Sprawdzian w lesie nie był zbyt prosty. Schowałem się za jednym z drzew, by ukryć się przed potencjalnymi wrogami. Najgorsze było to, że kojarzyłem ich twarze, lecz nie znałem umiejętności, nie wiedziałem z jakiś klanów nawet pochodzą. Postanowiłem, że najpierw zajmę się chłopakiem, którego numerek wylosowałem.
- Dobra, Akamaru. Musimy go znaleźć - wyszeptałem w stronę psa, który jakby czując wagę sytuacji, siedział cicho i obserwował otoczenie. Westchnąłem i przymknąłem oczy, czując jak moje zmysły się wyostrzają. Usłyszałem za sobą ruch - ktoś się do mnie skradał i to niezbyt cicho. Jeśli pokonam jego, będę musiał też uważać na resztę. Większość pewnie sądzi, że im więcej punktów tym lepiej. Obok mojej głowy przeleciał kunai i trafił w drzewo, dzięki mojemu unikowi. Czyli wolisz walkę na odległość, tak?
~*~
Cały brudny i wykończony, w końcu odnalazłem plac. Przede mną zjawiło się tylko dwóch uczestników, którzy nie wyglądali lepiej ode mnie. Oddałem przypinki, podczas gdy Danzo przyglądał się ruchom Iruki. Czy sądził, że tamten będzie oszukiwał i wpisze inny? Na skraju ujrzałem Kazuhiko, który nadal tam siedział. Myślałem, że nudził się i już dawno jest w swoim domu, jednak dalej tu był. Siedział i rozglądał się wokół siebie, patrząc na to całe zbiegowisko. Widać było, że nie rozumiał nieco o co chodziło nam wszystkim. Ale dla mnie to była jedna z najważniejszych chwil w życiu i nie mogłem jej zmarnować.
Ramen od chłopaka nieco mnie zaskoczył - nie spodziewałem się od niego żadnych prezentów, nie wygląda na osobę, która lubi sprawiać innym przyjemność. Z uśmiechem jednak przyjąłem podarek i szybko go zjadłem. Od razu poczułem się nieco lepiej, a dzięki krótkiemu odpoczynkowi mogłem zregenerować siły. Rozejrzałem się, korzystając z chwili wolnego czasu. Tsunade rozmawiała z Danzo, pewnie na temat dotychczasowych postępów, natomiast medyczni ninja powoli zbierali się do szukania rannych w lesie. Gdy wszyscy znaleźli się już na placu, powiedziano nam o kolejnym etapie walki.
Walki z samymi shinobi z ANBU. Przełknąłem ślinę.
- Nie patrz się na nich jak jakaś owieczka.
Zmarszczyłem brwi. Dlaczego ten głos wydobywa się z dziwnego miejsca? Nie sądzę, by powiedział to ktoś znajdujący się obok mnie. Rozejrzałem się szukając osoby, która może patrzyła na mnie czekając na odpowiedz, ale nic takiego się nie wydarzyło. Czułem, że stanie się coś złego, ale odepchnąłem od siebie moje obawy - tyle razy już się tak czułem, a nic się nie stało.
Stanąłem naprzeciw mego przeciwnika, wpatrując się w jego maskę. Czy mam czekać na jakiś znak, kiedy zacznie się walka? Spojrzałem na Danzo, ale w tym momencie, mężczyzna ruszył w moją stronę, wyciągając broń/
- Odskocz. JUŻ!
Wykonałem to od razu, nawet nie zastanawiając się nad swoimi czynami.
- Odskok, zaatakuj z prawej, uważaj na jego lewą rękę, próbuje cię zmylić - wciąż słyszałem ten szept w mojej głowie. Ostatnim razem słyszałem go podczas nocowania na biwaku. Powoli czułem jak coś we mnie narastało, gdy ja próbowałem jakoś zagłuszyć ten głos. Ale niestety nic nie działało.
Podczas gdy ja patrzyłem coraz bardziej intensywnie na mojego przeciwnika, czułem, jak z moim ciałem coś się dzieje. Powoli traciłem na nim władzę, a samo zaczęło zmieniać kształt.
Po chwili całkowicie byłem bierny w tym co robiłem. Czułem wyłaniającą się ze mnie czakrę, która szukała ujścia na zewnątrz, przybierając kształt psa.
- Czy teraz nie jest lepiej? Spójrz tylko jak na ciebie patrzą.
Spojrzałem oczami demona na ludzi wokół mnie. Odsunęli się, szykując do ataku. A ja nawet nie mogłem nic powiedzieć.
- Dlaczego ma być lepiej?! Oni się mnie boją!
Poczułem delikatne uderzenie i po chwili znajdowałem się w nieznanym mi pokoju. Było ciemno, kilka zapalonych świeczek oświetlało puste pomieszczenie. W drugim końcu znajdowały się drzwi, zza których wylewała się ta dziwna aura.
- Opierasz się, a właśnie tego chciałeś. Stać się na tyle silnym, by inni cię dojrzeli - głos odbijał się basem od ścian. Podszedłem do drzwi, widząc różne pieczęcie znajdujące się wokół nich. Złapałem za klamkę i z lekkim drżeniem rąk, pociągnąłem je w swoją stronę. Otworzyły się ukazując w środku, dwa szare ślepia patrzące na mnie zza mgły. Odskoczyłem na bezpieczną odległość, patrząc na to dziwne stworzenie. Ono także mi się przyglądało, z lekkim znudzeniem.
- Czemu w tobie są tak sprzeczne uczucia?
Nie odpowiedziałem.
- W głębi serca chcesz stać się na tyle silny by pokazać innym potęgę swojej rodziny. Chcesz by dostrzegli w tobie potencjał, który odrzucali od samej akademii, sądząc, że nic z ciebie nie będzie. Wiesz, że mogę ci to zapewnić? Jeśli tylko powiesz, sprawię, że będą cię szanować. Będziesz ich p r z e r a ż a ć.
Spojrzałem w jego ślepia. Czułem jak słowa same cisnęły mi się na usta, zaślepiony gniewem, który mnie wypełnił.
- Czy ty siebie słyszysz? Potęga nie polega na zastraszaniu przyjaciół! To właśnie bliskie mi osoby sprawiły, że jestem na tyle silny, by być z siebie dumnym.
- Czy właśnie tak zachowują się przyjaciele? Nawet Hokage właśnie się od ciebie odsuwa, pozwalając atakować cię ANBU. Zdradza cię.
- Nie prawda. Wypełnia swój obowiązek, jakim jest ochrona wioski. Sam bym się zabił, gdyby nastała taka potrzeba. Ona wie co robi, dlatego właśnie ona została naszym bohaterem,naszą ostoją bezpieczeństwa. Nie takie demony jak ty.
Jego aura nieco się zmniejszała, z każdym moim słowem.
- Jak się zwiesz?
- Hainu - wymruczał, szczerząc swoje psie kły.
- Więc, Hainu, nie masz prawa atakować moich przyjaciół. Nie wiem co we mnie robisz, nie wiem jak się tu znalazłeś, ale nie masz prawa robić tych wszystkich rzeczy.
- Nie chcesz mojej mocy? Gardzisz nią?
- Gardzę wszystkim co zmienia ludzi poprzez strach.
- A więc dobrze - demon najwyraźniej nieco się zawiódł - Skoro mówisz, że to oni dają ci siłę, pomogę ci ich chronić. Moja moc jak i czakra są od dzisiaj twoje.
Poczułem jak na moim lewym policzku pojawia się mała, czerwona pieczęć. Poczułem delikatne ukłucie, a po chwili głos dochodzący z bardzo daleka. Czy to głos Kazu?
- Kto to?
Nawet nie zastanawiałem się nad odpowiedzią.
- Przyjaciel, który odmienił moje życie - wyszeptałem, po czym straciłem przytomność.
<Kazuhiko?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz