Czas wokół mnie spowolnił. Wybuch sprawił, że uderzyłem głową w pobliski dom przez co nie rozumiałem co się dzieje przez kilka dobrych chwil. Akamaru podniósł mnie z ziemi jednym mocnym pociągnięciem by pokazać mi w jakiej sytuacji znajduje się mój towarzysz walki. Deidara powoli szedł w jego kierunku, formując w dłoni kolejne stworzonko, które zapewne miało przynieść śmierć jego przeciwnikowi. Zrobiłem krok w jego stronę, jednak nogi odmówiły mi posłuszeństwa i upadłem na kolana, dłońmi opierając się o ziemię.
Musisz wstać.
Ale nie mogłem, czułem, że nie mam siły, a ciągłe atakowanie wroga zabrało mi chakrę do końca. Czy właśnie tak miał wyglądać nasz koniec?
Wstań.
Spróbowałem jednak na marne. Nogi zaczęły się trząść z ponownego wysiłku. Gdy już miałem się poddać i zamknąć oczy by nie widzieć śmierci przyjaciela poczułem jak całe moje ciało zaczyna się regenerować, a chakra znów wraca do mojego ciała. Zacząłem brać głębsze wdechy, uzmysławiając sobie, że to zasługa Hainu. Nie wiedziałem co powiedzieć dlatego poddałem się temu uczuciu, nie ruszając się z miejsca, czekałem na rozwinięcie się sytuacji. Nie chciałem zostawić Kazu samego, czułem, że właśnie ta myśl tak bardzo poruszyła moje ciało, że demon postanowił mi pomóc. Jednak bałem się ceny zapłaty za jego moc.
Nie przejmuj się tym teraz. Idź, i pokaż im dlaczego nie powinni zadzierać z Konohą.
Warknąłem na jego słowa, wpatrując się w blondyna- nie spodziewał się mojego ataku, był za bardzo zajęty mówieniem o swojej sztuce. Akamaru wskoczył na moje plecy, rozumiejąc od razu co chciałem zrobić. Oceniłem wielkość placu wokół nas, analizując by nie stworzyć jeszcze większych strat. Jednak chyba nie miałem wyboru, a informacja, że w najbliższym otoczeniu nie było cywilów, pomogła mi szybko dokonać decyzji.
Jinjū Konbi Henge: Sōtōrō
Nasze ciała zaczęły się powiększać, łącząc w jedną całość. Czułem jak mój umysł łączy się z Akamaru a nasz instynkt staje się wspólny. Musiałem przyznać, że był to drugi raz kiedy użyłem tej techniki, lecz nadal nie mogłem nadziwić się jakie to cudowne uczucie. Wzrok wyostrzył się, do moich nozdrzy zaczęło nacierać wiele zapachów, których wcześniej nie czułem - krew przeciwników i moich towarzyszy, pył, swąd dymu. Stanąłem nad Akirą jednym susłem, zmuszając przeciwnika do wycofania się. Guy znikną mi z oczu, chciał jak najdalej wybawić drugiego napastnika. Nachyliłem głowę na tyle by znalazła się dosłownie centymetry nad twarzą Kazuhiko i chwyciłem go za ubranie, uważając by nie uszkodzić jego ciała. Posadziłem go na swoim grzbiecie, postanawiając, że będę jego tarczą co do ataków, w końcu wolałem bym to ja obrywał. Poczułem jak przez moje ciało przelewa się chakra, tylko po to by zasilić wyczerpane zapasy przyjaciela.
- Atakuj i nie przejmuj się mną, zrób wszystko co możesz - mruknąłem, wyszczerzając z Akamaru kły. Obydwie głowy skierowały się w stronę przeciwnika, a Kazu znalazł się na mojej głowie. - Tylko pamiętaj, nie umiem zbyt długo korzystać z tej formy. Musimy go osłabić do momentu aż nikt nie przyjdzie.
Chłopak kiwnął głową na znak zgody i przyjął bojową postawę. Rozszerzyłem łapy by mieć lepszą przyczepność do podłożą i ruszyłem.
Kazuhiko?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz