Strony

czwartek, 7 listopada 2019

Od Kazuhiko cd. Akiry

Cała ta sytuacja była dla mnie dziwna. Akira płaczący w łóżku w obecności Hokage i mistrza. Przyglądałem się wszystkiemu zaskoczony. Czy właśnie z powodu tego demona Tsunade kazała mi mieć chłopaka na oku? Było to pewne. Najbardziej jednak zdziwiło mnie zaparcie kolegi z drużyny, gdy zostałem wyproszony z sali. Czy naprawdę moja obecność była dla niego tak ważna? W pewien sposób ucieszyłem się, że mi ufa. Inaczej nie chciałby żebym został, prawda? 
Wywołanie Hainu okazało się trudniejsze, niż sądziliśmy. Akira prosił go, by udowodnił Hokage, że jest niegroźny, ale demon postanowił milczeć. Ostatecznie skończyło się na "spróbujemy jeszcze raz, gdy będziesz gotowy panować nad jego mocą". Jasnowłosy chłopak siedział zdenerwowany na łóżku. Wzrok na nim skupiły wszystkie osoby w sali. Domyślałem się, że na pewno czuje się niekomfortowo. Sprawy nie polepszył Guy, który w pewnym momencie zaczął się cicho śmiać, mrucząc pod nosem "siła młodości". Tsunade chyba zauważyła niezręczność momentu i szepnęła coś na ucho do pielęgniarki. 
- No dobrze, Akira jest już pewnie zmęczony, porozmawiamy o tym jutro - zarządziła. W tamtym momencie wszyscy zaczęli iść w stronę drzwi.
- Kazu? - usłyszałem za sobą znajomy głos. - Możesz na chwilę zostać?
Poczekałem więc, jak reszta opuści salę. Podszedłem do łóżka chłopaka, omijając leżącego na ziemi psa.
- Coś się stało? - zapytałem, siadając na krześle obok.
- Ja... - zaczął niemrawo, wpatrując się w kołdrę na swoich kolanach. - Nie wiem...
Pokiwałem głową. Rozumiałem, o co chodziło Akirze. Został postawiony przed nowym wyzwaniem. Niesamowicie trudnym. Wiedziałem jednak, że poradzi sobie. Nie jest słaby, a zdobywając panowanie nad demonem, osiągnie całkowicie inny poziom mocy.
- Nie masz przecież czego się bać - odparłem. Nie wyglądał na przekonanego. Westchnąłem przeciągle. W tamtym momencie nie wiedziałem, co mną kierowało, ale położyłem na jego głowie rękę i rozczochrałem jego jasne włosy. - Nikt przecież nie pozwoli cię tu skrzywdzić.
Akira spojrzał na mnie zaskoczony. Widząc jego oczy, domyśliłem się, że poczuł się trochę lepiej.
- Nie zapominaj tylko, że wielka moc wiążę się z wielką odpowiedzialnością. Demon to demon, nie możesz polegać na nim cały czas i tak dalej - zacząłem. Czułem ogromną potrzebę powiedzenia mu wszystkiego, co myślę na ten temat. - Nie powinieneś wierzyć na słowo Hainu, od tej chwili jesteś za niego odpowiedzialny.
Ostatnie zdanie raczej nie podniosło go na duchu. Wydawało się, że analizuje każde moje słowo. Słusznie. Nawet jeśli sam domyślał się konsekwencji swojego wyboru, czułem, że ktoś powinien go o tym uświadomić.
- Nie pocieszacz - zaśmiał się nerwowo, spoglądając na mnie.
- Nie po to tu jestem. - Wzruszyłem ramionami. - Postrzegaj mnie jako ten pesymistyczny, cichy głos swojego rozsądku.
Wbrew pozorom, trochę zazdrościłem Akirze. Jeśli dobrze to rozegra, może zdobyć ogromną moc. Ryzyko jest duże, ale na pewno sobie poradzi. Konoha na tym zyska.
- Robi się późno. - Wstałem z krzesła i spojrzałem w stronę okna. Na zewnątrz było już dosyć ciemno. - Spotkamy się jutro, dobrze? Śpij dobrze!
***
Czekałem na Akirę. Minęło kilka dni od kiedy opuścił szpital. Mimo wszystko, dopiero teraz mogliśmy się spotkać. Według Guy'a, na misje było jeszcze za wcześnie, ale to tylko kwestia czasu, gdy gdzieś nas zabierze.
Siedziałem na kamiennych schodach na obrzeżach miasta. Hane leżał na moich kolanach, mrucząc wesoło. Głaskałem go po brązowym łebku. Zajęty swoim kotem, dopiero po chwili zdałem sobie sprawę z obecności chłopaka. Swoją drogą, to on mnie zaprosił.
- Cześć, Kazuhiko! - powiedział i przysiadł się obok mnie. Akamaru stał obok niego, merdając ogonem.
- Dobrze wyglądasz - odparłem na przywitanie. - Hainu cię już nie męczy?
- Ostatnio milczy - odpowiedział, opierając twarz o ręce oparte na kolanach. - Nie mam pojęcia, co się dzieje.
- Rozumiem - przytaknąłem. - Swoją drogą, coś się stało? Nieczęsto spotykamy się poza misjami. Czy to ta mistyczna przyjaźń w drużynie?
Akira uśmiechnął się delikatnie.
- Myślałem, że moglibyśmy razem poćwiczyć... Ostatnio wspomniałeś, że chciałbyś wybyć z domu na jakiś czas.
- Pamiętałeś? Powadź więc. - Wstałem z miejsca, uprzednio biorąc kota na ręce.
Plac treningowy był częstym miejscem spotkań shinobi. Wielu geninów i uczniów akademii właśnie ćwiczyło rzuty do celu lub podstawowe ruchy walk. Znalezienie dogodnego miejsca na trening nie należało do najprostszych.
- Zimno - marudziłem, okrywając się szczelniej puchatym szalikiem. Akira zostawił plecak na ziemi, gdy w końcu udało nam się zająć odpowiedni teren. Wspólnie doszliśmy do wniosku, że trening będzie polegał na walce. Jasnowłosy musi w końcu wrócić do pełni sprawności nim wyruszymy na misję. 
Ledwo zaczęliśmy, a usłyszałem za sobą znajomy, najbardziej irytujący na świecie głos. 
- Kazuhiko! - Odwróciłem się w stronę Yuu. Dzieciak i jego znajomi stał za mną. Dlaczego musieliśmy ich spotkać? 
- Co chcesz? - mruknąłem. Przerwali nam ćwiczenia. I to najpewniej z błahego powodu. Zerknąłem w stronę zaskoczonego Akiry. Nigdy nie mówiłem mu o sytuacji w moim domu. Zaczynało być coraz bardziej niezręcznie. 
- Mama powiedziała, że nauczysz mnie rzucać shurikenami! 
"Mamą"? To nie jest jego matka. Skrzywiłem się nieznacznie. Wiedziałem jednak, że chłopiec nie podda się łatwo. 
- Idź znaleźć jakiś cel. Nieruchomy tym razem, zaraz przyjdziemy, weźmiemy tylko rzeczy - poleciłem. Yuu wraz z kolegami zaczął biec w stronę jakiejś tarczy. 
- Nie wiedziałem, że masz brata. - Reakcja Akiry nie zdziwiła mnie. Nie chciałem go teraz tym męczyć i wyjaśniać wszystkiego od początku. 
- Bo jestem jedynakiem - odparłem spokojnie. - To długa historia. Chodźmy, bo ten dzieciak nie da mi spokoju w domu. 
Yuu stał już obok tarczy i starał się rzucić shuriken tak, by trafić w sam środek. Aczkolwiek za każdym razem chybiał. 
- Kazuhiko! - zawołał na mój widok. Wyglądał na zadowolonego. - Co mam robić?
- Trafiać - mruknąłem. - Na początku musisz przyjąć dobrą postawię. Nie bądź sztywny i skup się na celu. To prostsze być nie może. 
Yuu wlepił we mnie zaskoczone spojrzenie. 
- Mam ci pokazać? - Nie był to szczyt moich marzeń. Podniosłem jeden z shurikenów i rzuciłem nim w stronę tarczy. Trafiłem w sam środek. 
- Jesteś niesamowity! Celujesz tak dobrze jak tata!
Jego słowa zaskoczyły mnie. "Jak tata"? Ryou, zwykły piekarz potrafi perfekcyjnie rzucić do celu? Spojrzałem na Akirę, zastanawiając się czy nie podzielić się z nim przemyśleniami. Ostatecznie porzuciłem ten pomysł. Bałem się, że odbierze to źle i uzna, że jestem przewrażliwiony. Może tylko ja szukam dziury w całym? 
- Akiro - zwróciłem się do kolegi z drużyny, tak by zajęte rzucaniem dzieci nie dosłyszały. - Przepraszam za to wszystko. Wierz mi, że też mam dość.

<Akira?> 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz