Dogoniłem mistrza. Akira został gdzieś z tyłu, ale postanowiłem się tym nie przejmować. Może się zgubi i zrezygnuje.
- I co o tym sądzisz? - Guy zagadał do mnie swoim jak zwykle entuzjastycznym głosem.
- Naprawdę chcesz wiedzieć? - zapytałem, mierząc go wzrokiem. Nie chciałem się wypowiadać.
- Raduje to moje serce! - odparł, po czym zaczął się głośno śmiać.
- Mistrzu, chyba nie zrozumiałeś.
Nie odpowiedział, bo skupił całą swoją uwagę na biegnącym w naszym kierunku Akirze. Dlaczego on jest taki czerwony? Przebiegł z dziesięć metrów, niemożliwe, by się zmęczył. Chociaż chłopak nie musi być geniuszem, tak jak ja. Obserwowałem go do momentu, aż stanął przy naszym mistrzu.
- W sumie chyba za bardzo nie pomyślałem - Guy wybuchnął śmiechem, drapiąc się po karku - Nie jesteśmy przygotowani!
Nie zdziwiłem się. Mistrz odwalał takie rzeczy kilka razy w miesiącu. Westchnąłem cicho.
- Ale, nie martwcie się moje kiełki młodości! Na jutrzejszy ranek macie być przygotowani najlepiej jak możecie.
- Jakie to upierdliwe - skomentował Akira. Spojrzałem na niego. Zastanawiałem się, jak silny jest ów chłopak. Najpewniej jego umiejętności są związane ze stojącym obok niego psem. Inazuka. Wtedy nasz wzrok się spotkał. Spojrzałem ponownie na mistrza, łapiąc się na tym, że pewnie przez dłuższą chwilę gapiłem się Akirę.
- Nie będzie nas w wiosce ze dwa, trzy dni - kontynuował sensei. - Zabierzcie wszystkie niezbędne rzeczy i widzimy się tutaj o tej samej porze. Nie mogę się doczekać!
- To znaczy, że mogę już iść do domu? - mruknąłem, mając nadzieję, że to koniec.
- Zdaje się, że tak. - Guy zaczął energicznie kiwać głową. - Wykorzystajcie waszą młodość jak najlepiej! Do zobaczenia jutro!
Kończąc wypowiedź stanął na rękach i odbiegł na nich w stronę lasu. Przyzwyczajony do takich widoków, odwróciłem się plecami do Akiry i skierowałem się w stronę swojego domu. Już planowałem dzisiejszy trening. Muszę popracować trochę nad Hakke Rokujuuyonshou. Prawie całkowicie to opanowałem, jednak nigdy nie zaszkodzi poćwiczyć.
Przeszedłem już spory kawałek. Cały czas słyszałem za sobą kroki. Odwróciłem się poirytowany. To Akira.
- Jeszcze chwila i pomyślę, że mnie śledzisz - zwróciłem się do niego. Czego ten chłopak chce?
- Mieszkam w tym samym kierunku - wyjaśnił. Dobra. Może mieć rację. Wzruszyłem ramionami i rzuciłem na odchodne:
- Jeśli Guy mówi, że wyprawa będzie trwać dwa dni, wrócimy dopiero za tydzień. Bądź na to gotowy.
Na szczęście moja dzielnica była zaraz za rogiem. Wróciłem do domu i niemal natychmiast przystąpiłem do treningu.
Wieczorem znalazłem dosyć dużą torbę, do której spakowałem ubrania, suchy prowiant i inne niezbędne rzeczy. Wyczyściłem tonfę i sprawdziłem swój zapas broni rzucanej. Musiałem uzupełnić senbon i byłem gotowy na jutrzejszą wyprawę. Nakarmiłem kota i postanowiłem się wyspać. Czeka mnie trudna wyprawa. Poczułem niemiłe ukłucie w brzuchu. Będę musiał spędzić kilka dni z nimi. To będzie długa misja.
Rankiem pożegnałem się z mamą i udałem się na miejsce zbiórki. Byłem pierwszy. Powoli zbliżała się wyczekiwana godzina. Guy i Akira zjawili się niemal w tym samym czasie.
- Pan feudalny jednej z osad, oddalonej od nas o dzień drogi, poprosił nas o opiekę nad jego córką w czasie nadchodzących uroczystości. - Mistrz wyjaśnił nam cel misji. Dlaczego musimy opiekować się jaką dziewczyną? Jestem wojownikiem, nie niańką. Nie mogłem się jednak kłócić. To moja pierwsza misja tego typu. Dodatkowo pierwsza z kimś z drużyny. Akira miał ze sobą dosyć duży plecak. Chyba wziął sobie moją radę do serca. Wyprawy z Guy'em były długie i męczące. Zawsze znajdował jakąś okazję do podarowania mi lekcji życia. To wydłużało te męczarnie.
- Zbierzcie w sobie całą swoją siłę młodości i ruszamy! - zawołał i skocznym krokiem ruszył drogą. Spojrzałem na Akirę. W jego oczach dostrzegłem ciekawość. Musi być podniecony ma myśl o wyprawie. Biedny, jeszcze nie zna naszego mistrza. Wiedząc, że droga będzie długa i pewnie niełatwa, postanowiłem związać włosy w kucyka. Będzie mi chłodniej i nie będę przeszkadzał nimi siedzącemu na moim ramieniu kotu.
Nienawidzę lata. Jest za gorąco. Nawet o tak wcześniej godzinie! Co będzie później? Mistrz wesoło prowadził pochód. Co jakiś czas rzucił jakimś drętwym żarcikiem, z którego śmiał się tak, jakby zaraz miał wypluć sobie płuca. Akira wyglądał na równie zmarnowanego, co ja.
- Chłopcy! - zawołał Guy, mniej-więcej w połowie drogi. - Jesteśmy na trasie, gdzie często atakowani są podróżni. Od teraz wszyscy mamy się na baczności!
Tylko tego nam brakowało. Niespodziewanych ataków. Domyśliłem się, że sensei celowo obrał kurs przez ten las. Chciał nas przetestować.
- Byakugan! - Dzięki swoim oczom łatwiej było mi zauważyć wrogów. Na szczęście okolica na tę chwilę była czysta. Nie dostrzegłem żadnej czakry należącej do człowieka.
- Czysto - zwróciłem się do towarzyszy, kontynuując podróż. Im szybciej tam dotrzemy, tym szybciej wrócimy.
- I co o tym sądzisz? - Guy zagadał do mnie swoim jak zwykle entuzjastycznym głosem.
- Naprawdę chcesz wiedzieć? - zapytałem, mierząc go wzrokiem. Nie chciałem się wypowiadać.
- Raduje to moje serce! - odparł, po czym zaczął się głośno śmiać.
- Mistrzu, chyba nie zrozumiałeś.
Nie odpowiedział, bo skupił całą swoją uwagę na biegnącym w naszym kierunku Akirze. Dlaczego on jest taki czerwony? Przebiegł z dziesięć metrów, niemożliwe, by się zmęczył. Chociaż chłopak nie musi być geniuszem, tak jak ja. Obserwowałem go do momentu, aż stanął przy naszym mistrzu.
- W sumie chyba za bardzo nie pomyślałem - Guy wybuchnął śmiechem, drapiąc się po karku - Nie jesteśmy przygotowani!
Nie zdziwiłem się. Mistrz odwalał takie rzeczy kilka razy w miesiącu. Westchnąłem cicho.
- Ale, nie martwcie się moje kiełki młodości! Na jutrzejszy ranek macie być przygotowani najlepiej jak możecie.
- Jakie to upierdliwe - skomentował Akira. Spojrzałem na niego. Zastanawiałem się, jak silny jest ów chłopak. Najpewniej jego umiejętności są związane ze stojącym obok niego psem. Inazuka. Wtedy nasz wzrok się spotkał. Spojrzałem ponownie na mistrza, łapiąc się na tym, że pewnie przez dłuższą chwilę gapiłem się Akirę.
- Nie będzie nas w wiosce ze dwa, trzy dni - kontynuował sensei. - Zabierzcie wszystkie niezbędne rzeczy i widzimy się tutaj o tej samej porze. Nie mogę się doczekać!
- To znaczy, że mogę już iść do domu? - mruknąłem, mając nadzieję, że to koniec.
- Zdaje się, że tak. - Guy zaczął energicznie kiwać głową. - Wykorzystajcie waszą młodość jak najlepiej! Do zobaczenia jutro!
