplówkami i skierowałam swoje powolne i małe kroki w stronę wyjścia. Stojąc przy drzwiach, zawahałam się. Nie byłam pewna, czy dobrze robię. Byłam rozdarta. Z jednej strony nie umiałam zapomnieć o tym, co zrobił Hideyoshi, ale z drugiej strony wiedziałam, że nie mogliśmy tak zostać do końca naszego życia. W końcu zebrałam się i otworzyłam drzwi. Zapytałam się przechodzącej pielęgniarki, gdzie leżała Fuyuko. Zaprowadziła mnie do dziewczyny. Ona leżała z jakąś inną dziewczyną w pokoju i parę pokojów dalej. Rozmawiałam z nią przez chwilę o tej misji i o jej zdrowiu. Na całe szczęście nie była jakoś zła na nas, przynajmniej tak mi się wydawało. Po krótkiej konwersacji poszłam szukać Hideyoshiego. Byłam nieco pewniejsza siebie w lepszym humorze. Miałam nadzieję, że moja rozmowa z chłopakiem poprawi naszą sytuację. Może Kakashi będzie z nas dumny. Niestety nie mogłam znaleźć mojego znajomego z drużyny na piętrze, na którym leżałam. Zaczęłam się zastanawiać, czy on opuścił ten budynek. Aż poczułam się źle, jakby to była moja wina. Momentami pragnęłam być taka zimna i zdystansowana w stosunku do innych jak prawdziwy Uchiha. Postanowiłam wejść na dach szpitala, aby się przewietrzyć. Może tam był młody Sarutobi. Gdy weszłam na dach od razu zauważyłam białowłosego. Nawet się nie odwrócił, a podejrzewam, że na pewno mnie zauważył. Podeszłam do niego, opierając się o barierki.
- Ładnie tu - powiedziałam spokojnym głosem. Nic nie powiedział, wręcz chciał się odwrócić i odejść. Chwyciłam go za rękaw, jednak mnie strącił moją rękę. - Przyszłam porozmawiać - dodałam, delikatnie uśmiechając się.
- Ta, chcesz mi powiedzieć jaki to ja nie jestem zły? - prychnął niezadowolony.
- Nie, wyjątkowo nie - przewróciłam oczami, orientując się, że ta rozmowa nie będzie taka łatwa. - Chciałam przeprosić za swoje zachowanie. Głupio się zachowałam, nie powinnam ci utrudniać pracy… No i ten… Za sytuację na misji. To w sumie nie tylko twoja wina, sama też zjebałam - westchnęłam cicho, delikatnie się rumieniąc. Nastolatek był najwyraźniej delikatnie zaskoczony moimi słowami. Zupełnie tak, jakby nie spodziewał się moich przeprosin.
- No i co z tego? - wzruszył ramionami, wciąż chcąc odejść jak najdalej ode mnie.
- Poczekaj! - stanęłam na jego drodze. - Może zróbmy tak, ja się przystosuję do tego, że ty wolisz pracować samodzielnie i będę się po części dostowała do ciebie. Ale ty się po części nauczysz pracować w drużynie, wciąż zachowując część swojej samodzielności? Tak będzie lepiej dla nas wszystkich, a Kakashi nie będzie nami zawiedziony i będziemy w stanie osiągnąć coś więcej - wyjaśniłam mój pomysł. Nie byłam pewna, czy chłopak się na to zgodzi. Najwyraźniej potrzebował chwili, aby to wszystko przemyśleć.
- No dobrze, niech będzie - w końcu odpowiedział. - Ja w sumie też przepraszam za swoje zachowanie - dodał, jednak w jego głosie nie słyszałam pełnej szczerości. Pewnie powiedział to, bo sytuacja wymagała. Już chciałam mu powiedzieć, aby szczędził sobie nieszczere przeprosiny, jednak nie miałam ochoty ponownie wprowadzać beznadziejną atmosferę.
- To może w ramach przeprosin zapraszam cię dzisiaj wieczorem na ramen? - zaproponowałam, uśmiechając się słodko.
- Nie masz czasami siedzieć w szpitalu? - zapytał się Hideyoshi delikatnie unosząc jedną brew.
- Niby tak, jednak jak mam samotnie siedzieć przez całą noc, to chyba zwariuję. Wolę już się przejść na chwilę i coś zjeść - odpowiedziałam, delikatnie napuszając policzki.
- No dobrze, tylko nie narób mi później kłopotów - powiedział obojętnie Hide, idąc w stronę schodów. Poszłam za nim i razem wróciliśmy na salę, w której powinnam była leżeć. Uznałam, że przed zachodem słońca wyjdziemy, a przy okazji skoczę na chwilę do domu, oczywiście potajemnie i wezmę swoje pieniądze. Liczyłam na to, że poznam lepiej chłopaka i na pewien czas nasze relacje będą ciut lepsze. Nie wytrzymałabym rok czy dwa lata w drużynie z osobą, z którą miałabym na pieńku.

Hide? XDD Idziemy wszamać?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Template by