czwartek, 16 kwietnia 2020

Od Akiry cd Kazuhiko - Event

Czułem się coraz bardziej bezradny. Każdy mój cios był odpierany, jakby umiał wyczytać ruchy z mowy mojego ciała. Jego włosy śmigały w każdą stronę, denerwując i zasłaniając obraz. Miałem ochotę wyrwać mu te kudły. Myślałem tylko o tym by ich opóźnić. Być może damy wtedy czas innym by zdołali się przegrupować i wymyślić jakiś dobry plan. Kazuhiko wyglądał jak prawdziwy wojownik. Obserwował, wyciągał wnioski i atakował. Patrząc na niego zapierało mi dech w piersi i czułem, że jestem z niego dumny. Nie wiedziałem dlaczego, ale wtedy poczułem, że mając go w drużynie jestem bezpieczny i mam w końcu osobę, której mogę zaufać. Fuyuko także była silna, lecz nie spędzaliśmy z nią tyle czasu by bardziej się zintegrować. 
Złocistowłosy z daleka spojrzał w moją stronę, wycierając twarz z potu. Być może był lepszym ninja, lecz szybkością i zażartością mu nie odstępowałem. Pewnie nie spodziewał się takiego obrotu spraw. Spojrzał także na mojego towarzysza.
- Coś za bardzo mu się przyglądasz, kochasiu - mruknął na tyle cicho, że tylko ja go usłyszałem. Moje ręce samoistnie zacisnęły się w pięści i czułem tą mroczną energię próbującą się ze mnie wydostać. Już miałem odwarknąć coś w jego stronę, gdy o moją rękę otarło się coś miękkiego. Akamaru stanął pewnie na nogach, wpatrując się w przeciwnika. Nasz mistrz także się znalazł. Ulga ogarnęła częściowo moje ciało. Czułem, że nasze szanse wzrosły, bo Akatsuki wyglądało na lekko zdziwionych. Wycofali się by zbadać nowo przybyłą osobę. Wiedzieli, że jest silniejszy od nas. 
- A gdzie Fuyuko? 
- Pomaga przy ewakuacji mieszkańców. Prawdziwe walki na tym etapie poznawczym...Nie wiem czy coś by z tego wyszło, przeszkadzalibyście sobie - Guy nawet na mnie nie spojrzał. Kiwnąłem głową, a już po sekundzie rzucił się do ataku. Kazu ruszył za nim z dziką precyzją atakując przeciwnika, który miał teraz większy problem z przewidzeniem jego ruchów. Podczas gdy lalkarz miał na głowie dwie atakujące go osoby, ja postanowiłem zapewnić rozrywkę jego towarzyszowi. Ruszyłem do ataku, nie pozwalając mu pomóc partnerowi. Syknął gniewnie, gdy moje pazury mignęły mi milimetry przez twarzą, a kosmyk włosów poleciał w powietrze. Poczułem taką dziką satysfakcję, że na krótką chwilę moje emocje złączyły się z tymi od Hainu. Wyszczerzyłem kły w uśmiechu, widząc na twarzy przeciwnika wściekłość. Kopnął mnie, a cios posłał mnie kilka metrów do tyłu. Zaorałem ziemię pazurami by nie uderzyć budynek znajdujący się za mną. Akamaru skoczył na niego, uniemożliwiając dobicie mnie w kilku krokach. \Walczyliśmy razem, wspólnie się chroniliśmy i atakowaliśmy. Podczas walki wyglądaliśmy pewnie jak kudłate coś z zębami i pazurami.
- Mam cię dość - powiedział i ruszył na mnie z całą swoją siłą.
Skok, odepchnięcie, unik, atak, nie trafiłem. Kunai znalazł się w moim ręku jako przedłużenie dłoni. Gdy czułem, że coraz bardziej odpycha mnie w tył, poczułem wewnętrzne szarpnięcie i padłem na ziemię. Sekundę po tym, w miejscu, w którym stałem nastąpił wybuch.
Obserwuj, nie tylko atakuj
Cienie zaczęły wić się na moich dłoniach, lecz o dziwo demon nie próbował przejąć władzy nad moim ciałem. Akatsuki zaatakował ponownie, najwyraźniej widząc, że szala zwycięstwa przechyliła się na jego stronę. Z coraz większego poczucia bezsilności zacząłem się pocić tracić poczucie terenu. Uderzałem w miejsca, które wydawały się nie zabezpieczone, lecz on wciąż je blokował i wykonywał kontrę. Nagle, gdy już myślałem, że stracę głowę, cios w brzuch odrzucił go do tyłu, a Kazuhiko stanął obok mnie. Jego ubranie było w nieładzie, ubranie zniszczone i brudne. Spojrzałem na niego zdziwiony, podczas gdy pomagał mi wstać. Moje nogi zaczęły delikatnie drzeć, ale gdy cień z rąk przeniósł się na nogi, ból minął od razu. Guy znajdował się daleko od nas, wodząc przeciwnika jak najdalej od nas. Czy próbował go odciągnąć byśmy zajęli się jego partnerem i później do niego dołączyli?
Przycupnąłem na czworaka przy ziemi, szczerząc kły. Zaufam Hainu, zrobię wszystko by nie być dla Roszpunki bezużyteczną kulą u nogi. 


<Kazuhiko?>

niedziela, 12 kwietnia 2020

Od Kazuhiko cd. Akiry - Event

Zaraz po tym, kiedy ziemia osunęła się pod moimi nogami od wybuchu, przeturlałem się po zakurzonej ulicy i niemal momentalnie wstałem. Walka zapowiadała się niezwykle energicznie. Nacierające ataki nie pozwalały mi chociaż na chwilę zebrać myśli. Zdenerwowany przygryzłem wargę i użyłem Byakugan'a.
Cienkie, błękitne strużki charky połączone były z wirującymi nad naszymi głowami kukłami. Władający nimi shinobi obserwował bacznie każdy z naszych ruchów. Jego towarzysz zaś grzebał rękoma w zwisającej z jego ramienia torby. Złotowłosy uśmiechał się szeroko, zdając sobie sprawę z łatwego zwycięstwa.
W tamtym też momencie, Akira użył jedną z silniejszych technik klany Inuzuka. Dzięki Shikyaku no Jutsu chłopak przypadł do ziemi. Niemal natychmiastowo przybrał postać bardziej podobną do bestii. Szanse, że przeżyjemy do przybycia pomocy wzrosły. Wierzyłem w swojego kompana i jego siłę.
Wysłany przez Akirę Akamaru, przebiegł obok mnie i po chwili zniknął w zgliszczach. Zrozumiałem intencje swojego przyjaciela - wysłał psa, by odnalazł Guy'a. Zadanie niemal niemożliwe, znając naszego mistrza.
Kolejnym zręcznym unikiem, przeciąłem ledwo dostrzegalne nici. Lalka z trzaskiem rozbiły się o ziemię. Z niemałą satysfakcją spojrzałem na swojego przeciwnika Na jego twarzy nie malowały się jednak żadne uczucia.
- Twój kundel wziął nogi za pas - odparł spokojnie, kierując głowę ku Akirze. Kiedy cudem pojawi się tutaj Guy, wątpię, że nasz wróg będzie dalej tak pewny siebie. Mistrz może i jest głupi, ale siły mu nie brakuje.
Sekundę rozproszenia wykorzystał drugi członek Akatsuki. Otoczyły nas malutkie lewitujące będące jego dziełem pajączki. Dzięki Byakugan'owi dostrzegłem znajdujące się w nich ogniska chakry. Wybuch jednego spowoduje ekspozycję eksplozję kolejnych. Widząc pierwszą iskrę, zrozumiałem, że nie mam czasu do stracenia.
Momentalnie przysunąłem do siebie Akirę. Kolejno, szybkim uderzeniem w znajdującą się pod nami ziemię, wzbiłem w górę kamienne ściany. Naturalna tarcza ochroniła nas przed wybuchami, rozpadając się w czasie ostatniej eksplozji.
Całkowicie pokryci ziemią, ale na szczęście cali, stanęliśmy do dalszej walki. Nim chmura kurzu opadła, Akira bez słowa zaatakował blondyna, zbijając go z nóg. Mój kompan z zaciętością zadawał kolejne ciosy. Chciałem choć trochę podzielać jego wiarę. Dla mnie, byliśmy już straceni na starcie. Nasze szanse właściwie nie istnieją. Westchnąłem ciężko, wpatrując się w swojego przeciwnika. Zginąć za wioskę to największy zaszczyt, prawda?
Lalkarz posiadał wyjątkową budowę linii chakry - po kilku dekunkach wpatrywania się w niego, zdałem sobie sprawę, że nie mam do czynienia  z człowiekiem. Centrum jego mocy stanowił obiekt pośrodku ciała. Serce? Nie wyglądało.
Jedna rzecz była jednak pewna. Zniszczenie głównego ogniska chakry to mój cel. Przystąpiłem do ataku. Najpierw skok z lewej, później dopadłem z lewej. Lalka. Szybki unik i uderzenie. Kilka desek posypało się po ziemi, jednak zmuszony zostałem do wycofania się. Zmniejszenie dystansu będzie niełatwe.
Poleganie wyłącznie na Byakuganie w tym momencie nie wystarczy. Kolejny raz przygryzłem wargę i zerknąłem w stronę walczącego Akiry. Żyje. Po upewnieniu się, powróciłem myślami do problemu zmierzenia się z lalkarzem. Zniszczenie jego lalek nie należy do najprostszych rzeczy. Każda kolejna wydaje się silniejsza.
Postanowiłem więc postawić wszystko na swój żywioł. Zdawałem sobie jednak sprawę, że operowanie podłożem na tak ograniczonej przestrzeni będzie trudne. Nie mogę pozwolić na większe zniszczenia wioski. Uderzyłem tonfą w ulicę, a w miejscu, w którym niedawno stał mój przeciwnik wystrzelił w górę kawał ziemi. Członek Akatsuki odskoczył zaskoczony, a ja powtórzyłem atak jeszcze kilkakrotnie. Każdorazowo bez oczekiwanych skutków. Dystans jedynie się zwiększał, a szalejące nad moimi głowami lalki uniemożliwiały bardziej produktywny atak.
Wtedy też kątem oka dostrzegłem zielony błysk za którym rozbrzmiewało głośne szczekanie. Sekundę później mym oczom zmaterializował się nie kto inny, jak sam Mistrz Guy. Mężczyzna z zadziornym uśmiechem na ustach, poprawiał włosy, obrzucając wyzywającym spojrzeniem przeciwników.
Akira podbiegł do Akamaru i pogłaskał psa. Pojawienie się nauczyciela sprawiało, że nasze marne szanse wzrosły na mniej marne, ale dalej tragiczne. Fakt, Guy to niesamowicie silny i sprawny shinobi, ale w starciu z dwoma wytrenowanymi członkami Akatsuki również jest bezsilny. Oczywiście nie dawał tego po sobie poznać. Zginie z uśmiechem na ustach. Chyba, że pojawi się jakiś dobrze wytrenowany ninja i nam pomoże. Oczywiście, ja i Akira również jesteśmy świetnie zapowiadającymi się wojownikami, ale do poziomu naszych wrogów brakuje nam wielu lat. Chociaż swoją drogą, nasza przyszłość stoi aktualnie pod znakiem zapytania.
 - Gdzie się Mistrz podziewał? - zapytałem, podchodząc do Guy'a. Nigdy nie myślałem, że kiedykolwiek będę się cieszyć na jego widok. Akira dołączył do nas chwilę później.
- Wiosna młodości przybywa zawsze na czas! - odpowiedział wymijająco, gładząc swoją grzywkę Westchnąłem zmarnowany i pokręciłem głową. Jesteśmy straceni.
- Świetnie - odparłem zmarnowany. - Co mamy robić?
Guy na chwilę spoważniał i zmierzył wzrokiem nieniecierpliwionych (i lekko zaskoczonych) przeciwników.
- A co to za dziwadło? - Blondyn wskazał ręką na naszego mistrza. Zielona Bestia zaśmiał się jednak głośno i wyprostował.
- Wybaczcie chłopcy, że was to tego zmuszam - Mistrz zwrócił się do nas. - Ale nie mamy wyjścia. Musimy bronić naszej wioski. Skupcie się i włóżcie w tę walkę całą waszą młodość!
Kończąc wypowiedź, rzucił się na przeciwników. Zapowiada się długi dzień. Chyba, że wszyscy zginiemy przed nadejściem wieczoru.
Akira?

niedziela, 5 kwietnia 2020

Od Akiry cd Kazuhiko - Event

Już z pierwszymi promienieniami słońca czułem, że nadchodzi jeden z niewielu teraz ciepłych dni. Jeszcze przez chwilę leżałem pod kołdrą, napawając się ciepłem kołdry, by po chwili zrzucić ją w części na ziemię i wstać na równe nogi. Akamaru od razu pojawił się przy mojej nodze zapewne nie śpiąc już od dłuższego czasu. Moje myśli powędrowały do mojego parntera, kóry obiecał poczekać na mnie przed siedzibą Hokage.
- Trzeba się ruszyć, Kazu nie lubi czekać - mruknąłem drapiąc go pod brodą. Spojrzałem na mój podręczny plecak z bronią w środku. Dlaczego Hokage kazała teraz codziennie nosić ją ze sobą?

~*~

Wybiegłem z budynku za psem. Najwyraźniej musiało się coś stać, bo nigdy tak nie robił. Poślizgnąłem się kilka razy na schodach biegnąc za nim, ale nawet na chwilę nie zwolniłem kroku. Wybiegliśmy na ulicę, wokół wybuchły już mniejsze i większe potyczki, niszcząc powoli naszą wioskę. Nie umiałem oszacować ilu jest wszystkich przeciwników, ale wskakując na jeden z budynków zobaczyłem, że najwięcej walczących jest przy wjeździe. Akamaru przystanął na chwilę i już wiedziałem dlaczego tak postąpił. Pod gruzami leżała dziewczynka, której matka bezsensownie próbowała ją wyciągnąć, nie zważając na co dzieje się wokół. Cywile przez nagły atak nie dali rady się ukryć.
Zeskoczyłem na ziemię, podbiegając do nich. Sprawdziłem po drodze czy droga jest czysta i stanąłem obok kobiety każąc jej się przesunąć. Na początku nie chciała mnie posłuchać, wylewając łzy i krzycząc o pomoc. Powoli zacząłem usuwać gruz wokół dziewczynki z małą pomocą Akamaru. Uważając by ściana się nie zawaliła, podniosłem ją delikatnie czekając aż mój towarzysz wyciągnie spod niej dziecko. Delikatnie złapał ją za kołnierz i zaczął ciągnąc w naszą stronę. Już po chwili kobieta przytuliła ją mocno do siebie, a ja odprowadziłem je do najbliższego oddziału, który zajmował się ewakuacją. Postanowiłem wrócić do swojej drużyny, pewnie mnie teraz szukają. Pobiegłem w drogę powrotną nagle zauważając znaną mi sylwetkę. Kazu wbiegł w jedną z uliczek, nie zauważając mnie. Już miałem go zawołać, gdy zobaczyłem, że budynek obok niego zaczął się zapadać, wydłużyłem krok w porę, by pociągnąć go w swoją stronę, samemu unikając mniejszych kamieni.

C h o l e r a.
Dwie postacie stojące przed nami nie wyglądały jakby miały pójść dalej, nie przejmując się takimi dwoma młodziakami jak ja i Kazu. Same ich szaty nie wskazywały na nic dobrego - Akatsuki i to już na początku wyjścia. Westchnąłem, nadal trzymając chłopaka za ubranie, czułem się tak bardziej pewny siebie. 
- Skończmy tą robotę szybko - usłyszałem głos jednego z nich. Na początku nie przysłuchiwałem się ich rozmowie, analizując nasze położenie i rozkład siły. I do czego doszedłem? Do naszego kompletnego upadku.
- Słuchaj, musimy ich jakoś zająć dopóki mistrz się nie znajdzie, co znając jego może zając dłuższą chwilę - wyszeptałem tak cicho by tylko Roszpunka mogła mnie usłyszeć. Zobaczyłem delikatne kiwnięcie głowy co oznaczało, że myślał o tym samym. Tylko jak my mamy to zrobić? 
Nagły ruch przerwał moje przemyślenia i jak jeden mąż odskoczyliśmy od siebie. W miejscu gdzie przed chwilą byliśmy znajdowała się dziura. Nawet nie dadzą się zastanowić. Chyba będę musiał się zdać na intuicję partnera i na swój instynkt. Kazu wylądował na dachu pobliskiego budynku, przyglądając się naszym przeciwnikom. Blond kucyk zawirował w powietrzu a w moje nozdrza dostał się dość dziwny zapach. Z wyższej pozycji miałem widok na całą wioskę. W niektórych miejscach w powietrze podnosiła się chmara dymu, słychać było zewsząd odgłosy walki. Akatsuki znalazło sobie chyba jakiś sprzymierzeńców. 
Naszego mistrza nie było nigdzie widać.
Mężczyźni nie atakowali, jedynie przyglądali się naszym poczynaniom tak samo jak my. Miałem dość tej niepewności, a Akamaru jedynie zapiszczał. Za jednym z przybyszy na walkę czekały dwie lalki, lewitując spokojnie w powietrzu.
- Sasori, może byś pomógł? - Kazuhiko spojrzał się na niego, dostrzegłem wokół jego oczu charakterystyczne żyłki. Widziałem, że w jego głowie toczyła się masa myśli jak najlepiej to wszystko rozegrać. A ja oczywiście stałem i nie wiedziałem co robić.
Zabij ich, przecież to proste.
Przymknąłem zirytowany oczy. Naprawdę?
Nie odpowiedziałem mu, widząc, że niejaki Sasori szykuje się do ataku. Jego lalki poszybowały w naszą stronę, niszcząc wszystko co napotkały. Po chwili wokół nas latały dachówki oraz kawałki domów, a my jedynie co mogliśmy robić to unikać ich ataków. Kunai zabłysnął w powietrzu gdy Roszpunka zaczęła oddawać ataki. Podczas gdy on zręcznie unikał ciosów dwóch marionetek na raz, zobaczyłem dziwne białe istoty zaczynające biegać wokół nas. Gdy jedno z nich wlazło mi na rękę, zobaczyłem niewielkiego rozmiaru pająka - to od niego bił ten dziwny zapach, który wyczułem na początku. Wtedy zrozumiałem, że nie mamy czasu na czekanie. Musimy działać sami.
Walka trwała w najlepsze. Podczas gdy Kazu walczył dostojnie z bijącą od niego pewnością siebie, ja po krótkiej wymianie ciosów odskakiwałem na bok. Może byłem dobrym wojownikiem, ale w takich sytuacjach nie umiałem panować nad swoimi emocjami. Bałem się o Akamaru, Hokage, naszego mistrza, a przede wszystkim o...Kazuhiko. Gdy z pełną siłą dotarło to do mnie, poczułem odmienne uczucie niż do które czułem do tej pory.
- Shikyaku no Jutsu - moje ręce momentalnie ułożyły się by wykonać technikę. Poczułem jak moje kły wydłużają się, pazury rosną, a oczy wyostrzają obraz. Hainu poruszył się gdzieś w moim umyśle, patrząc na całą sytuację moimi oczami. Więc co teraz Roszpunko? Spojrzałem w jego kierunku, widziałem jak jego wzrok ląduje na psie, stojącym obok mnie.
- Akamaru, idź poszukaj naszego mistrza i go tu przyprowadź - powiedziałem stanowczym tonem, jednak zobaczyłem, że się waha. Nie chciał mnie zostawić samego. - Idź.
Po chwili poczułem za sobą delikatny wiatr i pies zniknął.
- Twój kundel wziął nogi za pas - lalkarz nawet na chwilę się nie uśmiechnął.
Blondynek uśmiechnął się za to, a moje oczy rozszerzyły się. Pajączki otoczyły nas z każdej nie stron, przez to że ich nie obserwowaliśmy.

<Kazuhiko?>
Template by