Kończąc wypowiedź stanął na rękach i odbiegł na nich w stronę lasu. Przyzwyczajony do takich widoków, odwróciłem się plecami do Akiry i skierowałem się w stronę swojego domu. Już planowałem dzisiejszy trening. Muszę popracować trochę nad Hakke Rokujuuyonshou. Prawie całkowicie to opanowałem, jednak nigdy nie zaszkodzi poćwiczyć.
Przeszedłem już spory kawałek. Cały czas słyszałem za sobą kroki. Odwróciłem się poirytowany. To Akira.
- Jeszcze chwila i pomyślę, że mnie śledzisz - zwróciłem się do niego. Czego ten chłopak chce?
- Mieszkam w tym samym kierunku - wyjaśnił. Dobra. Może mieć rację. Wzruszyłem ramionami i rzuciłem na odchodne:
- Jeśli Guy mówi, że wyprawa będzie trwać dwa dni, wrócimy dopiero za tydzień. Bądź na to gotowy.
Na szczęście moja dzielnica była zaraz za rogiem. Wróciłem do domu i niemal natychmiast przystąpiłem do treningu.
Wieczorem znalazłem dosyć dużą torbę, do której spakowałem ubrania, suchy prowiant i inne niezbędne rzeczy. Wyczyściłem tonfę i sprawdziłem swój zapas broni rzucanej. Musiałem uzupełnić senbon i byłem gotowy na jutrzejszą wyprawę. Nakarmiłem kota i postanowiłem się wyspać. Czeka mnie trudna wyprawa. Poczułem niemiłe ukłucie w brzuchu. Będę musiał spędzić kilka dni z nimi. To będzie długa misja.
Rankiem pożegnałem się z mamą i udałem się na miejsce zbiórki. Byłem pierwszy. Powoli zbliżała się wyczekiwana godzina. Guy i Akira zjawili się niemal w tym samym czasie.
- Pan feudalny jednej z osad, oddalonej od nas o dzień drogi, poprosił nas o opiekę nad jego córką w czasie nadchodzących uroczystości. - Mistrz wyjaśnił nam cel misji. Dlaczego musimy opiekować się jaką dziewczyną? Jestem wojownikiem, nie niańką. Nie mogłem się jednak kłócić. To moja pierwsza misja tego typu. Dodatkowo pierwsza z kimś z drużyny. Akira miał ze sobą dosyć duży plecak. Chyba wziął sobie moją radę do serca. Wyprawy z Guy'em były długie i męczące. Zawsze znajdował jakąś okazję do podarowania mi lekcji życia. To wydłużało te męczarnie.
- Zbierzcie w sobie całą swoją siłę młodości i ruszamy! - zawołał i skocznym krokiem ruszył drogą. Spojrzałem na Akirę. W jego oczach dostrzegłem ciekawość. Musi być podniecony ma myśl o wyprawie. Biedny, jeszcze nie zna naszego mistrza. Wiedząc, że droga będzie długa i pewnie niełatwa, postanowiłem związać włosy w kucyka. Będzie mi chłodniej i nie będę przeszkadzał nimi siedzącemu na moim ramieniu kotu.
Nienawidzę lata. Jest za gorąco. Nawet o tak wcześniej godzinie! Co będzie później? Mistrz wesoło prowadził pochód. Co jakiś czas rzucił jakimś drętwym żarcikiem, z którego śmiał się tak, jakby zaraz miał wypluć sobie płuca. Akira wyglądał na równie zmarnowanego, co ja.
- Chłopcy! - zawołał Guy, mniej-więcej w połowie drogi. - Jesteśmy na trasie, gdzie często atakowani są podróżni. Od teraz wszyscy mamy się na baczności!
Tylko tego nam brakowało. Niespodziewanych ataków. Domyśliłem się, że sensei celowo obrał kurs przez ten las. Chciał nas przetestować.
- Byakugan! - Dzięki swoim oczom łatwiej było mi zauważyć wrogów. Na szczęście okolica na tę chwilę była czysta. Nie dostrzegłem żadnej czakry należącej do człowieka.
- Czysto - zwróciłem się do towarzyszy, kontynuując podróż. Im szybciej tam dotrzemy, tym szybciej wrócimy.
<Akira?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz