niedziela, 12 kwietnia 2020

Od Kazuhiko cd. Akiry - Event

Zaraz po tym, kiedy ziemia osunęła się pod moimi nogami od wybuchu, przeturlałem się po zakurzonej ulicy i niemal momentalnie wstałem. Walka zapowiadała się niezwykle energicznie. Nacierające ataki nie pozwalały mi chociaż na chwilę zebrać myśli. Zdenerwowany przygryzłem wargę i użyłem Byakugan'a.
Cienkie, błękitne strużki charky połączone były z wirującymi nad naszymi głowami kukłami. Władający nimi shinobi obserwował bacznie każdy z naszych ruchów. Jego towarzysz zaś grzebał rękoma w zwisającej z jego ramienia torby. Złotowłosy uśmiechał się szeroko, zdając sobie sprawę z łatwego zwycięstwa.
W tamtym też momencie, Akira użył jedną z silniejszych technik klany Inuzuka. Dzięki Shikyaku no Jutsu chłopak przypadł do ziemi. Niemal natychmiastowo przybrał postać bardziej podobną do bestii. Szanse, że przeżyjemy do przybycia pomocy wzrosły. Wierzyłem w swojego kompana i jego siłę.
Wysłany przez Akirę Akamaru, przebiegł obok mnie i po chwili zniknął w zgliszczach. Zrozumiałem intencje swojego przyjaciela - wysłał psa, by odnalazł Guy'a. Zadanie niemal niemożliwe, znając naszego mistrza.
Kolejnym zręcznym unikiem, przeciąłem ledwo dostrzegalne nici. Lalka z trzaskiem rozbiły się o ziemię. Z niemałą satysfakcją spojrzałem na swojego przeciwnika Na jego twarzy nie malowały się jednak żadne uczucia.
- Twój kundel wziął nogi za pas - odparł spokojnie, kierując głowę ku Akirze. Kiedy cudem pojawi się tutaj Guy, wątpię, że nasz wróg będzie dalej tak pewny siebie. Mistrz może i jest głupi, ale siły mu nie brakuje.
Sekundę rozproszenia wykorzystał drugi członek Akatsuki. Otoczyły nas malutkie lewitujące będące jego dziełem pajączki. Dzięki Byakugan'owi dostrzegłem znajdujące się w nich ogniska chakry. Wybuch jednego spowoduje ekspozycję eksplozję kolejnych. Widząc pierwszą iskrę, zrozumiałem, że nie mam czasu do stracenia.
Momentalnie przysunąłem do siebie Akirę. Kolejno, szybkim uderzeniem w znajdującą się pod nami ziemię, wzbiłem w górę kamienne ściany. Naturalna tarcza ochroniła nas przed wybuchami, rozpadając się w czasie ostatniej eksplozji.
Całkowicie pokryci ziemią, ale na szczęście cali, stanęliśmy do dalszej walki. Nim chmura kurzu opadła, Akira bez słowa zaatakował blondyna, zbijając go z nóg. Mój kompan z zaciętością zadawał kolejne ciosy. Chciałem choć trochę podzielać jego wiarę. Dla mnie, byliśmy już straceni na starcie. Nasze szanse właściwie nie istnieją. Westchnąłem ciężko, wpatrując się w swojego przeciwnika. Zginąć za wioskę to największy zaszczyt, prawda?
Lalkarz posiadał wyjątkową budowę linii chakry - po kilku dekunkach wpatrywania się w niego, zdałem sobie sprawę, że nie mam do czynienia  z człowiekiem. Centrum jego mocy stanowił obiekt pośrodku ciała. Serce? Nie wyglądało.
Jedna rzecz była jednak pewna. Zniszczenie głównego ogniska chakry to mój cel. Przystąpiłem do ataku. Najpierw skok z lewej, później dopadłem z lewej. Lalka. Szybki unik i uderzenie. Kilka desek posypało się po ziemi, jednak zmuszony zostałem do wycofania się. Zmniejszenie dystansu będzie niełatwe.
Poleganie wyłącznie na Byakuganie w tym momencie nie wystarczy. Kolejny raz przygryzłem wargę i zerknąłem w stronę walczącego Akiry. Żyje. Po upewnieniu się, powróciłem myślami do problemu zmierzenia się z lalkarzem. Zniszczenie jego lalek nie należy do najprostszych rzeczy. Każda kolejna wydaje się silniejsza.
Postanowiłem więc postawić wszystko na swój żywioł. Zdawałem sobie jednak sprawę, że operowanie podłożem na tak ograniczonej przestrzeni będzie trudne. Nie mogę pozwolić na większe zniszczenia wioski. Uderzyłem tonfą w ulicę, a w miejscu, w którym niedawno stał mój przeciwnik wystrzelił w górę kawał ziemi. Członek Akatsuki odskoczył zaskoczony, a ja powtórzyłem atak jeszcze kilkakrotnie. Każdorazowo bez oczekiwanych skutków. Dystans jedynie się zwiększał, a szalejące nad moimi głowami lalki uniemożliwiały bardziej produktywny atak.
Wtedy też kątem oka dostrzegłem zielony błysk za którym rozbrzmiewało głośne szczekanie. Sekundę później mym oczom zmaterializował się nie kto inny, jak sam Mistrz Guy. Mężczyzna z zadziornym uśmiechem na ustach, poprawiał włosy, obrzucając wyzywającym spojrzeniem przeciwników.
Akira podbiegł do Akamaru i pogłaskał psa. Pojawienie się nauczyciela sprawiało, że nasze marne szanse wzrosły na mniej marne, ale dalej tragiczne. Fakt, Guy to niesamowicie silny i sprawny shinobi, ale w starciu z dwoma wytrenowanymi członkami Akatsuki również jest bezsilny. Oczywiście nie dawał tego po sobie poznać. Zginie z uśmiechem na ustach. Chyba, że pojawi się jakiś dobrze wytrenowany ninja i nam pomoże. Oczywiście, ja i Akira również jesteśmy świetnie zapowiadającymi się wojownikami, ale do poziomu naszych wrogów brakuje nam wielu lat. Chociaż swoją drogą, nasza przyszłość stoi aktualnie pod znakiem zapytania.
 - Gdzie się Mistrz podziewał? - zapytałem, podchodząc do Guy'a. Nigdy nie myślałem, że kiedykolwiek będę się cieszyć na jego widok. Akira dołączył do nas chwilę później.
- Wiosna młodości przybywa zawsze na czas! - odpowiedział wymijająco, gładząc swoją grzywkę Westchnąłem zmarnowany i pokręciłem głową. Jesteśmy straceni.
- Świetnie - odparłem zmarnowany. - Co mamy robić?
Guy na chwilę spoważniał i zmierzył wzrokiem nieniecierpliwionych (i lekko zaskoczonych) przeciwników.
- A co to za dziwadło? - Blondyn wskazał ręką na naszego mistrza. Zielona Bestia zaśmiał się jednak głośno i wyprostował.
- Wybaczcie chłopcy, że was to tego zmuszam - Mistrz zwrócił się do nas. - Ale nie mamy wyjścia. Musimy bronić naszej wioski. Skupcie się i włóżcie w tę walkę całą waszą młodość!
Kończąc wypowiedź, rzucił się na przeciwników. Zapowiada się długi dzień. Chyba, że wszyscy zginiemy przed nadejściem wieczoru.
Akira?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Template by