Strony

środa, 1 lipca 2020

Od Saeko do Taogetsu - Event

Nie było czasu na nic, kiedy wrogowie zaatakowali z zaskoczenia. Moi rodzice jako wykwalifikowani medycy udali się w bardziej bezpieczne miejsce by stamtąd móc pomóc wiosce. Ja natomiast jako przykładny shinobi ruszyłam na pomoc rannym. Dzwoniło mi w uszach, a swoje bicie serca słyszałam sto razy głośniej niż zazwyczaj. Adrenalina dawała się we znaki i ciężko było opanować swoje emocje. Ludzkie krzyki i zawodzenie wcale niczego również nie ułatwiały. Krew, ogień i ruiny porozwalanych domów. Dołączając do swojej drużyny postanowiłam użyć techniki Kage Bunshin no Jutsu dla usprawnienia misji ratunkowej, samej będąc blisko swoich towarzyszy. Nie mam zamiaru zginąć, a w samotnej potyczce nie miałam wcale szans patrząc na zniszczenia jakie zdążyli dokonać. Coś obok mnie wybuchło. Szybko odwróciłam głowę zamykając oczy. Próbowałam cokolwiek wymyślić. W tym właśnie momencie moje zapędy przywódcze zaczynały się uaktywniać stawiając siebie ponad swoich towarzyszy a nawet samą Kurenai. Gdy otworzyłam oczy, zobaczyłam tylko mignięcie jakiejś broni, a potem lód Sory powstrzymujący stal przed uderzeniem. Gdy tylko pył i kurz opadł na ziemię, naszym oczom ukazał się jeden mężczyzna w czarnym płaszczu z czerwonymi chmurami. “Gdzieś musiał znajdować się drugi z nich, ale przez to zamieszanie nie potrafię go dostrzec”, stwierdziłam w myślach gorączkowo rozglądając się dookoła siebie. Musiał znajdować się gdzieś indziej, ponieważ kolejny wybuch rozległ się dalej od nas. Błyskawicznie wpadłam na pewien pomysł. 
-Taogetsu, walcz z nim! - mówię pospiesznie, stanowczo patrząc na niego surowym spojrzeniem. -Sora będzie twoją tarczą, już! -dodaję tym razem również do swojego drugiego towarzysza 
-A co z tobą? - odezwał się Sora ale ja jedynie zgromiłam go wzrokiem. 
-Wykonać! - naciskam sama zaczynając odpieczętowywać swoją broń. 
-Mam rozumieć, że to dar dla Jashin-samy? Świetnie! Im więcej tym lepiej! - zaśmiał się białowłosy szarpnięciem ręki wyrywając kosę z lodowych objęć. 
-Fanatycy będą używać taijutsu - zwracam się ostatni raz do Taogetsu, który migiem ruszył na Akatsuki. 
Nie sądziłam, że mnie posłucha. Mocniej zaciskając dłoń na rękojeści zerkam na Kurenai z poważnym wyrazem ale w oczach mogła dostrzec nieme przeprosiny z mojej strony. Stanęłam obok Sory, który tylko spojrzał na mnie pytająco. Bez słowa uniosłam miecz przed klatkę piersiową. Wydawało mi się jakby wszystko ucichło, ale ja nawet nie potrafiłam usłyszeć charakterystycznego szczęku zetkniętych ze sobą ostrzy. Trójząb nastolatka okazał się być strzałem w dziesiątkę. Przez nietypowość używanych przez nich oboje broni, o wiele częściej się blokowali. Sora próbował wspomagać z dystansu swojego kolegę, a ja po prostu stałam jak taki kołek i obserwowałam. Gromadziłam informację, patrząc się na wszystko co poruszało się w moim otoczeniu. Moje jasne oczy zatrzymały się na rosłym mężczyźnie przyodzianym w ten sam płaszcz co białowłosy. Rozchyliłam usta na moment widząc jego oblicze. Wydawał się o wiele groźniejszy od swojego partnera. Nie wróżyło to niczego dobrego. Stanęłam twarzą naprzeciwko niego, ale ten długo mi się nie przyglądał. Zerknął tylko na walczących. 
-Hidan, czy ja naprawdę muszę robić wszystko za ciebie? - odezwał się do niego ciemnoskóry. Teraz również dostrzegłam jego nietypowe oczy. “Ma jakąś niecodzienną technikę”, stoję nerwowo zerkając na dwójkę swoich towarzyszy. 
-Zamknij się, Kakuzu! Rozwalaj tę wioskę, a ja wezmę się za te dzieciaki. A jak skończysz to złożę ich w ofierze mojemu Panu! - zaśmiał się uderzając w trójząb Taogetsu. 
-Nie wydaje mi się, byśmy mieli umrzeć dla Jascośtam - wykrzyknął pewny siebie Hozuki. Odepchnął kosę Hidana jednocześnie go raniąc. Jashinista odskoczył do tyłu dotykając rany i z zawiścią wymierzył kosą w stronę dumnego chłopaka. 
-Nie daruję ci tego! Zginiesz marnie! -poruszył się nerwowo w tym miejscu pozwalając by krew spływała na ziemię. Kiedy wreszcie się uspokoił zaczął nacierać zdecydowanie mocniej i agresywniej. Sora na szczęście błyskawicznie reagował tworząc lodowe bariery. Uniosłam podbródek zerkając na Kakuzu. Nie zamierzałam go atakować jako pierwsza. Członek Akatsuki uraczył mnie w końcu swoim spojrzeniem marszcząc niebezpiecznie przy tym brew. Kurenai stanęło tuż obok mnie, karcąco na mnie zerkając.  Wiedziałam, że nie postąpiłam właściwie wydając polecenia swoim kompanom ale wiem co robię. 
-Co o tym wszystkim myślisz? -odezwała się bacznie obserwując Kakuzu. Gdzieś w tle słychać było kolejne wybuchy.
-Białowłosy świrus do tej pory nie użył ani jednego ninjutsu i nie wiem czego on tak naprawdę używa. Jego kosa jest nieporęczna do zwykłego zabijania, a ten drugi… nie podoba mi się również - przymrużyłam lekko oczy obserwując walkę Taogetsu z Hidanem. 
-Jest ich dwóch i skoro oboje byli w stanie dokonać niewyobrażalnych zniszczeń. A co do twojego zachowania, porozmawiamy później -dodała już ostrzej niż dotychczas.
Udałam, że niekoniecznie przejmuje się rozmową, która na mnie czekała po zakończeniu inwazji. Zerknęłam na nią przelotnie i nerwowo się poruszyłam błyskawicznie wracając do moich kompanów. Kontynuowałam obserwację walki Taogetsu z Hidanem zaczynając pojmować mechanizm w jakim działał srebrnowłosy - a raczej jego braku. Walczył chaotycznie, za wszelką cenę próbując zbliżyć swoje ostrza do skóry mojego członka drużyny. Nie celował w punkty newralgiczne więc liczyłam na szczęście Hozukiego i nie da się zranić. Martwiłam się natomiast o stan ich chakry, na ile wystarczą zasoby Sory nim będę musiała sama ich wspomóc. Również nie dawał mi spokoju Kakuzu, rosły mężczyzna, który po prostu stał i się przyglądał. Nie mogłam jednak zwrócić na niego całej swojej uwagi, ponieważ sytuacja z Hidanem zaczynała się pogarszać. Obracając między moimi palcami rękojeść miecza wpadłam stając na potrójnej kosie wbijając jej najdłuższe ostrze w ziemię. Tym samym korzystając z okazji z półobrotu kopnęłam Taogetsu odpychając kawałek dalej. 
-Chcesz być pierwsza? Nie ma sprawy, kobiety mają pierwszeństwo - pewny siebie uśmieszek jeszcze się poszerzył, a ostrym szarpnięciem wyciągnął kosę z nadzieją, że stracę równowagę. Ja jednak przeturlałam się i choć nieporadnie, to zachowałam swoją równowagę mocno trzymając miecz aby go nie zgubić. Hidan wydał z siebie dziwny okrzyk zadowolenia szarżując na moją osobę. Przygotowałam się do użycia techniki Suiton: Mizukagami no Jutsu. Wstawając przede mną powstała okrągła tafla wody, w której odbijała się postać z Akatsuki. Zdecydowanym ruchem położyłam wodne lustro, a z jej powierzchni wyszedł klon srebrnowłosego wykonujący te same ruchy. Tuż przed zderzeniem się ze sobą shinobi spojrzałam na Taogetsu.
-Atakuj go teraz! -wydaję kolejne polecenie, które po chwili ochoczo wykonuje Hozuki. 
-Tylko więcej nie rób mi takich niespodzianek- odpowiada jeszcze, a ja tylko kiwam głową. Zastanawiałam się, czy jego determinacja wynikała z mojego zaangażowania czy faktu, że pozwoliłam mu się zająć dalej walką. Wzrokiem odszukałam Sorę, który z bezpiecznej odległości był gotowy pomóc osłaniając nas przed atakami. 
-Odpocznij, ja się zajmę teraz resztą - mówię stanowczo i już chciałam dołączyć do Hozukiego. 
-Widzę, że wczułaś się w moją rolę -uszczypliwy głos Kurenai lekko zbił mnie z tropu. -Ten drugi, wyczuwam jego chakrę w jeszcze dwóch innych miejscach w Wiosce i wciąż się przemieszczają. Wątpię, że to jest technika Kage no Bunshin, trochę różni się od niej -dodała, a ja poruszyłam się nerwowo szukając wzrokiem drugiego członka Akatsuki.
-Sensor? Więc wiesz? -za nami dało się słyszeć męski głos. 
Odwróciłyśmy głowy lekko zaskoczone tym, kiedy zdążył się przemieścić. Mistrzyni wysunęła się lekko do przodu stawiając siebie na pierwszej linii ataku. Choć sama okazała większe zdziwienie już po chwili miała hardy wyraz twarzy. Zadarłam głowę do góry przyglądając się z bliska naszemu wrogowi. Ciemna karnacja, dziwny kolor oczu i zakrywanie praktycznie całego ciała robiło na mnie dość imponujące wrażenie. Widocznie moje spojrzenie go irytowało, ponieważ zmarszczył niebezpiecznie brwi lustrując mnie od góry do dołu. Uniosłam brwi do góry gotowa do użycia swojego miecza. 
-Jesteś mózgiem tej grupy? Twoja technika była całkiem imponująca -zwrócił się w moją stronę. Byłam lekko skonsternowana. Kiwnęłam nieznacznie głową dziękując za komplement. 
-Ten idiota Hidan, nie okazuje respektu wobec żadnego swojego przeciwnika. Dlatego teraz przegrywa ten ‘pojedynek’ ze szczeniakiem -mruknął jakby sam do siebie. 
-Inna sprawa wygląda z tobą. Szanujesz swojego przeciwnika i nie dajesz się zaskoczyć -odparłam zaczynając wdrążać kolejny ryzykowny pomysł, który będę na bieżąco układała. Tak, tym razem improwizowałam używając wiedzy teoretycznej oraz tego co zdążyłam już zauważyć. 
-Jeśli nie chcesz stracić głowy -uciął szybko wyczuwając moje zamiary. 
Nagle usłyszałam krzyk Taogetsu, więc zaalarmowana odwróciłam głowę. Rozchyliłam delikatnie usta widząc chłopaka, który leżał na ziemi trzymając się za ramię. Nad nim stał srebrnowłosy, który oglądał zakrwawione ostrze. Po prostu stał, nie chciał zadać mu ostatecznego ciosu. Natomiast roześmiał się obsesyjnie sprawiając, że przeszły mnie ciarki. Odwrócił się idąc w swoją stronę. 
-Dokąd to? Nie dobijesz mnie? -odezwał się shinobi zatrzymając mężczyznę w pół kroku. 
-Wszystko będzie zaraz gotowe -odparł jedynie. 
-Co masz na myśli?- Hozukiemu odpowiedział szeroki uśmiech i parsknięcie, dalej idąc w jakieś miejsce. 
-Nie pozwolę ci dalej przejść! - wyrywa mi się, automatycznie ruszając na członka Akatsuki.
Kakuzu chciał mnie zatrzymać ale mistrzyni szybko stanęła między nami unieruchamiając shinobi. Był niezadowolony ale nie dbałam o to. Doskoczyłam do Hidana, który szczęśliwy moją błyskawiczną reakcją również nie był.
-Przecież go teraz nie zabiłem, jaki masz problem dziewucho? - stęka zasłaniając się kosą. 
-Nie jestem naiwna, cokolwiek planujesz, ja twoje plany pokrzyżuje - mówię śmiało. 
-Nie przeszkadzaj mi- odwarknął w odpowiedzi.
Zignorowałam to sama zaczynając nacierając na srebrnowłosego. Zgrabnie parowałam ataki ale nie na długo czując jak mężczyzna znacznie góruje nade mną siłą. Rzuciłam w niego mieczem i robiąc pieczęcie wykorzystałam technikę Suiton: Mizu Shuriken. Wodne shurikeny cisnęły na mężczyznę raniąc go lecz ten zdawał się tym nie przejmować. Migiem pobiegłam po miecz kątem oka obserwując poczynania Hidana, który stanął w miejscu i resztki krwi Hozukiego zlizał z ostrza. Zamachnęłam się, a ciało przeciwnika stało się całe czarne z białymi elementami. Wstrzymałam oddech, zatrzymując ostrze mojego miecz tuż przy szyi shinobi. 
-Jest bardziej inteligentna niż sądziłem - w oddali usłyszałam pomruk aprobaty. 
Znieruchomiałam oddychając ciężko. Mój najmniejszy ruch może okazać się dla nas zdradziecki. Zacisnęłam usta w cienką linię próbując nie ulec aurze srebrnowłosego. Jego aktualna pewność siebie nadmiernie przytłaczała. Zbliżył się przytykając do swojej szyi miecz. Zblizał się lubieżnie, a w oczach było widoczne pragnienie.
-A może przejdziesz na Jashinizm? Przydałyby się takie kobiety. Tylko ty i Jashin- psychopatyczny uśmiech rozjaśnił jego twarz. Mężczyzna byłby nawet przystojny gdyby nie jego fanatyzm. 
-Przydałoby się, żebyś mi coś więcej powiedział o wielebnym Jashinie - próbuję zabrać ostrze ale shinobi łapie ostrze w swoją dłoń. Za sobą słyszę krzyk Taogetsu i odwracam głowę chłodno oceniając co się stało. Chłopak trzymał się za dłoń jakby to on się zranił. Hidan szarpnął ostrzem przytykając do swojej klatki piersiowej i znów Hozuki stęknął patrząc na nas zaszokowany. Ponownie przeniosłam swój wzrok na srebrnowłosego, który był z siebie zadowolony. Szybko zerknęłam na ziemię dostrzegając ten sam znak co nosi na swoim szyi. Wyglądało na to, jakbyśmy byli w kropce. 
-Rozumiem, że to wszystko co teraz się dowiem? - przestąpiłam z nogi na nogę. 
-Musiałabyś to poczuć ale masz okazję wziąć w tym udział -w jego zaniżonym głosie wyczuwalne było podniecenie.  
-To… takie ekscytujące - poruszyłam palcami na rękojeści poprawiając uchwyt, a na twarz przywołałam uśmiech.
-Hidan…-jego partner nie zdążył nic więcej powiedzieć, gdyż Jashinista nie chciał go słuchać.
-Zamknij się Kakuzu, nie widzisz, że właśnie znalazłem kogoś kto mnie rozumie?! W dodatku to kobieta! - krzyknął oburzony. Sama się zdziwiłam, że połknął haczyk. “To faktycznie idiota”, przemknęło mi przez myśl.
-Zaraz stracisz głowę -burknął niezadowolony. 
-Marudzisz - prychnął wracając do mnie.- Ten staruch potrafi popsuć całą zabawę - westchnął zmieniając co do mnie nastawienie. Stał się bardziej… łagodny? 
-Staruch?- zdezorientowania nie musiałam udawać.
-No na młodego nie wygląda. Żyje dłużej niż ci się zdaje i jest okropnym zrzędą.
-Hidan…-niebezpieczny głos Kakuzu zmroził mi krew w żyłach, ale nie zrobił większego wrażenia na Jashiniście.
-No nie zaprzeczysz przecież faktom… A! - wydał z siebie krótki wrzask.
Coś poleciało w stronę Hidana, a ja udając przejęcie odepchnęłam go, oboje znajdując się na ziemi. Swój miecz rzuciłam gdzieś dalej pozostając bez broni przy sobie. Mężczyzna zamrugał parę razy zdziwiony. 
-To nie będzie żadna przyjemność jeśli ktoś nam będzie przeszkadzać -mruknęłam trochę zażenowana czując na sobie palące spojrzenie innych. Nie słuchałam czy ktoś do mnie krzyczał, czy też nie. 
-Szybko się uczysz -zepchnął mnie z siebie, próbując wstać. 
Korzystając ze swojej atutowej umiejętności łańcuchów, wystrzeliłam je z nadgarstków oplatając ciało Hidana. Szarpnięciem wyciągnęłam go z dziwnego kręgu. 
-Nie wiem dokładnie, na czym to wszystko polega ale nadmierna pewność siebie podczas stania w tym symbolu wzbudziło we mnie zbyt wielką podejrzliwość. Zraniłeś się w rękę i w tym samym czasie Tao zaczęła boleć ta sama dłoń. Nie chciałeś go pokonać bezpośrednio, a pośrednio łącząc się z Hozukim. Zapewne po to go zraniłeś. Nakłaniając mnie na Jashinizm chciałeś, żebym to ja go zabiła wymierzając cios w twoją klatkę piersiową. Dodatkowo podczas gdy nie podcięłam twojego gardła, komentarz twojego kompana również dał mi wiele do myślenia. Jestem bardziej inteligentna niż wam się zdawało -mocniej zacisnęłam łańcuchy z chakry zastanawiając się jak długo wytrzymam. 
Rozgryzłam dopiero część całej łamigłówki. To nawet nie jest połowa, a jeszcze ktoś musi pozbyć się tego osobnika. Zdziwiło mnie też brak jakiejkolwiek reakcji od Kakuzu, który jak stał, tak nie ruszył się ze swojego miejsca.

Taogetsu?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz