Strony

czwartek, 8 sierpnia 2019

Od Akiry cd. Kazuhiko

Nie spodziewałem się, że pobudki będą aż tak nagłe. Zawsze wstawałem, gdy nastawiłem budzik, lecz gdy tego nie zrobiłem, umiałem spać bardzo długo.
Zielona bestia siedziała na naszym balkonie drąc się wniebogłosy, słychać go było pomimo zamkniętych drzwi. Akamaru pociągnął mnie za rękę, gdy tylko ujrzał, że chciałem z powrotem iść spać. Rozejrzałem się za kołdrą i przypomniałem sobie, że oddałem ją w nocy Roszpunce - było za gorąco. Gdy tylko mistrz wyszedł, spojrzałem na mojego "współlokatora", którego mina wskazywała, że nie był, tak samo jak ja, zadowolony z takiej formy pobudki. Wstaliśmy niemal jednocześnie, szykując się na misję. Odłożyłem plecak pod ścianę, gdy tylko wyjąłem czyste ubrania i pościeliłem łóżko widząc, że chłopak zajął łazienkę. Nakarmiłem psa i sam szybko coś zjadłem. 
Niedługo wyszliśmy z pokoju, kierując się do wyjścia z hotelu. Na zewnątrz było dużo ludzi. Tłok otaczał nas zewsząd, to tego ten upał! Zaczesałem włosy do tyłu i poprawiłem opaskę, odsuwając ją nieco od skóry. 
- Pośpieszmy się, będą na nas czekać - usłyszałem nagle głos chłopaka, który wyrwał mnie z zamyślenia. Zauważyłem, że dość mało się odzywa. Nie jest typem gaduły, choć nie przeszkadzało mi to - Guy i tak za dużo gadał. 
- Masz rację.
 Postanowiliśmy dostać się do domu zleceniodawcy normalną drogą. Przepychaliśmy się wśród ludzi, uważając by żadnego z nich nie popchnąć. Jako jedyny wziąłem niewielki plecak, więc z bezpieczeństwa sprawdzałem czy nikt nie pakuję swoich rąk do środka. Nie wiadomo, gdzie można spotkać złodzieja. Akamaru szedł prawie pomiędzy moimi nogami, popychając mnie, gdy nie widziałem idącej przede mną osoby. Do mojego nosa docierało wiele zapachów. 
Jedzenie, ludzie, inne zwierzęta, szampon Roszpunki, słodycze... Hę? Jaki szampon?! Akira! Nie wąchaj ludzi! Ale coś, nie moja wina, że szedł tak blisko mnie. Nie odsunąłem się od niego tylko dlatego, że nie chciałem go nigdzie zgubić. Wyczułbym go z daleka podążając jego zapachem, jednakże nie chciałem by pomyślał, że jestem na tyle słaby, że nawet nie umiem się go trzymać. Gdy tylko weszliśmy w jedną z bocznych uliczek oboje odetchnęliśmy z ulgą. Mieliśmy jeszcze dużo czasu do godziny spotkania, nie wiedzieliśmy co moglibyśmy porobić. W ten zobaczyłem nad nami dość stary dom z dachem osłoniętym od widoku mieszkańców. Złapałem Kazu za ramię i pokazałem palcem tamte miejsce. Było na tyle wysoko, że mogliśmy poobserwować całe miasto. Kiwnął głową i już po chwili staliśmy na dachu. Nie było tu zbyt czysto, więc w czasie gdy Roszpunka oglądał krajobraz z góry, usunąłem z Akamaru większość pudeł i papierów. Dwa najlepsze pudła ułożyłem tak by stworzyły coś na wzór krzesła. Chyba się nada. 
- Hej, Kazu! - krzyknąłem na tyle głośno, że gołębie z pobliskiego dachu zerwały się do lotu. Mój towarzysz zeskoczył na dół, patrząc na nasze "obozowisko". Zaśmiałem się nieśmiało i zacząłem grzebać w plecaku. 
- Rano nie mieliśmy zbyt dużo czasu, dlatego jak byłeś w łazience przygotowałem nieco jedzenia na później - podałem mu trzy pudełka wraz z zamkniętym kubkiem już z zimną herbatą - Trzymaj, mam nadzieję, że ci posmakuje! 
Posłałem w jego stronę mój najmilszy uśmiech. Miałem nadzieję, że dzięki tej chwili nieco się poznamy nawzajem. Nie chciałem go do niczego zmuszać. 
<Kazuhiko?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz