Strony

niedziela, 8 marca 2020

Od Taogetsu do Saeko

Wstałem wyjątkowo wcześnie. Emocje wzięły górę nad zmęczeniem. Dzisiaj bowiem miałem pierwsze spotkanie ze swoją nową drużyną. Uśmiech nie znikał mi z twarzy, kiedy zakładałem czyste ubranie oraz sprawdzałem ilość swoich shurikenów. Nie wziąłem ich jednak zbyt wiele. I tak nigdy nie trafiam. 
- Wychodzę! - zawołałem, zeskakując ze schodów. Automatycznie skierowałem się w stronę drzwi. Przed opuszczeniem domu powstrzymała mnie jednak mama. Nie podzielała mojej ekscytacji, przedłużając moje cierpienie związane z oczekiwaniem i zmuszając do zjedzenia śniadania. Przewróciłem oczami i usiadłem za stołem. 
W końcu udało mi się opuścić naszą posesję. W międzyczasie jeszcze raz wróciłem się do pokoju, ponieważ w całym zamieszaniu zapomniałem o swoim trójzębie. Wiedziałem, że nie będzie mi potrzebny na pierwszym spotkaniu, ale pragnąłem pokazać się z jak najlepszej strony. 
W podskokach kierowałem się w stronę umówionego miejsca zbiórki. Wtedy zauważyłem idącą przede mną znajomą postać. 
- Kazuhiko! - Chłopak nie odwrócił się, dalej idąc i wpatrując się przed siebie. Nie mogłem pozwolić, by Hyūga tak po prostu mnie zignorował. Dlatego też zawołałem jeszcze raz głośniej: - Kazu!
Shinobi zatrzymał się, wzdychając głośno. Długie włosy spłynęły po jego ramionach, kiedy odwrócił głowę w moim kierunku. Podbiegłem, a kiedy znalazłem się odpowiednio blisko, objąłem go ręką. 
- Witaj, Taogetsu - przywitał się swoim typowym, pozbawionym emocji głosem. Uwolnił się również z mojego objęcia. Kazuhiko na prośbę Hokage, zaraz po tym jak przeprowadziłem się do Kraju Ognia, oprowadził mnie po okolicy i wyjaśnił strukturę wszystkich egzaminów oraz misji. Kilka razy udało nam się nawet razem potrenować. Chociaż ninja wydawał się dość oschły, zdążyłem go polubić. 
- Dobrze cię widzieć! - Uśmiechnąłem się do chłopaka. Po dzierżonych w dłoniach torbach, wywnioskowałem, że właśnie wracał z zakupów. - Słuchaj, dzisiaj mam pierwsze spotkanie ze swoją drużyną. 
- Doprawdy? - Kazu uniósł brwi i poprawił trzymaną siatkę. - Nie chcesz się zapewne spóźnić, prawda? Nie będę cię zatrzymywać, idź przodem. Powodzenia. 
Chociaż wyczułem, że shinobi najprawdopodobniej próbuje mnie zbyć, postanowiłem postanowiłem posłuchać jego rady. Pożegnałem się więc z przyjacielem i pobiegłem w stronę wejścia do wioski. To tam pani Kurenai zaplanowała zbiórkę. Nie mogłem doczekać się, by spotkać się ze swoją sensei. Znałem ją jedynie z opowieści. Chociaż wydawała się wspaniałą kunoichi, popularnością nie doruwnywała rozpoznawanym w całej wiosce Kakashi'emu czy Guy'owi. Oczywiście w żadnym wypadku mi to nie przeszkadzało. Na pewno będzie świetną nauczycielką!
Bardziej jednak ciekawili mnie moi nowi towarzysze z drużyny. Nie znałem ich nawet z imion. Swoją drogą, Kazuhiko był jednym rówieśnikiem, którego dane mi było poznać. 
Z tego też powodu wizja zdobycia nowych przyjaciół od kilku dni spędzała mi sen z powiek. Zastanawiałem się, jacy będą moi nowi współtowarzysze. Miałem nadzieję, że szybko się dogadamy. W końcu, od teraz przez jeszcze długi czas będziemy zmuszeni współpracować. 
Z każdym kolejnym metrem moja ekscytacja sięgała zenitu. Biegiem pokonywałem kolejne uliczki, aż w końcu dotarłem do miejsca docelowego. Słońce nie było jeszcze wysoko na widnokręgu. Właściwie, do spotkania miałem jeszcze godzinę. Wyruszyłem wcześniej w obawie przed spóźnieniem. Dodatkowo, nie istniała możliwość, żebym spokojnie przesiedział ten czas w domu.  
Zmęczony biegiem, przysiadłem na ziemi. Odpiąłem zawieszoną u mojego paska butelkę, którą momentalnie opróżniłem. Rozejrzałem się za jakimkolwiek sklepem, aby uzupełnić zapas. Na szczęście jeden znajdował się w pobliżu. 
Resztę pozostałego czasu spędziłem leżąc na ławce przy wejściu do wioski. Pomimo nadchodzącej wiosny, dalej było cholernie zimno. Wcześniej nie odczułem panującego chłodu i teraz żałowałem, że nie zabrałem cieplejszego płaszcza. Westchnąłem głośno, obserwując unoszącą się z mych ust mgiełkę. Wtedy też usłyszałem kroki. Podniosłem głowę i ujrzałem zbliżającą się do mnie kobietę. Miała gęste, ciemne włosy oraz niespotykanie czerwone oczy. Poderwałem się z miejsca. 
- Pani Kurenai? - zapytałem z nadzieją. Stojąca przede mną kunoichi zmierzyła mnie wzrokiem.
- Tak. Ty musisz być Hōzuki Taogetsu, prawda? - odparła z lekkim uśmiechem. - Miło mi cię poznać. 
Radość ogarnęła całe moje ciało. Energicznie pokiwałem głową.
- Długo czekasz? - zapytała, dosiadając się obok mnie na ławce. 
- Skądże. Przed chwilą przyszedłem. - Podrapałem się po karku. Nie było potrzeby, żeby mówić jej jak niesamowicie nudziłem się przez ostatnią godzinę. 
- Niedługo pewnie przyjdzie reszta. - Kurenai rozejrzała się. Wydawała się równie podekscytowana, co ja. 
- Jaki mamy plan na dzisiaj? - zapytałem. Nie mogłem dłużej czekać. Musiałem to wiedzieć. 
- Zdradzę ci jedynie, że ruszamy na misję - odpowiedziała tajemniczo, przybierając na chwilę poważny wyraz twarzy. - Resztę wyjaśnię, kiedy zgromadzi się cała drużyna. 
W tym momencie poczułem jak rozpiera mnie jeszcze większa ekscytacja. Chęć poznania nowych towarzyszy zeszła na drugi plan. Czeka nas misja. Najprawdziwsza na świecie misja!
Wtedy też zauważyłem idącą w naszym kierunku dziewczynę. Na tle innych mieszkańców wioski wyróżniała się niezwykle długimi, czerwonymi włosami. Od razu domyśliłem się, że wywodzi się z klanu Uzumaki. Wymieniłem spojrzenia z Kurenai, która potakująco kiwnęła głową. 
Dziewczyna ledwo podeszła do nas, kiedy zerwałem się z miejsca i złapałem ją za dłonie. Kunoichi, trochę niższa ode mnie, cofnęła się o krok, najpewniej zaskoczona. 
- Jestem Taogetsu - przywitałem się, przysuwając się bliżej. - Mam nadzieję, że nasza współpraca będzie owocna. 
  
Saeko?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz