Ostatni raz spojrzałem na zniszczone budynki. Cała nasza wczorajsza praca poszła na marne! Jeżeli naprawdę ktoś był za to odpowiedzialny, zapłaci za to najwyższą cenę. Nie zamierzam mu wybaczać.
Kiedy Kurenai skończyła wyznaczać zadania, Sora i Saeko wyruszyli szukać śladów, ja zaś zająłem się pomaganiem mieszkańcom. Ich dotychczasowy entuzjazm przygasł znacząco. Szeptali między sobą, widocznie zasmuceni. W odbudowę miasteczka włożyli całe swoje serce. Stłumiłem w sobie typowy entuzjazm, zachowując powagę. Tragedia tych ludzi dotknęła mnie osobiście. Za każdym razem, gdy spoglądałem na twarze mieszkańców, dostrzegałem na nich niezwykły smutek. Kolejny raz utracili swój dom.
Pierwszym zadaniem, z jakim wraz z robotnikami musieliśmy się zmierzyć było odzyskanie spod gruzów wszystkich narzędzi. Wczoraj wieczorem zostawiliśmy je pod rusztowaniami wierząc, że będą tam bezpieczne. Nie były. Większość z odzyskanych przyborów na szczęście nadawała się do dalszego użytku. Inne zaś wyrzuciliśmy na starcie.
Kończyłem właśnie przekopywanie jednej z ostatnich konstrukcji. Przerzuciłem ciężką deskę, spod której wydobyłem młotek i siekierę. Odrzuciłem je na bok. Wtedy też odwróciłem się i niemal poczułem, jak moje serce przestaje bić.
Powiewający na wietrze, zaczepiony o wystający kij kawałek materiału wyglądał wyjątkowo znajomo. Jak poparzony, zrzuciłem z siebie moją ulubioną kurtkę w poszukiwaniu dziury. Czy przez chwilę nieuwagi zaczepiłem o coś?
Ubranie jednak było całe. Na szczęście. Westchnąłem ciężko z ulgą. Nie wybaczyłbym sobie, gdyby cokolwiek stało się z jedną z moich nielicznych pamiątek z Kirigakure.
Zdjąłem więc zaczepiony materiał. Nie myliłem się - był niemal identyczny jak ten, z którego wykonana jest moja kurtka. Dla pewności wylałem na niego trochę wody. Tak jak się spodziewałem, nie została wchłonięta przez materialik, a skroplona spłynęła po nim.
Nie przypominałem sobie, żeby ktokolwiek w wiosce nosił ubrania stworzone z tego materiału. A zwróciłbym na to uwagę na pewno.
Wrzuciłem dowód do kieszeni i ruszyłem na spotkanie z Kurenai. W głowie ułożyłem już sobie całą wypowiedź. Jeśli dobrze myślę, ten niepozorny kawałek ubrania może nam wiele powiedzieć.
W momencie, kiedy udało mi się odnaleźć naszą mentorkę, Saeko i Sora właśnie wyłonili się zza pobliskiej kupy gruzu. Po ich minach, łatwo wywnioskowałem, że również coś znaleźli.
- Trafiliśmy na dziwny ślad - zaczęła Saeko. Wraz z Sorą na zmianę opowiadali o niezwykłym odkryciu. Tajemniczy napis był dość kontrowersyjny. Oszustwo? Co miała oznaczać pozostawiona wskazówka? A najważniejsze, kto ją uczynił? Czy odnaleziony przeze mnie kawałek materiału również był celowym zabiegiem? Przygryzłem wargę. To nie miało sensu. Czy ktoś pragnie się z nami bawić w kotka i myszkę?
- Taogetsu, również chciałeś coś nam powiedzieć, prawda? - Z zamyślenia wyrwał mnie głos Kurenai. W odpowiedzi pokiwałem głową i demonstracyjnie wyciągnąłem z kieszeni kawałek materiału.
- TA-DA! - Pomachałem przedmiotem przed twarzami towarzyszów.
- Czy podarłeś swoją kurtkę? - zapytała z powątpiewaniem Saeko.
- Nie tym razem - odparłem dumnie. - Ale gratuluję spostrzegawczości. Moja kurtka jest uszyta z tego samego materiału. Robi się go z lnu rosnącego wyłącznie na podmokłych terenach Kirigakure. Nie należy on do tanich - wyjaśniłem, dodając po chwili namysłu: - Bez obrazy, ale wątpię, że kogokolwiek stąd stać na sprowadzenie tego materiału. Nie widzę nawet powodów, by to robić. Tkanina jest wodoodporna, tym samym używają jej głównie shinobi mający kontakt z wszelkimi rodzaju cieczami. Dzięki mojej kurtce jeszcze nie przemokłem. - W tym momencie zaprezentowałem niezwykłe właściwości swojego odzienia, sekundę później kontynuując: - Wnioskuję więc, że materiał pozostawił ktoś z zewnątrz. Mógł pochodzić właśnie z Kirigakure. Jeśli nie, zapewne jest to osoba dość bogata. Biorąc pod uwagę okoliczności, najpewniej pała się czymś nieszczególnie nielegalnym. Na przykład najemnictwem.
Zakończyłem wywód, spoglądając na zaskoczone twarze członków drużyny. Przez chwilę miałem wrażenie, że wszystko, co powiedziałem, było całkowicie pozbawione sensu, kiedy Sora zaczął powili kiwać głową.
- Osoba lub osoby, tak spragnione majątku, że byłyby w stanie za pieniądze zniszczyć całą wioskę - stwierdził, zdobywając tym samym aprobatę całej grupy. Zakładając, że atak na miasteczko był opłacony, napis "oszustwo" miałby sens. Powoli wszystko łączyło się w całość. Pozostawała jednak jedna sprawa. Kto pociągał za sznurki?
Kurenai zmarszczyła brwi, wpatrując się w ziemie. Po chwili milczenia wydała rozporządzenie:
- Nie mówcie nikomu, co odkryliśmy. Zachowujcie się tak, jakby to naprawdę wszystko było skutkiem burzy. Nie traćcie jednak czujności. Idźcie teraz pomóc mieszkańcom, ja porozmawiam z naszym zleceniodawcą. Cel naszej misji chyba właśnie się zmienił.
W ciszy rozeszliśmy się w różnych kierunkach. Zabrałem się do dalszej pracy. Nie potrafiłem się jednak skupić na wyznaczonych zadaniach. Cały czas nie mogłem przestać myśleć o całej sprawie. Zostaliśmy rzuceni w centrum jakiegoś konfliktu, o którym nic nie mamy pojęcia.
Wieczór nastał szybko. Kurenai nalegała, żebyśmy dzisiejszej nocy stanęli na straży wioski, jednak zleceniodawca odprawił nas, zapewniając, że sam wyznaczy do tego ludzi. Tak więc zmęczeni całym dniem powróciliśmy do naszych namiotów. Tam zjedliśmy ubogą kolację i odpoczęliśmy przed snem. Wcześniej też udało mi się wziąć kąpiel w pobliskiej rzece.
Położyłem się w namiocie, nasłuchując, czy wokoło wszystko zamilkło. Kiedy upewniłem się, że wszyscy najpewniej usnęli, wstałem z miejsca i obudziłem Sorę. Chłopak spojrzał na mnie pytająco.
- Sądzę, że sami powinniśmy sprawdzić, co dzieje się w nocy w wiosce - szepnąłem do towarzysza. - Idziesz ze mną?
Nie czekając na jego odpowiedź, zabrałem swoją kurtkę i wyjrzałem na zewnątrz. Nie dostrzegając żadnego ruchu, wyszedłem poza namiot. Sora ruszył za mną. Przeszliśmy kawałek, kiedy zauważyłem w mroku znajomą sylwetkę.
- Mieliśmy najwyraźniej ten sam pomysł. - Dogoniliśmy Saeko i w trójkę skierowaliśmy się w stronę zniszczonej wioski.
Kiedy Kurenai skończyła wyznaczać zadania, Sora i Saeko wyruszyli szukać śladów, ja zaś zająłem się pomaganiem mieszkańcom. Ich dotychczasowy entuzjazm przygasł znacząco. Szeptali między sobą, widocznie zasmuceni. W odbudowę miasteczka włożyli całe swoje serce. Stłumiłem w sobie typowy entuzjazm, zachowując powagę. Tragedia tych ludzi dotknęła mnie osobiście. Za każdym razem, gdy spoglądałem na twarze mieszkańców, dostrzegałem na nich niezwykły smutek. Kolejny raz utracili swój dom.
Pierwszym zadaniem, z jakim wraz z robotnikami musieliśmy się zmierzyć było odzyskanie spod gruzów wszystkich narzędzi. Wczoraj wieczorem zostawiliśmy je pod rusztowaniami wierząc, że będą tam bezpieczne. Nie były. Większość z odzyskanych przyborów na szczęście nadawała się do dalszego użytku. Inne zaś wyrzuciliśmy na starcie.
Kończyłem właśnie przekopywanie jednej z ostatnich konstrukcji. Przerzuciłem ciężką deskę, spod której wydobyłem młotek i siekierę. Odrzuciłem je na bok. Wtedy też odwróciłem się i niemal poczułem, jak moje serce przestaje bić.
Powiewający na wietrze, zaczepiony o wystający kij kawałek materiału wyglądał wyjątkowo znajomo. Jak poparzony, zrzuciłem z siebie moją ulubioną kurtkę w poszukiwaniu dziury. Czy przez chwilę nieuwagi zaczepiłem o coś?
Ubranie jednak było całe. Na szczęście. Westchnąłem ciężko z ulgą. Nie wybaczyłbym sobie, gdyby cokolwiek stało się z jedną z moich nielicznych pamiątek z Kirigakure.
Zdjąłem więc zaczepiony materiał. Nie myliłem się - był niemal identyczny jak ten, z którego wykonana jest moja kurtka. Dla pewności wylałem na niego trochę wody. Tak jak się spodziewałem, nie została wchłonięta przez materialik, a skroplona spłynęła po nim.
Nie przypominałem sobie, żeby ktokolwiek w wiosce nosił ubrania stworzone z tego materiału. A zwróciłbym na to uwagę na pewno.
Wrzuciłem dowód do kieszeni i ruszyłem na spotkanie z Kurenai. W głowie ułożyłem już sobie całą wypowiedź. Jeśli dobrze myślę, ten niepozorny kawałek ubrania może nam wiele powiedzieć.
W momencie, kiedy udało mi się odnaleźć naszą mentorkę, Saeko i Sora właśnie wyłonili się zza pobliskiej kupy gruzu. Po ich minach, łatwo wywnioskowałem, że również coś znaleźli.
- Trafiliśmy na dziwny ślad - zaczęła Saeko. Wraz z Sorą na zmianę opowiadali o niezwykłym odkryciu. Tajemniczy napis był dość kontrowersyjny. Oszustwo? Co miała oznaczać pozostawiona wskazówka? A najważniejsze, kto ją uczynił? Czy odnaleziony przeze mnie kawałek materiału również był celowym zabiegiem? Przygryzłem wargę. To nie miało sensu. Czy ktoś pragnie się z nami bawić w kotka i myszkę?
- Taogetsu, również chciałeś coś nam powiedzieć, prawda? - Z zamyślenia wyrwał mnie głos Kurenai. W odpowiedzi pokiwałem głową i demonstracyjnie wyciągnąłem z kieszeni kawałek materiału.
- TA-DA! - Pomachałem przedmiotem przed twarzami towarzyszów.
- Czy podarłeś swoją kurtkę? - zapytała z powątpiewaniem Saeko.
- Nie tym razem - odparłem dumnie. - Ale gratuluję spostrzegawczości. Moja kurtka jest uszyta z tego samego materiału. Robi się go z lnu rosnącego wyłącznie na podmokłych terenach Kirigakure. Nie należy on do tanich - wyjaśniłem, dodając po chwili namysłu: - Bez obrazy, ale wątpię, że kogokolwiek stąd stać na sprowadzenie tego materiału. Nie widzę nawet powodów, by to robić. Tkanina jest wodoodporna, tym samym używają jej głównie shinobi mający kontakt z wszelkimi rodzaju cieczami. Dzięki mojej kurtce jeszcze nie przemokłem. - W tym momencie zaprezentowałem niezwykłe właściwości swojego odzienia, sekundę później kontynuując: - Wnioskuję więc, że materiał pozostawił ktoś z zewnątrz. Mógł pochodzić właśnie z Kirigakure. Jeśli nie, zapewne jest to osoba dość bogata. Biorąc pod uwagę okoliczności, najpewniej pała się czymś nieszczególnie nielegalnym. Na przykład najemnictwem.
Zakończyłem wywód, spoglądając na zaskoczone twarze członków drużyny. Przez chwilę miałem wrażenie, że wszystko, co powiedziałem, było całkowicie pozbawione sensu, kiedy Sora zaczął powili kiwać głową.
- Osoba lub osoby, tak spragnione majątku, że byłyby w stanie za pieniądze zniszczyć całą wioskę - stwierdził, zdobywając tym samym aprobatę całej grupy. Zakładając, że atak na miasteczko był opłacony, napis "oszustwo" miałby sens. Powoli wszystko łączyło się w całość. Pozostawała jednak jedna sprawa. Kto pociągał za sznurki?
Kurenai zmarszczyła brwi, wpatrując się w ziemie. Po chwili milczenia wydała rozporządzenie:
- Nie mówcie nikomu, co odkryliśmy. Zachowujcie się tak, jakby to naprawdę wszystko było skutkiem burzy. Nie traćcie jednak czujności. Idźcie teraz pomóc mieszkańcom, ja porozmawiam z naszym zleceniodawcą. Cel naszej misji chyba właśnie się zmienił.
W ciszy rozeszliśmy się w różnych kierunkach. Zabrałem się do dalszej pracy. Nie potrafiłem się jednak skupić na wyznaczonych zadaniach. Cały czas nie mogłem przestać myśleć o całej sprawie. Zostaliśmy rzuceni w centrum jakiegoś konfliktu, o którym nic nie mamy pojęcia.
Wieczór nastał szybko. Kurenai nalegała, żebyśmy dzisiejszej nocy stanęli na straży wioski, jednak zleceniodawca odprawił nas, zapewniając, że sam wyznaczy do tego ludzi. Tak więc zmęczeni całym dniem powróciliśmy do naszych namiotów. Tam zjedliśmy ubogą kolację i odpoczęliśmy przed snem. Wcześniej też udało mi się wziąć kąpiel w pobliskiej rzece.
Położyłem się w namiocie, nasłuchując, czy wokoło wszystko zamilkło. Kiedy upewniłem się, że wszyscy najpewniej usnęli, wstałem z miejsca i obudziłem Sorę. Chłopak spojrzał na mnie pytająco.
- Sądzę, że sami powinniśmy sprawdzić, co dzieje się w nocy w wiosce - szepnąłem do towarzysza. - Idziesz ze mną?
Nie czekając na jego odpowiedź, zabrałem swoją kurtkę i wyjrzałem na zewnątrz. Nie dostrzegając żadnego ruchu, wyszedłem poza namiot. Sora ruszył za mną. Przeszliśmy kawałek, kiedy zauważyłem w mroku znajomą sylwetkę.
- Mieliśmy najwyraźniej ten sam pomysł. - Dogoniliśmy Saeko i w trójkę skierowaliśmy się w stronę zniszczonej wioski.
Saeko?