Cicho zamknąłem za sobą drzwi w taki sposób by nie było mnie słychać. Zdjąłem buty przy wejściu a kiedy się wyprostowałem, wzdrygnąłem się widząc przed sobą postać mojej matki. Zamrugałem parę razy wciągając głośno powietrze do płuc. Saki zauważając moją reakcje posłała w moją stronę przepraszający uśmiech. Jej delikatna dłoń spoczęła na moim ramieniu a wzrok był pełen troski. Położyłem swoją dłoń na jej zaczynając opowiadać o tym jak minął mi dzisiejszy dzień. Na mojej twarzy gościł przyjazny wyraz. Moja matka straciła mowę ale nie straciła słuchu. Nigdy nie czytałem o tym w jaki sposób nagle przestała mówić ale wiem że pierwsze dni były dla niej traumatyczne. Nie mogła się z tym pogodzić, wielokrotnie wpadała w panikę i mimo że nie miała żadnej fizycznej rany, bardzo cierpiała. Była niebezpieczna nie tylko dla innych ale przede wszystkim dla siebie. Na szczęście Tetsuya, mój ojciec był w stanie doprowadzić Saki Watari do normalnego funkcjonowania. A przynajmniej na tyle na ile mógł obdarowując kobietę silnym uczuciem. Po dziś dzień widać skutki w jej umęczonej twarzy. Utrata jednego ze zmysłów jest okropnym doświadczeniem. Nie wydaje mi się żeby można było je odzyskać, a nawet jeśli wymaga to zakazanych technik z użyciem elementu poświęcenia.
Z każdym moim wypowiedzianym słowem robiła przeróżne miny. Kobieta bogata w wiele reakcji, z której nauczyłem się czytać jak z otwartej księgi.
-A teraz jestem już tutaj, w domu. Jak tobie minął dzień? -spytałem szukając wzrokiem kartki papieru.
Saki podczas mojej nieobecności spisywała notatki z całego dnia w swoim dzienniczku. Tytuł dzienniczka nie jest mi znany, pierwszą stronę z tytułem wyrwała i gdzieś ukryła albo spaliła. W każdym razie kiedy pragnęła mi coś powiedzieć wystarczyło, że podsunęła mi pod nosem zapisaną stronę dziennika albo osobną kartkę, jeśli to prośba. Dziś nie było wyjątku, moja matka dumnie podała mi zapisaną stronę dziennika. Czytałem go na głos robiąc przerwy że coś skomentować krótko w uprzejmy sposób. Po zakończeniu zamknąłem dziennik i uśmiechnięty podałem go matce.
-To był bardzo udany dzień, dla mnie i dla ciebie matko - powiedziałem kładąc dłonie na jej ramionach. Kobieta pocałowała mnie w czoło pokazując swoją miłość i wdzięczność.
W dalszym ciągu zjedliśmy obiad, który uprzednio przygotowała. Zachwycałem się jej kuchnią, ponieważ była w tym wyśmienita. Podobno przemycała elementy z kuchni Ishigakure. Zastanawiam się jednak co było powodem opuszczenia rodzinnej wioski. Mogłem się jedynie domyślać. Drugą część dnia spędziłam na treningu genjutsu, które koszmarnie mi idzie. Na tle innych umiejętności wypada najgorzej. Mam zdecydowanie lepsze predyspozycje do Ninjutsu oraz szeroko pojętego Bukijutsu. Widząc, że jednak trenowanie tej dziedziny jest frustrujące, postanowiłem przerzucić się na techniki Taijutsu. To również w pewien sposób u mnie kuleje, lecz przynosi jakiekolwiek efekty. Brakowało tylko osoby, z którą mogłem trenować, a do Might Guy’a niekoniecznie chciałem iść. Szanuję jego zdolności, ale to naprawdę irytujący człowiek. Dla rozluźnienia, na sam koniec użyłem dobrze mi znanej techniki uwolnienia stali. Złożyłem dłonie formując pieczęć ptaka i skupiłem się zamykając oczy. Stal była wszechobecna więc skupiłem swój umysł na konkretnym kształcie. Musiałem doprowadzić podstawową umiejętność do perfekcji. Szukałem kunai’ów oraz shurikenów świadczących o ludzkiej obecności. Ku mojemu zdziwieniu, naprawdę to poczułem. Na ułamek sekundy ale jednak. Otworzyłem gwałtownie oczy lekko się rozpraszając lecz dłonie nadal trzymając w tym samym ułożeniu. Stal wciąż do mnie mówiła, niewyraźnie, bezkształtna.
-Nie wiem kim jesteś ale jeżeli też chciałeś albo chciałaś trenować, nie krępuj się - odezwałem się ze skupieniem próbując na nowo wyczuć w tym samym miejscu stal.
[Ktoś?]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz