Strony

wtorek, 3 marca 2020

Od Mitsuki Do Hideyoshi

Otworzyłam powoli oczy. Przez chwilę intensywne światło mnie oślepiło, jednak po paru minutach ujrzałam przed sobą jasny sufit. Zajęło mi kolejne parę minut aby zorientować się, że był to sufit szpitala w Konosze. Próbowałam się podnieść, jednak wszystko mnie okropnie bolało. Do mojej lewej ręki była podłączona kroplówka. Zaczęłam się zastanawiać, co się stało, że skończyłam w szpitalu. Rozejrzałam się po pokoju i nikogo nie zauważyłam na sali. Obok mnie były tylko puste łóżka. Wtedy sobie przypomniałam, sobie ostatnie chwile przed moim pobytem w szpitalu... Byłam  na misji z Hideyoshim i jeszcze Fuyuko. Było dobrze, jednak w pewnym momencie nastolatek postanowił zrobić coś po swojemu, ignorując moją prośbę i sprzeciw. Z tego co pamiętam, to dostałam czymś ciężkim w tył głowy, tracąc przy tym przytomność. Z jednej strony martwiłam się o resztę drużyny, ale z drugiej miałam ochotę wypatroszyć białowłosego. Nagle drzwi do sali się otworzyły, a w nich pojawił się mój sensei, Kakashi. Wyglądał na zmartwionego, ale gdy zobaczył mnie już przytomną, to trochę się uspokoił.
- Obudziłaś się - powiedział, podchodząc do łóżka - Byłaś nieprzytomna tak dobry tydzień - dodał swoim spokojnym głosem. To chyba było moje najlepsze przebudzenie, jakie kiedykolwiek miałam.
- Jakoś żyję - powiedziałam, czując okropny ból z tyłu głowy. - Kurwa... - przeklęłam cicho pod nosem przy Kakashim. Aż mi się głupio zrobiło. - Znaczy, ała boli... - poprawiłam się, delikatnie się rumieniąc. Później do pokoju wszedł mój ukochany brat. Ten to wyglądał na śmiertelnie zmartwionego, do tego stopnia, że nie spał przez parę dni.
- Mitsuki! - podbiegł do mnie, niemalże rzucając mi się na szyję. - Myślałem, że wypatroszę tego chuja - powiedział dosyć zirytowany.
- Odpuść mu... - westchnęłam cicho, patrząc prosząco na Tsubakiego. Blondyn i może nie był najlepszy w walce, jednak jak się wystarczająco go zdenerwowało, to potrafił nieźle kogoś zranić, albo sparaliżować. - Zdarza się, naprawdę nie krzywdź go... - musiałam mu to powiedzieć, inaczej by od razu przywlókł Hide do szpitala.
- Może ty mu odpuścisz, ale ja mu nie odpuszczę. - usłyszałam słowa Kakashiego. Odwróciłam się, patrząc na niego z zaskoczeniem.
- Przepraszam, ale czy sensei chce go ukarać? - zapytałam się, mając nadzieję, że się przesłyszałam.
- Tak, jest po części winny twojego stanu, więc musi ponieść konsekwencje - odpowiedział dosyć poważnym tonem. Oczywiście, zamiast skupić się na treści jego wypowiedzi, rozkoszowałam się jego głosem. - Słuchasz mnie?
- Tak, tak. - jego uwaga wyrwała mnie z zamyślenia. - No dobrze, skoro sensei chce tak zrobić, to niech tak będzie - odpowiedziałam, wzdychając cicho. Mistrz przytaknął i poprosił Hideyoshiego, aby wszedł do pomieszczenia. Czy właśnie on przez ten cały czas stał na korytarzu i słuchał, to co mówiliśmy? Poczułam się trochę niezręcznie. Przychyliłam się do brata, pytając się go, czemu mi nie powiedział o obecności Hide. Odpowiedział mi, że Kakashi poprosił go, aby nic nie mówił. Byłam dosyć zaskoczona obecnością kolegi z drużny. Kolegi... Dużo powiedziane. Spojrzałam się na niego zarówno pytająco, jak i z wyrzutem. Niekoniecznie był osobą, którą chciałam w tamtym momencie widzieć, a tym bardziej obcować. Można powiedzieć, że miałam takiego przysłowiowego focha.
- Przez następny tydzień będziesz codziennie się zajmował Mitsuki - oznajmił stanowczo Kakashi. Już miałam zaprotestować, jednak Tsubaki mnie powstrzymał. Wyjaśnił w skrócie, że nie jest w stanie się mną zaopiekować, ponieważ będzie miał bardzo ważną misję na parę dni. Miałam tylko nadzieję, że się nie pozabijamy.
- Będę regularnie was odwiedzał - dodał sensei, delikatnie uśmiechając się do mnie spod maski. - Do zobaczenia, dobrze się nią opiekuj Hideyoshi - pożegnał się z nami, po czym opuścił salę. Tsubaki poszedł za jego krokami i również wyszedł. Oczywiście przed wyjściem spojrzał się chłodno na białowłosego. Jednak nic nie powiedział. Gdy byliśmy już sami w pokoju, spojrzałam na nastolatka.
- Mój dzień zaczął się świetnie, mam nadzieję, że go nie zepsujesz - rzuciłam dosyć obojętnie, wracając myślami do Kakashiego. Strasznie głupio mi się zrobiło... Chciałam mu zaimponować, jednak przez swoją nieuwagę, przysporzyłam mu sporo kłopotów.

Hideyoshi? :D

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz