Strony

sobota, 31 sierpnia 2019

Od Kazuhiko cd. Akiry

Akira wyglądał na dosyć zdenerwowanego. Ja obrzuciłem jego przeciwników pogardliwym spojrzeniem. Wyglądali na silnych, nie chciałbym osobiście zmierzyć się z nimi w walce. Na szczęście nie muszę. Swoją drogą, wraz z towarzyszącym mi chłopakiem, było ich dwudziestu.
Chyba Akira był ostatnią osobą, która miała się tutaj pojawić. Oprócz Iruki, dostrzegłem panią Hokage. Tsunade wymieniła ze mną spojrzenia. Dobrze, że tutaj jest. Niech widzi, że wykonuję swoją misję.
Szkoleniem nadzorował Danzō. Kiedy dotarliśmy na miejsce zbiórki, rozpoczął przemowę. Nie słuchałem zbyt dokładnie. Obchodziła mnie jedynie sytuacja Akiry. Mimo wszystko, chciałem, żeby został przyjęty. Zasługuje na to.
- Poproszę was teraz o wylosowanie numerka - powiedział starzec, trzymając w rękach pudełko. - Przypinkę zawieście w widocznym miejscu.
Każdy kolejno wsadził rękę do skrzynki i wyciągnął biały, okrągły przedmiot. Obserwowałem głównie Akirę. Na przypince, którą przypiął do ubrania, widniał numerek "siedem".
- Teraz, skoro każdy ma zawieszony numerek - kontynuował mężczyzna. - Niech wylosuje kolejny. Tym razem niech pozostanie on tajemnicą.
Kiedy kolejne losowanie odbyło się, Iruka zaczął spisywać wyniki na kartce. Akira z niepokojem spoglądał na kartę z liczbą. Powoli domyślałem się, na czym będzie polegać ich zadanie.
- Zaraz zostaniecie wprowadzeni do lasu - tu ręką wskazał zarośla za nim - tam waszym zadaniem będzie zdobycie przypinki osoby, której numerek wylosowaliście.
Kandydaci spojrzeli po sobie, szukając swojego przeciwnika. Akira obdarzył szybkim spojrzeniem mężczyznę stojącego obok niego. Użyłem Byakugana, by przekonać się, czy to z nim będzie walczyć. Nie myliłem się - Akira ściskał w ręce karteczkę z numerem "sześć".
- Wasza przypinka i przypinka waszego przeciwnika jest warta dwa punkty - tłumaczył. - Przypinka kogoś innego warta jest jeden punkt. By wygrać, musicie wrócić tutaj przed zmrokiem z czterema punktami. Powodzenia.
Zająłem miejsce na stojącej w cieniu ławce. Nim kandydaci zostali wprowadzeni do lasu, wymieniłem spojrzenie z Akirą. Uśmiechnąłem się do niego. W końcu nawet nie miałem czasu życzyć mu powodzenia. Właściwie, poradzi sobie bez tego. Akira jest silny.
Początkowo miałem plan, czekać tu na niego cały czas. Ale biorąc pod uwagę, że prawie południe, zrobiłem się głodny. Postanowiłem więc kupić coś dla siebie i dla Akiry. Pewnie wróci głodny.
Ciepły ramen to to, czego potrzebuję. Zjadłem go ze smakiem w Ichiraku. Dodatkowo zamówiłem porcję na wynos.
Wróciłem na plac treningowy. Dwoje kandydatów już ukończyło ten etap. Wśród nich nie widziałem na szczęście "szóstki". Miałem jednak nadzieję, że Akira razi sobie dobrze. Usiadłem w cieniu, obserwując wejście. Wiedziałem, że chłopak ma doskonały węch. Na pewno szybko odnajdzie jakiś przeciwników i drogę powrotną. 
Nie czekałem długo. Krótko przez zachodem Słońca w wejściu pojawił się Akira. Wyglądał na trochę zmęczonego. Jego ubranie w niektórych miejscach było naderwane. Obserwowałem jak podaje Iruce przypinki. Zdał. Później uśmiechnięty podszedł do mnie.
- I jak było? - zapytałem, gdy usiadł obok mnie.
- Do przeżycia - stwierdził. Po chwili położył się na trawie. 
- To dla ciebie - mówiąc to, wyjąłem z torby zapakowany ramen. - Mam nadzieję, że będzie jeszcze ciepły. 
- Oh, dziękuję... - Chłopak wydawał się zmieszany. Nie odmówił jednak posiłku. Ze smakiem zjadł całą miskę. Musiał zregenerować siły. 
Do końca tego etapu dostało się sześć osób. Medyczni ninja o zmroku udali się do lasu w poszukiwaniu rannych. 
Swoją drogą, zastanawiałem się, jak będzie wyglądał egzamin na Chūnina. Chciałem jak najszybciej przestać być Geninem i dostawać lepsze misje. Muszę stać się silniejszy. 
Danzō ogłosił kolejny etap. Za mężczyzną ustawiła się równo szóstka ludzi w maskach. ANBU. Miałem co do tego złe przeczucia. Akira również wydawał się zdenerwowany.
- Teraz czekają was walki. Jeden na jednego. Z członkami ANBU - zarządził starzec. Wszyscy kandydaci spojrzeli zaskoczeni w stronę shinobi w maskach.
- Ale nie martwcie się - dodała Tsunade. - Nawet jeśli przegracie, jest szansa, że wasza kandydatura zostanie przez nas pozytywnie rozpatrzona.
- Powodzenia - szepnąłem do Akiry, który został właśnie wyczytany. Od jedynie uśmiechnął się. 
Walki odbywały się po kolei. Mój przyjaciel był trzeci w kolejce. Przyjaciel? Nie wiedziałem, czy mogę tak go nazwać.
Robiło się już ciemno, gdy przyszedł czas na Akirę. Chłopak nerwowo stanął przed mężczyzną w masce liska. Te zwierzęce maski to jedyna rzecz, jaka podoba mi się w ANBU. No i Akira. Ale on dopiero będzie.
 Początek walki był całkiem normalny.Wymiana uderzeń, rzuty kunaiami i różne jutsu. Jednak widoczne było, że starszy członek ANBU ma przewagę. Głupotą jest parowanie ludzi z tak różnymi umiejętnościami.
Niepokojąco zaczęło być, gdy z ciała Akiry zaczęła się wydobywać znajoma już dla mnie ciemna czakra. Najdziwniejsze było to, że widziałem ją gołym okiem - bez używania Byakugana. Tym samym, pewnie wszyscy inni byli w stanie ją zauważyć. Nie trudno było się o tym przekonać. Wszyscy z zaskoczeniem patrzyli w stronę Akiry. Szukałem wzrokiem Tsunade. Kiedy nasze spojrzenia napotkały się, zaczynałem rozumieć ideę swojej misji. Hokage kiwnęła głową i ruszyłem z miejsca.
Niestety było za późno. W ułamku sekundy, zamiast Akiry na placu pojawiła się ogromna, podobna do psa istota. Użyłem Byakugana, by przekonać się czy to dalej ta sama czakra. Ponownie się nie myliłem. Z przerażeniem patrzyłem na demona. Bo chyba tak mogę go nazwać?
Jak na znak, reszta kandydatów skoczyła w stronę wielkiej istoty. Uznali go za cel? Nie zdążyli jednak podbiec blisko, ponieważ pies uderzeniem ogromnej łapy, zbił ich z nóg.
Dostrzegłem przerażonego Akamaru, stojącego obok swojego "właściciela". Futrzak szczekał. Postanowiłem go zawołać - nie chciałem, by stała mu się krzywda. Akamaru spojrzał na mnie. W jego oczach dostrzegłem coś na kształt "pomocy".
- Akira! - krzyknąłem do demona. - Akira, wracaj!
Na zawołanie, istota przybliżyła do mnie swój wielki, najeżony kłami pysk. Czułem mocny oddech na sobie. Mierzyłem go wzrokiem. Nie bałem się. Może nie wygląda, ale to dalej Akira. Chyba...

<Akira?> 

piątek, 30 sierpnia 2019

Od Hideyoshiego cd Mitsuki & Fuyuko

Nigdy nie należałem do osób, które ze szczególnym entuzjazmem reagowały na zupełnie nowe środowiska, tym bardziej, gdy zmuszały one do nawiązania kolejnych znajomości. Można śmiało powiedzieć, że nienawidziłem wpuszczać obcych dotychczas ludzi do swego świata. Gdzieś z tyłu głowy rozbrzmiewały jednak ostatki nadziei, według których okropny charakter zdoła utrzymać ich na dystans. 
Ze znużeniem wypisanym na twarzy skierowałem się więc pod budynek administracyjny, służący obecnie za miejsce zbiórki. Stąpałem powoli, rozkoszując się ostatnimi chwilami wolności. Na miejscu czekał już białowłosy mężczyzna, znany szerzej jako Kakashi Hatake, kopiujący ninja i mentor mojej nowej drużyny. Nie pamiętam już, co czułem, gdy poznałem tożsamość człowieka, pod którego skrzydła miałem trafić - wiedziałem jednak, że tych emocji nie dało się jednoznacznie zaszufladkować. Odkąd tylko pamiętam, podziwiałem Jōnina za pokaźny arsenał jutsu i wyjątkową łatwość w nauce coraz to nowszych technik, lecz szerzenie idei, jakoby jedynie praca zespołowa prowadziła do sukcesu, zdawało się w moich oczach niemal absurdalne. Nawet teraz, stojąc z nim twarzą w twarz, gotów byłem zaprzeć się rękami i nogami, byle nie powierzać swego życia w ręce innych osób. Ku mojemu szczęściu, nie zdążyłem jednak dać upustu swym szczeniackim zapędom, gdyż w drzwiach pojawiły się dwie kunoichi, których widok wyraźnie ucieszył Kakashiego. Przyglądałem się im uważnie, być może nieco zbyt nachalnie, lecz te pogrążone zostały w rozmowie z białowłosym, nie zauważając impertynenckich gestów.
- Niestety mam parę rzeczy do załatwienia i jednak nie mogę z wami iść. Przyprowadziłem wam nowego kolegę, Hideyoshi Sarutobi - powiedział ni stąd, ni zowąd mężczyzna, popychając mnie delikatnie w stronę nowych towarzyszek - Mitsuki, on też będzie w naszej drużynie. - dodał po chwili, spoglądając w stronę czarnowłosej.
Zniknął niemal natychmiastowo, a ja zakląłem pod nosem. Dziewczyny przedstawiły się, wyciągając przy tym ręce w moją stronę. Uścisnąłem obie i, choć znały już moje imię, odpowiedziałem im tym samym. Mogłem nie lubić pracować w zespole, jednak nie zamierzałem zawalić misji przez własne grubiaństwo i bezpodstawne uprzedzenia.
- Zacznijmy szukać. Im szybciej, tym lepiej. - rzuciłem, wskazując w stronę, w którą mieliśmy się udać.
Ruszyliśmy niemal natychmiastowo.
~*~
Miejsce festiwalu wyglądało, jakby opuszczono je dawno temu i nie zamierzano użyć już nigdy więcej. Puste stragany i odwiedzane jedynie przez wiatr namioty straszyły znacznie bardziej, niż przyciągały. Spodziewałem się, że sytuacja będzie opłakana, jednak to, co ujrzałem, przypominało prawdziwą tragedię, a nie nawołujący do zabaw kiermasz. Westchnąłem ciężko, głaszcząc spoczywającą na moim ramieniu Yashę, zdającą się równie zaskoczoną zastanym widokiem. Odwróciłem się ku moim towarzyszką, które z uwagą rozglądały się po okolicy. Nie czekaliśmy długo, nim wskazówki same podeszły nam pod nos. Krępy, zaczerwieniony od słońca mężczyzna z radością krzyknął na nasz widok, rzucając pod nosem niezrozumiały bełkot.
- Nareszcie! Spadliście nam prosto z nieba! - Klasnął w dłonie, witając się z każdym z nas niedźwiedzim uściskiem. - Musicie być zmęczeni. Tacy młodzi, kto by pomyślał. - Pokiwał głową, nakazując dłonią, byśmy poszli za nim.
Nie mając większego wyboru, weszliśmy do małego, położonego centralnie budynku, gdzie niemal natychmiastowo wciśnięto nam w dłonie kubki pachnącego ziołami naparu. Odstawiłem naczynie na jeden ze stojących w kącie stolików, opierając się plecami o najbliżej położony mebel. 
- Nie chcę was zanudzać zbędnymi szczegółami, ale cała sytuacja wymknęła się nam spod kontroli. - mężczyzna westchnął ciężko, pocierając skronie - Z początku myśleliśmy, że to zwykłe spóźnienie, wiecie, jak jest na drogach, ale żaden z wystawców nie daje znaku życia! Mam nadzieję, że coś na to zaradzicie, zanim wszyscy pomrzemy z nerwów!
Mężczyzna opowiedział nam o poszukiwanych jednostkach i przewidywanych miejscach, w których mogli obecnie przebywać. Informacji było sporo, choć większość z nich opierała się jedynie na przypuszczeniach i własnych teoriach. Niedobrze, zbyt mało faktów, zbyt wiele fikcji. Po ciągnącym się w nieskończoność monologu mężczyzna wyszedł z namiotu, dając tym samym sygnał, że nasza misja na dobre się rozpoczęła.
- To ogromny teren...- stwierdziła jedna z dziewczyn, nie zwróciłem uwagi która
- Mhm. - przyznałem, stukając palcami o rękojeść przypiętej do pasa katany - Zawsze możemy się tym jakoś podzielić, sprawdzić większe połacie w krótszym czasie. - zaproponowałem, przerzucając spojrzeniem pomiędzy Mitsuki, a Fuyuko

<Mitsuki? Fuyuko?>

Od Akiry cd. Kazuhiko

Lekcje dla dzieciaków nie stanowiły dla mnie problemu. Nic nie miałem do tych małych człowieczków, natomiast można to uznać, za małą misję. W sali znaleźliśmy się jeszcze przed dzwonkiem, czekając aż wszyscy zajmą swoje miejsca. Odłożyłem nieśpiesznie notatki Iruki na biurko i poprawiłem nieco ubranie. W sumie trochę dołożymy im nieco wiedzy, więc wypada się postarać, prawda?
Każdy z nas opowiedział o swoim klanie. Widziałem, że tak będzie - niestety mój klan, nie zainteresował ich tak jak Kazuhiko. Odsunąłem się nieco wraz z Akamaru, podczas gdy chłopak pokazywał swe umiejętności. Zagryzłem nieco wargę, nie ukazując po sobie spadku humoru. Chciałem już tylko skończyć jak najszybciej tą lekcje i wrócić do domu, by się przygotować. Ale sądząc po zbliżającej się godzinie spotkania, nie będę miał na to szans. Spojrzałem na moją torbę ze zwojami i bronią.
Nieco odpłynąłem, rozmyślając nad zadaniem. Nie wiedziałem co będzie mnie tam czekać. Mama nic mi nie powiedziała, a Iruce nie miałem czasu zadać nawet pytania. Usiadłem na krześle i oparłem nogi o stolik, słuchając rozradowanych dzieci. Za każdy razem, gdy podniosłem wzrok, jakieś dziecko stało na korytarzu, rysując coś na kartce. Wyjrzałem za okno, oglądając codzienność innych ludzi. Na zewnątrz był tłok, najwięcej przy sklepiku z Ramen. Uśmiechnąłem się na same wspomnienie tego wspaniałego smaku. Chyba dzisiaj się na nie skuszę.
Poczułem delikatne puknięcie w ramię - Kazuhiko skończył swój pokaz. Wtedy zaczęły się pytania dzieci. Odpowiedzieliśmy na kilka z nich, lecz gdy już chcieliśmy dziękować za lekcje, usłyszeliśmy kolejne.
- Czy to prawda, że klan Uchiha był najsilniejszy? - padło pytanie. Nie zdążyłem się zastanowić nad jak najlepszą odpowiedzią, gdy usłyszałem głos Roszpunki.
- Skądże - wiedziałem co chłopak chciał powiedzieć, ale nie mogłem na to pozwolić. Nie po tym, co działo się na lekcji. Całkowicie bym się załamał.
- Każdy klan jest silny na swój sposób - odparłem powoli, patrząc na niego wymownie. On wzruszył tylko ramionami, nie wiedząc czemu mu przerwałem.
Zaczęliśmy opowiadać o innych klanach, próbując powiedzieć o nich jak najwięcej. Nie zdążyliśmy powiedzieć niczego więcej, ponieważ po dźwięku dzwonku, klasa nagle opustoszała.
- To tyle naszej kariery nauczycielskiej - Kazu usiadł na biurku. - Niewdzięcznicy.
Zaśmiałem się cicho, nie chcąc pokazać, że coś mnie trapi. Akamaru dotknął nosem mojej ręki, delikatnie ją szturchając. Wtedy do sali wszedł zziajany Iruka.
- Miło widzieć, że was nie zamęczono - powiedział na przywitanie. - Akira, jesteś gotowy?
Przełknąłem cicho ślinę, sprawdzając czy mam wszystko w plecaku. Jako pewnie jedyny członek klanu Inuzuka, muszę się bardziej postarać nic reszta - muszę pokazać, że pomimo tego, że nie pochodzę z silnego klanu, jestem dobry. Wiem, że będą na mnie krzywo patrzeć, ale sam radę. Muszę.
- Tak. - odparłem pewny siebie, choć w środku czułem lekki niepokój.
- Dasz radę - Iruka uśmiechnął się i poklepał mnie po ramieniu. Byłem mu wdzięczny za wsparcie, zawsze przy mnie byl - Dobrze, idźcie już. A ty, Kazuhiko - tu wskazał na Roszpunkę - pilnuj go, żeby za bardzo się nie stresował. Jak go znam, to zaraz będzie miał czarne myśli. Patrz na Akamaru, jeśli on będzie się dobrze zachowywał, to znaczy, że z Akirą też jest dobrze.
Wyszliśmy na zewnątrz. Będę musiał pokazać wszystko co potrafię, na oczach innych shinobi, o wiele lepszych ode mnie. Ale tego przecież chciałem, prawda?

<Kazuhiko?>

Hideyoshi Sarutobi

And when my time is up, have I done enough? Will they tell my story?



Godność Hideyoshi Sarutobi
Klan Sarutobi
Wiek 17 lat
Płeć Mężczyzna  
Orientacja Biseksualny
Charakter Omamiony wszechobecnym marazmem, obciążony brzemieniem, o które nigdy nikogo nie prosił. Losy młodego ninjy zdają się napisaną przez wielkiego mistrza komedią, w której młodzieniec odgrywa iście tragiczną rolę. Skazany na porażkę, niczym Edyp prześladowany przez nieugięte fatum, od którego nie sposób się uwolnić. Niegdyś przepełniony charyzmą, gorejącą w sercu serdecznością, roztaczaną wokół wszystkich mieszkańców Konohy. Nie było w wiosce osoby, która nie spoglądałaby na energicznego młodzieńca z przymrużeniem oka, nie było sprzedawcy, którego Hide nie obdarzyłby każdego ranka szerokim uśmiechem. Dobro Sarutobiego nie miało miary, a on sam otaczał się dziećmi z różnych klanów i środowisk. Nastąpiły jednak straszne czasy, silny wicher raz na zawsze zdmuchnął zapał, podmienił sympatię na przeraźliwą apatię, zatruwając każdy skrawek niewinnej dotąd duszy. I choć młodzieniec opierał się aż do utraty sił, w końcu zamilkł, zaszył w cieniu i zgnił wraz z resztą społecznego marginesu. Z czasem dojrzał jednak, pomimo pokrywającej go ze wszystkich stron pleśni, zerwał okowy i splunął w twarz prześladującym go siłom. Nie tryskał energią, nie darzył uśmiechem obcych istot, lecz znalazł w sobie wystarczająco siły, by pomimo podciętych skrzydeł i strzaskanych ambicji, wykrzesać resztki empatii przeplatanej szczeniackimi i nie do końca przemyślanymi odzywkami. Przystosował się, robi to za każdym razem, gdy zmienia środowisko, przyjmując coraz to nowsze misje — jednego dnia nie różni się niczym od niewyedukowanej hołoty, by następnego emanować pychą godną majętnych — jednak pomimo wytwarzanych dzień w dzień iluzji, to wciąż Hide, który przy odrobinie szczęścia zabawi cię emocjonującą historią, bądź zirytuje do tego stopnia, że zapragniesz zrzucić go z posągu w Dolinie Końca. Minęły lata, odkąd ostatni raz się uśmiechnął, zastępując uprzejmość potokiem fałszywych, lecz kwiecistych wypowiedzi. Włada słowami, jakby trującym ostrzem, którego klinga przeszywa na wylot, skażając serce i omamiając umysł. Jednogłośnie okrzyknięty butnym narcyzem, który pozjadał wszelkie rozumy — bezbłędnie przypisane epitety ciągną się za nim, gdziekolwiek nie pójdzie, a sam Sarutobi nie zamierza się ich pozbywać. Bezczelne odzywki i wygórowane mniemanie na temat samego siebie niejednokrotnie przybliżyły go do śmierci, przysporzyły kłopotów i pomnożyły dotychczasową liczbę wrogów. Wbrew nieprzyjaznej otoczce, przy bliższym poznaniu Hideyoshi okazuje się jedynie dużym dzieckiem, starającym się poskładać do kupy wszystko to, co rozbiły w nim lata samotności i desperackie próby zwrócenia na siebie uwagi.
Umiejętności Hideyoshi jest szczególnie zawzięty i uparty, nie potrafiąc zdzierżyć wizji o byciu słabszym od swych rówieśników. Przełożyło się to na wielogodzinne, wyczerpujące treningi, po których niekiedy nie potrafił się podnieść, a tym bardziej użyć jakiejkolwiek techniki. Ze względu na rosłą posturę i nabytą wytrzymałość, całkiem nieźle radzi sobie w bezpośrednich starciach, szczególnie gdy w grę wchodzi posługiwanie się ukochaną przezeń kataną. Zainspirowany Asumą od dłuższego czasu stara się opanować technikę Hien, by jeszcze bardziej zwiększyć swe bojowe predyspozycje. Niestety kiepska kontrola nad czakrą wiatru i brak cierpliwości sprawiają, że plany nie do końca idą po jego myśli. Dzięki nieludzkiemu wręcz opanowaniu i obojętności na otaczający go świat, Hide nigdzie się nie spieszy, a każdy jego ruch wydaje się niemal bezszelestny. Uważnie stawia kroki, w ciszy przeskakuje z drzewa na drzewo, stwarzając iluzję, jakoby wcale go nie było. Ze wspomagaczy, takich jak pigułki, czy bomby korzysta w ostateczności, pragnąc udowodnić wszystkim wokół, że wyuczone samodzielnie zdolności w zupełności wystarczą, a on sam jest dostatecznie silny, by poradzić sobie z przeciwnikiem.
Zdolności Jako Genin opanował podstawowe techniki nauczane w akademii oraz teoretyczną wiedzę na temat pracy w zespole, choć próbuje unikać jej jak ognia, wychodząc z założenia, że w ostatecznym rozrachunku powinien polegać jedynie na samym sobie. Od małego ćwiczył również przekazywaną z pokolenia na pokolenie spuściznę klanu Sarutobi, opartą na technikach uwolnienia ognia. Do jego bazowego arsenału należy Katon: Gōen no Jutsu, niebędąca jednak niczym szczególnie skomplikowanym, czy wyjątkowym - polega ona na uwolnieniu dużego strumieniu ognia, który stopniowo rozszerza swój zasięg, wyparowując znajdującą się w pobliżu wodę. Znacznie ciekawszą techniką, umożliwiającą Hideyoshiemu zmylenie przeciwnika i przechylenie szali zwycięstwa na swoją korzyść jest Katon: Haisekishō, pełniące funkcję zarówno ofensywną, jak i defensywną. Użytkownik wypuszcza promień czakry zmieszany z prochem strzelniczym, który szybko się rozprzestrzenia, tworząc trudną do rozproszenia zasłonę dymną. Pozwala to na szybki odwrót lub zadanie wielu niespodziewanych ataków w stronę zdezorientowanego przeciwnika. Ponadto w sprzyjających warunkach, Hide może podpalić zasłonę, wywołując gwałtowną eksplozję, spalającą wszystko na swojej drodze. Technika jest jednak ryzykowna i wymaga dobrej komunikacji z sojusznikami, by uniknąć ich nieumyślnego zranienia. Od niedawna sprawnie posługuje się również  Katon: Hiuchi Yagura, pozwalającą mu na stworzenie wysokiej ściany ognia, oddzielającej go od przeciwnika, bądź, co robi znacznie częściej, zamykającą go na wybranym obszarze wraz z wrogiem, uniemożliwiając ucieczkę i wezwanie wsparcia. 
Drużyna Kakashi Hatake
Rodzina 
  • Hanae & Jirou Sarutobi - utalentowani ninja, którzy wiązali ogromne nadzieje ze swym najmłodszym synem. Mieli nadzieję, że kiedy dorośnie, postara się o tytuł Kage i przyniesie sławę swemu klanowi. Hide miał jednak zupełnie inne marzenia, a czasy akademii kojarzą się mu jedynie z częstymi wizytami na dywaniku i pobłażliwym spojrzeniem Iruki. Gdy rodzice zdali sobie sprawę, że nie mają co liczyć na poprawę jego zachowania, zaczęli zachowywać się, jakby chłopak w ogóle nie istniał. Nie słuchali jego podnieconych krzyków po każdym treningu w nowej drużynie, przegapili moment, w którym awansował do rangi  Genina, a każdą próbę rozmowy zbywali zirytowanym grymasem. Obecnie odzywają się do siebie jedynie z przymusu, choć Hideyoshi w sekrecie wciąż stara się im zaimponować, niekiedy kosztem własnego zdrowia.
  • Ryouta & Sora Sarutobi - starsi bracia, których widok przyprawia Hideyoshiego o odruch wymiotny. Odkąd tylko pamięta, rodzeństwo było idealne w niemal każdym aspekcie życia, przez co najmłodszemu z nich ciężko było sprostać wygórowanym oczekiwaniom rodziców. Ukończyli akademię ze wzorowymi wynikami, natychmiastowo stając się oczkiem w głowie najbliższej rodziny. Hide całe życie spędził w ich cieniu, delektując się wyżebranymi ostatkami sił resztkami atencji i miłości. Z czasem zazdrość młodzieńca przerodziła się w prawdziwą nienawiść, przyczyniając się do zerwania wszelkich łączących ich dotychczas więzów.    

Sympatia Uważa przywiązanie za głupotę i raczej unika stałych związków.
Inne
  • Jego największym marzeniem jest zasilenie szeregów Anbu. Ma nadzieję, że w ten sposób zdobędzie uwagę i szacunek ze strony rodziców.
  • Uważa imię Hideyoshi za zbyt długie i oficjalne, przedstawiając się jako Hide.
  • Przez większość czasu chodzi w białej pelerynie z kapturem, choć sam nie do końca potrafi wyjaśnić, czemu ma to służyć. 
  • Nienawidzi słodyczy ani żadnego dania, w którym przeważa cukier. Znacznie bardziej preferuje ostre lub słone potrawy.

Partner 
Yasha pierwotnie należała do jednego z braci Hideyoshiego, jednak ten szybko znudził się pozornie słabym stworzeniem, zamierzając porzucić ją przy pierwszej lepszej okazji. Młodszy Sarutobi z bólem serca spoglądał na wyczerpaną i pozbawioną miłości kotkę, przygarniając ją pod swoje skrzydła. Stworzenie z czasem przybrało na masie i odzyskało dawną werwę, stając się prawdziwym demonem pod kocią przykrywką.  Energiczna i ciekawska, wściubiająca nos gdzie tylko może, plącząca się pod nogami i wchodząca w miejsca, o których istnieniu nikt nie miał dotychczas pojęcia. W ciągu ostatnich trzech lat przysporzyła Hideyoshiemu wiele kłopotów i jeszcze więcej stresu, jakby zapominając, że to dzięki jego ingerencji wciąż żyje w dobrobycie. W walce jest jednak niezastąpiona, z przyjemnością rzucając się prosto na twarze zdezorientowanych wrogów lub ostrzegając swego właściciela przed nadchodzącym niebezpieczeństwem.


Od Kazuhiko cd. Akiry

Iruka był młodym, wysokim mężczyzną. Ale był zwyczajny. Nie wiem, czym Akira tak się zachwyca. Shinobi biegał jak poparzony po sali. Czegoś szukał.
Po krótkiej wymianie zdań, zniszczeniu fryzury Akiry, padła dziwna propozycja. Właściwie to był rozkaz, nie mieliśmy wyboru. Mieliśmy zająć się klasą Iruki. Wziąłem do ręki pozostawione przez nauczyciela notatki. Lekcja o klanach? Lepiej być nie mogło. Znam milion powodów, które przekonują, że mój klan jest najlepszy.
- W sumie, możemy opowiedzieć o swoich. Nic innego nie wymyślimy - zaproponowałem. Chłopak zgodził się. - No to chodźmy do naszych uczniów.
Dzieciaki zaalarmowane dzwonkiem, zajęły miejsca w sali obok. Na ich minach malowało się zdziwienie, gdy zamiast Iruki, do sali weszliśmy my. Szepty umilkły, a ja poczułem na sobie wzrok wielu małych ludzi. Nienawidzę. Swoją drogą, nie dostrzegłem nikogo ze swojego klanu.
- Witajcie. - Akira przejął pałeczkę. Dzięki Bogu. - Mistrz Iruka nie może dzisiaj poprowadzić lekcji, więc dzisiaj jesteśmy za niego w zastępstwie. Ja jestem Akira, a to Kazuhiko.
Przedstawiając mnie, pomachałem delikatnie ręką w stronę uczniów.
- Czy Kazuhiko-sensei jest ślepy? - usłyszałem pytanie od chłopca siedzącego w pierwszym rzędzie. Nie zdziwiło mnie to. Nieraz spotkałem się z takimi reakcjami na moje oczy. Uśmiechnąłem się lekko.
- Skądże. Ale twoje pytanie łączy się z naszą dzisiejszą lekcją o klanach Konohy. - odparłem. - Moje oczy są kekkei genkai klanu, z którego pochodzę. Klanu Hyūga.
Po klasie przeszły podniecone szepty. Usłyszeliśmy jak kilku uczniów wykrzykiwało swoje nazwiska.
- Jak pewnie wiecie - kontynuował Akira - każdy klan posiada unikalne umiejętności. Ja pochodzę z klanu Inuzuka. Wszyscy członkowie mojego rodu posiadają psa - najlepszego przyjaciela.
Po tym podszedł do białego futrzaka.
- Nazywa się Akamaru. - Pogładził psa po głowie. - Wiele technik opieramy na wzajemnym zaufaniu.
Później zaczął pokazywać proste sztuczki, które zachwyciły naszych uczniów. Kilkoro z nich zaczęło wesoło klaskać. Spojrzałem na zegarek wiszący na ścianie. Ciekawie, kiedy wróci Iruka. Widząc Akirę, domyślałem się, że pewnie nie może się doczekać tego szkolenia.
- Może opowiesz teraz o swoim klanie, Kazuhiko? - zapytał chłopak, kończąc przedstawienie. Pokiwałem głową.
- Klan Hyūga posiada specjalne oczy - Byakugana - mówiąc to wskazałem na swoje białe tęczówki i źrenice. - Może się wydawać, że jesteśmy ślepi, jednak widzę więcej niż wy.
Na twarzach uczniów malowało się zdziwienie.
- Jak to "więcej"?
- Potrafię patrzeć na przykład przez ściany - wyjaśniłem, najprościej jak umiałem. Wziąłem z biurka kartkę papieru i pióro oraz podałem je jakiejś dziewczynce. - Wyjdziesz przed sale i napiszesz jakąś liczbę, dobrze?
Dziecko pokiwało głową i po chwili znalazło się po drugiej stronie ściany. Użyłem Byakugana. Poczułem jak na mojej twarzy pojawiły się żyły. Dokładnie widziałem jak dziewczyna pisze na kartce.
- Pięćdziesiąt siedem - powiedziałem, gdy skończyła. Wtedy Akira zawołał ją do sali.
Dzieci nadzwyczaj zaskoczone, gdy dziewczynka pokazała kartkę, zaczęły klaskać. Później kilkoro z nich chciało powtórki. Skończyło się na tym, że chyba każdy wyszedł z sali. Nie pisano już nawet liczb. Zaczęły się wyrazy czy nawet rysunki. Miałem wrażenie, że zdobyłem ich szacunek. Nie ma to jak uznanie od bandy uczniów akademii.
W końcu powróciliśmy do lekcji. Wraz z Akirą opowiadaliśmy o innych klanach Konohy.
- Czy to prawda, że klan Uchiha był najsilniejszy? - padło pytanie.
- Skądże - odpowiedziałem, nim chłopak zdążył zareagować. Nie zdążyłem dodać, że "Klan Hyūga jest o niebo potężniejszy", bo Akira wszedł mi w słowo.
- Każdy klan jest silny na swój sposób - odparł powoli, patrząc na mnie wymownie. Wzruszyłem ramionami.
Dalej podjęliśmy się opowiadań o innych klanach. Wspomnieliśmy więcej o Uchiha, Nara czy Uzumaki. Dzieci słuchały nas z uwagą, gdy zadzwonił dzwonek. Całe skupienie nagle znikło, bo uczniowie momentalnie wybiegli z sali.
- To tyle naszej kariery nauczycielskiej - podsumowałem, siadając na biurku. - Niewdzięcznicy.
Akira zaśmiał się cicho. Wtedy do sali wszedł zziajany Iruka.
- Miło widzieć, że was nie zamęczono - powiedział na przywitanie. - Akira, jesteś gotowy?

<Akira?>

czwartek, 29 sierpnia 2019

Od Akiry cd Kazuhiko

Nieco się stresowałem wizją Kazu w moim pokoju. Nie posprzątałem go, nie sądząc, że będę miał jakichkolwiek gości. W sumie, prawie nikt do mnie nigdy nie przychodził, natomiast jeśli nawet się zdarzyło, to nie zabawiał długo. Gdy tylko chłopak wszedł do środka, zacząłem zbierać notatki i książki z ziemi, a ubrania wrzuciłem do szafy. Książki poukładałem na miejsce, notatki położyłem na biurku, nawet zbytnio nie patrząc gdzie je kładę, przewracając przez to lampkę. Złapałem ją szybko i odstawiłem na miejsce, dwa razy sprawdzając czy już nie spadnie. Dlaczego mnie to tak stresuje? To tylko kolega z drużyny, któremu twoja mama zaoferowała u ciebie nocleg! Wdech i wydech, to tylko mała misja, którą musisz przeżyć. Nasza rozmowa brzmiała normalnie. Im więcej mówiliśmy, tym bardziej każdy z nas się rozluźniał. Chyba dam radę to jakoś przetrwać. Kazu obejrzał cały pokój, chwaląc niektóre jego aspekty. Nie wyglądał zbyt dorośle, wiele rzeczy było jeszcze z mojego dzieciństwa, jak plakaty psów.

~×~

Położyłem się na posłaniu i patrzyłem w sufit. Akamaru oparł swoją głowę o moje udo i czułem jego oddech. Wiedziałem, że dzisiaj nie zasnę. Rano muszę pomóc Iruce, a obok mnie śpi chłopak, który nie wiem czemu wywołuje u mnie mocniejsze bicie serca.
- Ej, Akira - usłyszałem po chwili głos, który wyrwał mnie z zamyśleń. Spojrzałem na łóżko i zobaczyłem, że przygląda mi się. Przełknąłem ślinę, czując jak pies podnosi głowę, również na mnie patrząc. Serio, aż tak bardzo nienaturalnie się zachowuje?
- Co się stało? - czyżby coś mu się nie spodobało? Zacząłem analizować czy nie zostawiłem wśród pościeli czegoś dziwnego i czy nie pachniała za bardzo psem. Ale nie, czułem tylko delikatny zapach chłopaka. Ugh, cholerny psi węch!
- Poplotkujmy - usłyszałem nagle. Tego się nie spodziewałem. Spojrzałem na niego zdziwiony, ale jego mina nie wskazywała na to, że żartuję.
I gadaliśmy. Aż do rana, gdy ogarnęliśmy, że musimy już wstawać.
- Wiesz, możesz jeszcze zostać. Obie-
- Pójdę z tobą do Iruki. Nie był moim nauczycielem, ale chętnie go poznam.
Uśmiechnął się. I był to widok, który poprawił mi humor na cały dzień.
- Skoro chcesz - w łazience wykonałem podstawowe czynności i ubrałem nieco cieplejsze ubranie. Z powodu nadchodzącej zimy, ranki i wieczory stawały się o wiele zimniejsze. Choć nie czułem chłodu, nie chciałem się zaziębić przez nieuwagę. Zmieniłem się z Kazu i nakarmiłem w kuchni zwierzaki. Moja mama jeszcze spała, więc nakarmiłem także jej psa. Kot Kazu zjadł także, choć jedmu dałem nieco surowego mięsa, niestety nie miałem kociego jedzenia w domu. Roszpunka po chwili pojawiła się na dole. Gdy wszyscy już coś zjedliśmy, ruszyliśmy do Akademii. Było to miejsce, do którego miałem najbliżej w całej wiosce.
Przywitały nas dzieci biegające po podwórku, pewnie miały przerwę w zajęciach. Na ich twarzach zawitał zachwyt, a ich palce wciąż nas wskazywały. Uśmiechnąłem się delikatnie by ich nie spłoszyć.
Iruka był w swoim gabinecie. Nawet nie pukałem, dobrze wiedział, że tylko ja miałem do niego przyjść. Biegał w koło, mrucząc coś pod nosem.
- Gdzie to jest?
- Ale co? - zapytałem cicho. Mężczyzna podskoczył nieco i już chciał nawrzeszczeć, ale w porę zobaczył kto przyszedł.
- Oh, Akira, to ty, dobrze, że już jesteś - poczochrał mnie po włosach, na co Kazu lekko się zaśmiał. W końcu chyba zrozumiał o czym wczoraj mówiłem.
- Ja też się cieszę - zacząłem poprawiać swe włosy, ale niestety nic mi to nie dało. Poddałem się po kilku chwilach.
- Słuchaj, mam do cie-do was prośbę - chyba zauważył obecność Kazuhiko, ale nie pytał kto to jest. Ufał, że przyprowadziłem przyjaciela - Możecie poprowadzić drugą godzinę zajęć dla mojej klasy? Muszę szybko udać się do Hokage.
Nawet nie czekając aż się zgodzimy, wyszedł, życząc nam powodzenia. Spojrzałem na notatki, które mi zostawił. Dzisiaj miały być zajęcia o poszczególnych klanach i ich umiejętnościach.
- W sumie, możemy opowiedzieć o swoich. Nic innego nie wymyślimy - mój towarzysz podsunął ciekawą propozycję. Zgodziłem się. - No to chodźmy do naszych uczniów.

<Kazuhiko?>

Od Mitsuki CD Fuyuko & Hideyoshi'ego

Poznałam już swoją drużynę, co było dla mnie wielkim szokiem… Moim mentorem był mężczyzna, którego podziwiałam od dłuższego czasu, ba wręcz byłam w nim zakochana, a to nigdy nie powinno mieć miejsca. Z jednej strony się cieszyłam, że mogłam trenować i uczyć się pod czujnym, ale surowym okiem Kakashi’ego, ale z drugiej… Bałam się, że moje uczucia do niego nagle staną się zauważalne, a co gorsze, wpłyną na nasze relacje uczeń-nauczyciel. A w najgorszym przypadku, zagłębienie się w tej bezsensownej i jednostronnej miłości. Po spotkaniu z nową drużyną wróciłam do domu. Przywitałam się z Yuki, która wyjątkowo wcześnie wróciła do domu. Poszłam od razu do swojego pokoju, po czym walnęłam się na łóżko. Delilah i Griffin siedzieli na podłodze i patrzyli na mnie z troską. Doskonale wiedzieli, że mogło to być dla mnie trudne, aby otwarcie nagle nie pokazać moich uczuć do Kakashi’ego. Głośno westchnęłam, wlepiając wzrok w sufit. Pozostałam w tej pozycji z dobrą godzinę. Wyrwał mnie z myśli głos, Tsubakiego, który jak zawsze wchodził do pokoju bez pukania. Zajrzał do środka, uśmiechając się głupio. Wskoczył na moje łóżko, po części mnie gniotąc przy tym. Wydałam z siebie cichy jęk. Cóż, blondyn nie należał do malutkich i cherlawych chłopców.
- Wiedziałem, że będziesz u Kakashiego! – zaśmiał się głośno, czochrając mnie po włosach. Spojrzałam na niego zaskoczona. Nie wiedziałam, czy mówił serio, czy to kolejna jego dowcipów, które miały na celu mnie zdenerwować.
- Ah tak? Niby skąd? – zapytałam się, patrząc się przez chwilkę na niego, a potem znowu spojrzałam na sufit.
- Chociażby zgadywałam, bo w końcu jesteś Uchihą, nikt inny by tak dobrze nie nauczył posługiwać się Sharinganem, jak Kakashi – odpowiedział dosyć poważnym głosem. Jego odpowiedź była w sumie bardzo logiczna. Co prawda Kurenai była mistrzynią w genjutsu, jednak moje kekkei genkai potrafiło więcej niż tyle. – Plus, gdzieś taką informację usłyszałem, ale wiesz jak to plotki, nie zawsze są prawdą – dodał, po czym usiadł na krańcu łóżka, aby mnie dłużej nie zgniatać.
- W sumie to logiczne, nie wiem, jak zaprzeczyć temu, co powiedziałeś – wzruszyłam ramionami, po czym sama się podniosłam z pozycji siedzącej. Usiadłam po turecku, obok mężczyzny. Położyłam głowę na jego ramieniu. – Trochę się boję wspólnych treningów czy misji, jeśli mam być szczera… - powiedziałam spokojnym głosem, zamykając oczy. – Boję się, że moje uczucia wyjdą na jaw i będzie źle, bo w sumie wszyscy wiemy, że między nami nie powinno nigdy do niczego dojść – westchnęłam cicho. Griffin położył łeb na moim kolanie, mrucząc cicho. Spojrzał na mnie swoimi złotymi oczami. Pogłaskałam go po gęstym futrze.
- Nie będzie tak źle mała. Wierzę, że jakby twój brat by tu był, powiedziałby to samo – powiedział, głaszcząc mnie po ramieniu, Argument z bratem zawsze działał, ku mojemu zaskoczeniu. Michio zawsze potrafił mnie pocieszyć, jednak zaginął podczas misji, po prostu zniknął… Nagle tę lekko napiętą i melancholiczną atmosferę przerwała nasza matka, która wołała nas na kolację. Od razu zbiegliśmy po schodach do jadalni. Reszta dnia minęła spokojnie, na rozmowie czy zwykłym spędzaniu czasu.

~ Następnego dnia~

Obudziłam się wyjątkowo wcześnie i tym razem nie przez moje ogromne koty. Zwariowałabym, gdyby to znowu przez nie, nie mogłam się wyspać. Wstałam z łóżka, przebrałam się i zeszłam do kuchni, ponieważ usłyszałam, że ktoś tam się krzątał. Był to Tsubaki. Był jakiś zamyślony. Podeszłam do niego, rzucając mu się na barki.
- No dzień dobry – przywitałam się, a mężczyzna podskoczył z zaskoczenia. Nie spodziewał się mnie najwyraźniej, a sam był zbyt pochłonięty w swoich myślach, że mnie nie zauważył. – Co cię trapi? – zapytałam się zatroskana. Rzadko kiedy on się tak zachowywał.
- Słuchaj, rozmawiałem z paroma znajomymi w ANBU. Nie powinni w sumie tego mówić, ale mi coś powiedzieli, że jest jakieś ugrupowanie wyjątkowych shinobi, które nie ma najczystszych intencji… - odpowiedział, wzdychając głośno. Chwycił swój kubek kawy i usiadł przy stole. – I plotka jest taka, że jeden z nich ma jakieś powiązania z klanem Uchiha… - dodał, a jego ręce się trzęsły. Myślałam, że chciał powiedzieć, że podejrzewał mojego brata o dołączenie do tego typu organizacji, ale chyba czegoś innego się bał. Jednak po jego zachowaniu widziałam, że nie chciał o tym dalej rozmawiać.
- Pójdę do Kakashi’ego. Może on coś wie – powiedziałam dosyć obojętnym głosem, po czym wyszłam z domu. Moim tygrysom kazałam zostać, bo podróż po wiosce z tymi dwoma duży kotami nie jest dobrym pomysłem. Musiałam najpierw znaleźć sensei’a, co było moim zdaniem nie lada wyzwaniem. Myliłam się, wyjątkowo szybko go znalazłam.
- Dzień dobry sensei! – przywitałam się, posyłając w jego stronę uśmiech. Jak zawsze, wyglądał tak… tajemniczo z tą zakrytą twarzą. Na mojej twarzy niekontrolowanie pojawił się rumieniec.
- O cześć Mitsuki – odpowiedział, zamykając książkę. – Szukałem cię, mam sprawę do ciebie – zaczął, ale szybko mu przerwałam.
- W sumie, to ja przychodzę z pytaniem do sensei’a… - uświadamiając sobie, że właśnie mu przerwałam, spuściłam wzrok, wiedząc, że to nie było zbyt kulturalne. – Erm. Przepraszam, niech sensei powie, o co chodzi – dodałam, delikatnie drapiąc się po tyle głowy. Dowiedziałam się, że Tsunade-sama wysyła nas na jakąś misję powiązaną z festynem, który ma się odbyć za kilka dni. Duża część kupców nie przyjechała na czas, a niedługo ma się rozpocząć cała zabawa. Z nami miała jeszcze iść pewna dziewczyna, która była w drużynie Guy’a. Jednak z racji, że on i jego drużyna wcześniej wyruszyli na jakąś misję, to ona została przydzielona do nas. W sumie zawsze dobry sposób, aby kogoś poznać. Gdy mężczyzna skończył przedstawiać naszą misję, przyszła moja kolej. Zapytałam się o tę organizację, o której wcześniej wspomniał mój brat. Był w sumie zaskoczony, że ja coś o tym wiedziałam. Niewiele mi powiedział, jedynie, że są nadzwyczaj niebezpieczni i wszyscy byli rangi S. Podczas tej konwersacji poczułam nagły silny przepływ emocji, przez co moje oczy przybrały kolor Sharingana. Na całe szczęście nie uaktywnił się całkowicie. Unikałam pokazywania tego, że należę do klanu Uchiha. Miałam ku temu powody. Podziękowałam mu za krótką rozmowę. Zanim odwróciłam się, to zakazał mi brania dwóch tygrysów ze sobą. Jedynie mogę wziąć jednego. Trochę nie rozumiałam dlaczego, ale skoro takie są rozkazy, to w pełni będę je respektowała. Wróciłam pospiesznie do domu, wzięłam swoją broń, kunaie i shurikeny. Zawsze przy sobie miałam jakiś bandaż.
- Delilah, idziesz ze mną na misję – oznajmiłam swojej przyjaciółce, która spojrzała na mnie z niemałym zaskoczeniem. A Griffin się zdziwił.
- A co ze mną? – zapytał się bardzo niezadowolony. Cóż, jak słyszał misja, to pierwszy rwał się do walki, jednak tym razem nie mogłam pozwolić mu na takie wybryki, podczas których robił wszystko po swojemu. Westchnęłam cicho i pokręciłam głową.
- Musisz zostać, po prostu rozkaz Kakashi’ego – odpowiedziałam, czochrając go po włosach. Wyglądał na zawiedzionego, ale do niego dotarło, czemu nie chciałam go ze sobą brać. Obrażony położył się na podłodze, plecami do nas. Spojrzałam na białą tygrysicę, która od razu zrozumiała, że idziemy. Najpierw chciałam znaleźć tę dziewczynę… Cóż, wolałabym poznać osobę, z którą miałam mieć misję. Coś mi podpowiedziało, że znajdę ją gdzieś w okolicach gabinetu Hokage. Gdy dotarłam do budynku, kazałam Delilah zostać przy wejściu, uznałam, że nie wypada się tak zjawić z nią w gabinecie. Szłam po korytarzu, gdy z naprzeciwka pojawiła się niebiesko włosa dziewczyna.
- Dzisiaj nie ma Hokage-samy - powiedziała życzliwie.
- Dzięki, ale ja szukam kogoś innego. O ile pamięć mnie nie myli, nazywa się Fuyuko Rinha, wiesz może, gdzie ona jest? – zapytałam się, posyłając w jej stronę przyjazny uśmiech. Wydawała się miłą osobą. Słysząc to imię, ona miała zaskoczoną minę, jakby właśnie przed nią się pojawił jakiś duch czy coś z zaświatów. W mojej głowie od razu się pojawiło pytanie, czy ja coś źle powiedziałam.
- To ja... – odpowiedziała zaskoczona moim pytaniem. Zarumieniłam się delikatnie, poczułam się trochę niezręcznie. – Coś się stało, że mnie szukałaś? – spojrzała na mnie zdezorientowana.
- Bo właśnie idziemy razem na misję. Musimy znaleźć, co się stało z wystawcami, którzy biorą udział w festynie za parę dni – powiedziałam dosyć poważnym tonem. Coś było nie tak. Oni musieli albo zboczyć z drogi, albo coś ich zatrzymało. Miałam nadzieję, że nic im nie będzie. – Wraz z moim, znaczy z naszym mentorem Kakashi’m musimy sprawdzić, co się tam stało i w miarę możliwości im pomóc – dodałam, delikatnie się rumieniąc, wymawiając imię mężczyzny. Zawsze niezręcznie się czułam, gdy mówiłam o nim. Wyszłyśmy razem z budynku, w którym znajdował się gabinet Hokage. Przy wyjściu stał właśnie Kakashi. Spojrzałam na niego swoimi czarnymi oczkami, które za każdym razem się świeciły, gdy widziałam go. Wiedziałam, że wyglądałam jak jakaś czternastoletnia fanka jakiegoś idola, ale są rzeczy, nad którymi nie umiem zapanować, a już i tak robiłam wszystko, co w mojej mocy, aby nie zdradzić swoich uczuć. Nagle zauważyłam, że obok niego stał jakiś chłopak. Złote oczy... Długie białe włosy... Wyjątkowa uroda. Aż miło się na niego patrzyło, ale oczywiście nadal mój zakłopotany wzrok skupiał się na moim mentorze.
- Niestety mam parę rzeczy do załatwienia i jednak nie mogę z wami iść. Przyprowadziłem wam nowego kolegę, Hideyoshi Sarutobi - przedstawił nam białowłosego towarzysza. - Mitsuki, on też będzie w naszej drużynie - dodał. Słysząc jak wymawiał moje imię, moje serce mocniej zabiło. Jednak starałam się ukryć moje rumieńce. 
- Hej Hideyoshi, jestem Mitsuki... Mitsuki Uchiha - przedstawiłam się pełnym imieniem i nazwiskiem, co rzadko robiłam, po czym wyciągnęłam w jego stronę dłoń. 


Hideyoshi? Fuyuko?

środa, 28 sierpnia 2019

Od Kazuhiko cd. Akiry

Ów propozycja zaskoczyła mnie. Może nie bardziej niż poznanie partnera mojej matki, ale zawsze. Akira wbił wzrok w swoją rodzicielkę. Początkowo podniecony wizją szkolenia na członka ANBU, teraz wyglądał na lekko zmieszanego. Sam również nie wiedziałem, co zrobić. Mama Akiry wpatrywała się we mnie wyczekująco.
- I tak nie miałem planów na jutro... - odparłem, niby od niechcenia. Powróciłem do jedzenia kolacji. Posiłek był lepiej doprawiony, niż te, które jadłem zwykle. Nasz klan woli łagodniejsze rzeczy. Nie wypowiedziałem się jednak na ten temat. Nie gryzie się ręki, która karmi. 
- To wspaniale! - Mama chłopaka uśmiechnęła się. 
- Tak... - odparł Akira, grzebiąc pałeczkami w jedzeniu na swoim talerzu. Wydawał się całkowicie zajęty ów zajęciem.
Nie martwiłem się o to, co pomyśli moja mama. Wcześniej ostrzegłem ją, że mogę wrócić później. Albo wcale. Mała różnica. Może jutro wszystko będzie wyglądać lepiej.
Skończyliśmy posiłek i udaliśmy się długim korytarzem do pokoju Akiry. Przywitało mnie średniej wielkości pomieszczenie. Panował w nim delikatny nieład - porozrzucane ubrania czy papiery, szybko zostały pozbierane na jedną kupkę przez właściciela. Górującym kolorem pokoju był brąz. Na ścianach wisiało multum zdjęć psów. Właściwie, wszędzie leżały zabawki, szczotki czy przysmaki dla zwierząt. Nad stojącym po środku pokoju łóżku, znajdował się plakat z pierwszym Hokage. Na jednej ze ścian wisiały książki. Zatrzymałem się przy nich chwile, czytając tytuły. Były to książki głównie o weterynarii. Typowe. Naprzeciw wiszącej biblioteczki stała szafa. Na wiszących półkach leżały ususzone zioła.
- Masz przytulny pokoik - skomentowałem, siadając na łóżku. Jego materac był miękki, a na pościeli dostrzegłem sierść psa. Hane nie czuł się chyba za dobrze w tym pomieszczeniu. Chyba zdaniem mojego kota był za bardzo "psi". Zwierzak rozejrzał się nerwowo, po czym usiadł na moich kolanach, wtulając się w mój brzuch.
Prowadziłem z Akirą zwykłą rozmowę. Co jakiś czas wracaliśmy do wspomnień z naszego testu. Opowiadałem mu o innych głupich pomysłach naszego mistrza. Wspólnie zastanawialiśmy się, kto jest trzecią osobą w drużynie i kiedy ją poznamy. Na dworze robiło się coraz ciemniej.
- Możesz pokazać mi, gdzie jest łazienka? - zapytałem, wstając z łóżka. W międzyczasie rozwaliłem się na posłaniu - tuliłem się do kołdry i przypadkiem zrzuciłem na ziemię jedną z poduszek.
- Jasne - odparł chłopak. Nim jednak wyszliśmy z pokoju zaproponował: - Pożyczyć ci jakieś ubrania?
Akira był ode mnie trochę większy. Nie miałem jednak zamiaru spać w tym samym, w czym chodziłem cały dzień. Przyjąłem więc propozycję. Chłopak wyciągnął z szafy szarą koszulkę i krótkie, ciemne spodenki. Później zaprowadził mnie do łazienki, gdzie wziąłem szybki, gorący prysznic. Szampon do włosów, który leżał na półce pachniał znajomo. Akira pewnie często go używa. Pobyt w łazience wykorzystałem na przemyślenia. Przerażała mnie myśl, że mama pewnie śpi teraz z tym facetem. Zastanawiało mnie, gdzie śpi jego syn. Miałem nadzieję, że nikt nie wpadł na genialny pomysł wsadzenia go do mojego pokoju. Gdyby tak było, wyleciałby do gościnnego. Cenię sobie prywatność i wygodę.
 Skończyłem kąpiel połączoną z dawką obaw o przyszłość. Ubrałem się w podarowane przez chłopaka ubrania. Tak jak myślałem, koszulka była trochę większa, niż te które noszę zazwyczaj. Spodenki też. Jakoś to przeżyję. Cały zestaw pachniał Akirą. Gotowy, pachnący, z mokrymi włosami powróciłem do pokoju. Chłopak, jak zauważyłem, wykorzystał czas na zabawę z psem.
- Akamaru? - zapytałem, wchodząc do pomieszczenia.
- Co Akamaru?
- Czy tak ma na imię?
- A, tak, Akamaru - przedstawił oficjalnie futrzaka, tuląc się do jego łba. - Jak nazywa się twój kot?
- To Hane. - Kot słysząc, że padło jego imię, przeciągnął się i zeskoczył z łóżka. Przyszedł do mnie, miaucząc przyjacielsko. Pogładziłem jego głowę, gdy ten zaczął mruczeć.
Później Akira wyszedł do łazienki, zostawiając mnie samego z kotem i psem. Cieszyłem się, że zwierzaki nie skoczyły sobie do gardła.
Chłopak wrócił niedługo później. Leżałem na jego łóżku. Czytałem jakąś pierwszą-lepszą książkę o weterynarii. Podniosłem wzrok na wchodzącego Akirę. Był również przebrany w luźniejsze ubrania, a na jego ramionach leżał ręcznik, który łapał wodę z kapiących włosów.
- Chcesz spać na łóżku? - zapytał, siadając na miękkiej pufie.
- Definitywnie. - Nie miałem zamiaru spać na ziemi. Nie jest to misja, a zwykłe nocowanie u kolegi. Pragnę wygody. Akira zaśmiał się cicho. Chyba zaczął mnie lepiej poznawać. Nie oddam łóżka.
- Mogę cię o coś zapytać? - usłyszałem po chwili pytanie. Spojrzałem na niego, ukrywając zdziwienie.
- Już to zrobiłeś. - Wzruszyłem ramionami. - O co chodzi?
Akira wyglądał na lekko zmieszanego.
- Coś się stało? Wcześniej wyglądałeś jakby coś cię trapiło...
Wbiłem wzrok w sufit. Nie chciałem zbyt wiele o sobie opowiadać. Jednak jeśli chcę, by chłopak mi zaufał, najpierw ja muszę zaufać jemu. Westchnąłem cicho.
- To przez moją mamę... - zacząłem opowiadać. Wspomniałem o swoich podejrzeniach dotyczących mężczyzny, braku sympatii do jego syna i innych niezadowoleniach. Akira słuchał mnie uważnie, co jakiś czas rzucając jakieś pytanie.
- Jeśli mama jest szczęśliwa, będę musiał to zaakceptować - skończyłem historię. - Nawet, jeśli nie jestem co do tego przekonany...
- Mam nadzieję, że wszystko się ułoży.
W końcu poczuliśmy się zmęczeni. Akira zgasił światło i położył się na rozłożonej obok łóżka macie. Mimo upływu minut, nie mogłem jednak zasnąć. Zbyt wiele myślałem o tym wszystkim.
- Ej, Akira - zawołałem w stronę chłopaka, patrząc na niego z łóżka.
- Coś się stało? - zapytał cicho, trochę zaniepokojony.
- Poplotkujmy.
Akira?

Misja!

Ogłaszam, że Kakashi Hatake wraz z Mitsuki Uchihą i Hideyoshi Sarutobim, zostają oficjalnie wysłani na misje dotyczącą pomocy przy festynie. Połowa dostawców nie dotarła na miejsce, a bez nich wydarzenie się nie rozpocznie. Wyruszajcie natychmiast i ich znajdźcie!
Do pomocy dostajecie Fuyuko Rinhe z powodu nieobecności jej mistrza w wiosce.

- Hokage

wtorek, 27 sierpnia 2019

Od Akiry cd Kazuhiko

Nie wiedziałem co się ze mną dzieje. Czułem się od kilku dni coraz gorzej, ale nie było to zwykle przeziębienie. Byłem wdzięczny Kazu, że nie zmuszał mnie do rozmowy na ten temat. Przez całą drogę milczeliśmy, słuchając opowiadań naszego mistrza. On nie zauważał złej atmosfery wokół nas, sądził pewnie, że jesteśmy nieco zmęczeni.
Powrót do wioski zawsze był cudowny. Nawet po kilku dniach nieobecnosci, zawsze, kiedy przekraczałem wejście, czułem ulgę. Wracałem do bezpiecznego domu, gdzie mogłem odpocząć i do miejsca, w którym czułem się dobrze. Akamaru zaczął biegać wokół mnie, szczekając na wszystkie okoliczne psy. Zawsze próbował się z nimi bawić, lecz chyba nie zdaje sobie sprawy ze swoich rozmiarów. Kazu również się rozluźnił, zauważyłem na jego ustach delikatny uśmiech, gdy jego wzrok przesuwał się po naszej wiosce. Po chwili wraz z Guy'em poszli do Tsunade, a ja postanowiłem wrócić do domu. Miałem małe plany co do wieczoru.

~×~

- Wróciłem! - krzyknąłem, gdy tylko przekroczyłem próg domu. Mama przyszła po chwili i ucałowała mnie w czoło. Akamaru przywitał się z psem mojej mamy i ruszył do swojego kąta. Zaniosłem swoje rzeczy do pokoju.
- Akira, zaraz będzie obiad! - usłyszałem z dołu. Uśmiechnąłem się delikatnie i zacząłem wypakowywać plecak. Nie dostaliśmy żadnej nowej misji, więc nie zanosi się, że w najbliższym czasie znów gdzieś wyruszymy. Po chwili siedziałem już przy stole, czując przyjemny zapach mięsa.
- Opowiadaj - mama usiadła naprzeciw mnie, dokładając mi kolejną porcję jedzenia. - Jak tam na misji?
- To nie była nawet misja.
- Jak to?
Przełknąłem duży kęs i popiłem sokiem.
- To był egzamin. Tsunade chciała zobaczyć czy nasze umiejętności się dopełniają. Większość czasu spędziliśmy na biwaku, gdzie mieliśmy się zintegrować.
- Ale zdaliście?
- Tak.
Nie wspomniałem jej o mojej relakcji. Niepotrzebnie by się martwiła, kiedy ja nadal sam nie wiem co się dzieje. Kiedy zjadłem, zaczynało już zmierzchać.
- Wychodzę, niedługo wrócę - mruknąłem, zakładając buty. Matka uśmiechnęła się tylko, kiwając delikatnie głową. Nie wiem czemu, ale wydawało mi się, że jej wzrok był nieco podejrzliwy. Czy zauważyła, że nieco dziwnie się zachowuje?

~×~

Iruka siedział nad papierami, pocierając kark. Podniósł głowę dopiero wtedy, gdy zapukałem we framugę drzwi, po dłuższej obserwacji. Lubiłem tu przychodzić. W czasach, gdy chodziłem jeszcze do Akademii, nie umiałem zaadaptować się w nowym miejscu. Uciekłałem od kontaku z innymi dziećmi, nie chciałem się z nikim zaprzyjaźnić. I to właśnie Iruka został jedynym człowiekiem, który się do mnie uśmiechnął i przywitał. Został dla mnie starszym bratem, dzięki któremu chodziłem chętnie do szkoły i wręcz poganiałem mamę.
- Dobry wieczór - wyszeptałem. Mężczyzna odłożył pióro i spojrzał w moją stronę zaspanym wzrokiem.
- Ach, Akira, to ty - mruknął i przeciągnął się z cichym jękiem - Nie spodziewałem się ciebie tutaj o tej porze. W sumie, dawno cię nie widziałem.
- Przepraszam, byłem na misji z Guy'em
- Twoja pierwsza misja z nowym nauczycielem! I jak ci poszło?
Opowiedziałem mu o wszystkim, a on widząc moją minę zaczął się śmiać. Patrzyłem na niego zdziwiony, podczas gdy po jego policzkach popłynęły łzy rozbawienia. Prychnąłem. Zawsze tak było, moje problemy przemieniał w żart.
- To nie jest śmieszne. A mistrz widząc pewnie moją reakcje, nie zrobi już nic podobnego...
- Twoją reakcje?
Pomiędzy nami zapanowała cisza. Ufałem mu, tak samo jak mojej mamie.
Ale nie powiedziałem mu o tym. Uśmiechnąłem się tylko delikatnie.
- Zdenerwowałem się nieco - odparłem wymijająco - Nawet nie wiem dlaczego. Wiesz, ja już będę się zbierał, obiecałem mamie, że wrócę szybko do domu. Jeśli chcesz mogę Ci jutro nieco pomóc przy papierach.
Potagrał moje włosy.
- Dobrze. Mam też dla ciebie pewną niespodziankę.
Chciałem zapytać jaką, ale mrugnął tylko do mnie, co znaczyło, że niestety nic mi nie powie. Postanowiłem pójść do niego z samego rana, może pomogę mu też podczas zajęć?
Ruszyłem korytarzem do wyjścia, rozglądając się po ścianach pokrytych różnymi rysunkami. Zawsze jak ktoś próbował rysować po ścianach, Iruka nieźle się denerwował. Zaśmiałem się cicho i wyszedłem na zewnątrz. Spotkałem kogoś kogo wcale się nie spodziewałem. Kazu siedział na huśtawce, delikatnie się bujając. Już z daleka widziałem, że coś jest nie tak. Miał spuszczoną głowę, a ręce były mocno zaciśnięte na sznurze. Podszedłem powoli bliżej.
- Nie spodziewałem się tutaj ciebie - usłyszałem jego bezuczuciowy głos. Nie pokazałem po sobie, że zauważyłem niego ponury humor.
- Byłem odwiedzić Irukę. A ty co tutaj robisz? - zagaiłem przyjacielsko. Szybka zmiana tematu, co?
- Nie widzisz, że przyszedłem się pobujać? - wstał z huśtawki, przeciągając się. Odsunąłem się, robiąc mu miejsce. - Wracasz już do domu? Odprowadze cię.
Zdziwiłem się nieco. Zawsze próbował być jak najdalej od niego, a teraz sam zaproponował taką rzecz. Odchrząknąłem, poprawiając nieco włosy. Cholerny Iruka.
- Jasne, jak chcesz. To miło z twojej strony - zarumieniłem się delikatnie. Mam nadzieję, że moja mama nie rzuci się na niego z pytaniami. Niestety, duża z niej gaduła. Ruszyliśmy w stronę mojego domu. Rozglądaliśmy się wokół siebie, od czasu do czasu nasz wzrok się krzyżował, lecz wtedy od razu jeden z nas odwracał głowę. Od dłuższego czasu chciałem go nieco poznać. I wydawał się o wiele bardziej przyjacielski, nie będąc tak spiętym. Stanąłem przed wejściem do mojego domu, a chłopak zahamował i stanął obok mnie.
- Może wejdziesz?
- Jasne.
Otworzyłem drzwi i zacząłem powoli zdejmować buty.
- Jestem! - oznajmiłem, i od razu obok nas znalazły się dwa psy. Akamaru nie przejął się zbytnio obecnością Kazu, lecz Riku zaczął cicho na niego powarkiwać. Uderzyłem go delikatnie w ucho, pokazując żeby się uspokoił. Od razu zapanowała cisza. Moja mama wyszła zza rogu.
- Co to za warczenie na  sieb... Oh, dobry wieczór. Przepraszam, nie spodziewałam się, że ktoś przyjdzie - moja mama poprawiła ubranie, przyglądając się przybyszowi.
- Przepraszam za najście.
- Nic się nie stało! Właśnie miałam szykować kolacje. Będzie mi miło jeśli zostaniesz - jej uśmiech sprawił, że chłopak nieco się rozluźnił. Wyprowadziłem psy z korytarza by było jak przejść i usiedliśmy przy stole. Podciągnąłem kolana i położyłem na nich podbródek. Chłopak rozglądał się wokół siebie, natrafiając na ścianę ze zdjęciami. Zatrzymał wzrok na największym.
- To mój tata - wyszeptałem, nawet nie spoglądając w tamtą stronę. Usłyszałem, że Kazu głośno połknął ślinę.
- Akira! - mama krzyknęła cicho i zmierzwiła moje włosy.
- Ach, możecie wszyscy zobaczyć moje włosy w spokoju?!
- Jak to "wszyscy"?
- Iruka też mi ciągle targa włosy!
Moja mama spojrzała na mnie z podniesioną brwią.
- Byłeś u Iruki?
Przygryzłem wargę i spojrzałem w talerz.
- Tak.
Moja mama tylko się zaśmiała, kręcąc głową. Wiedziała dlaczego go tak uwielbiałem, dlatego nie miała do mnie pretensji. Kazu dziwnie na mnie patrzył, przez co lekko się zarumieniłem. Cholerne policzki.
- A może zostałbyś na noc? Mógłbyś jutro pójść z Akirą na szkolenie próbne - moja mama uśmiechnęła się szeroko, a ja nie zrozumiałem o co chodzi.
- Na jakie szkolenie?
- Iruka ci nie powiedział?
- Nie. Nie przypominam sobie. Powiedział tylko, że ma dla mnie jakąś niespodziankę.
- Oh, więc się ucieszysz. Tsunade i Iruka poprosili jednego z członków ANBU by wziął cię na próbne szkolenie. Oczywiście się zgodził.
Otworzyłem buzię i wpatrywałem się w nią szeroko otwartymi oczami.
- Naprawdę?! - na moich ustach wykwitł uśmiech i   wstając, przewróciłem krzesło. Akamaru słysząc hałas, szybko do mnie pobiegł - Słyszałeś, Akamaru? Jutro mamy szkolenie!
Moje ciało ogarnęła euforia, nie mogłem uwierzyć w to, że ktoś chciał marnować na mnie swój czas.
- Weź lepiej zwoje, pewnie będą chcieli zobaczyć twoje sfory. Masz się stawić wieczorem pod siedzibą Tsunade. Powiedzieli, że możesz iść ze mną, ale myślę, że twój kolega chętnie z tobą pójdzie, prawda?

<Kazuhiko?>

poniedziałek, 26 sierpnia 2019

Kakashi Hatake


Nigdy nie pozwolę moim kompanom umrzeć


Godność Kakashi Hatake
Klan Hatake
Wiek  28 lat
Płeć Czy on wygląda ci na kobietę? To 100% mężczyzna
Orientacja Heteoseksualny
Charakter Kakashi oddzielał swoje życie prywatne od współpracy ze studentami, mówiąc, że ma kilka hobby i marzeń, które nie są ich sprawą. Mówił także, że wszystkie ważne dla niego osoby nie żyją. Od wczesnego dzieciństwa Kakashi był bardzo niezależny i pewny siebie, czasami nawet wydawał się arogancki i protekcjonalny. Mimo to Kakashi był bardzo spostrzegawczy i intuicyjny, szybko zdając sobie sprawę z sytuacji. Po śmierci ojca Kakashi stał się bardziej surowy, zdystansowany i zimny wobec innych, przestrzegając wszystkich zasad zawartych w liście, karając każdego, kto był im nieposłuszny i gotów porzucić swoich towarzyszy, aby zakończyć misje. Jako dorosły mężczyzna udaje zrelaksowanego i prawie znudzonego człowieka, nie ma skłonności do zbytniego pracowania nad czymkolwiek lub kimkolwiek. Pomimo rosnącej reputacji i sprawności ninja, Kakashi nie przejawia arogancji i jest raczej skromny w kwestii swoich umiejętności. Zazwyczaj się spóźnia, zawsze używając wymówek, które nikogo nie przekonują. Kage regularnie prosi go o radę i przywódctwo, pomimo jego osobistej niechęci do odpowiedzialności. Kakashi przykłada dużą wagę do nauki o tym, jak istotna jest współpraca - pielęgnuje tym samym wartości przekazane mu przez przyjaciela z dzieciństwa, Obito Uchihę
Umiejętności Kakashi jest naturalnym geniuszem, czego dowodem jest jego gwałtowna wspinaczka po rangach ninja. Wielu członków Akatsuki uważało go za silnego; Itachi Uchiha nazwał go przeciwnikiem, którego Kisame Hoshigaki nie pokonałby tak szybko; walczył z Kakuzu na równi pomimo jego zdolności oraz doświadczenia jako starszy ninja rangi S i został uznany przez Paina za główne zagrożenie dla planów Akatsuki. Dla swoich sojuszników z Konohy, Kakashi jest wysoko ceniony za swoją sprawność w walce i zdolności przywódcze do tego stopnia, iż wielu widziało w nim Hokage. Jednakże, Mędrzec Sześciu Ścieżek wierzył, że największą moc tkwi w Kakashim jako nauczyciel, lider oraz przyjaciel,Ogółem, Kakashi jest uważany za bardzo wszechstronnego człowieka z dużą sprawnością w niezliczonych dziedzinach.
Zdolności Sharingan otrzymany od Obito jest głównym elementem sławy Kakashiego. Umożliwia mu naśladowanie ruchów oponenta i jego umiejętności. Sharingan daje mu możliwość przewidzenia ataków i ruchów wroga, pozwalając na wykorzystanie umiejętności przeciwnika przeciw niemu samemu. Dzięki temu opanował ponad tysiąc różnych ataków, przez co otrzymał przydomek "Kopiujący Ninja". Sharingan nie jest jego naturalnym okiem, więc jest stale aktywny i szybko wyczerpuje energię. Gdy nie jest potrzebny, Kakashi zasłania swoje oko ochraniaczem na czoło, aby oszczędzać czakrę. Większość zdolności Kakashi nabył wraz z Sharinganem. Dwie rozwinął sam. Chidori – zbiór błyskawic chakry pojawiających się w jednej dłoni, został stworzony przez niego w młodości. Przez gwałtowny atak na przeciwnika i pchnięcie Chidori w kierunku celu, może zabić większość przeciwników jednym atakiem. Kakashi nie mógł efektywnie korzystać z tej techniki do momentu otrzymania Sharingana, ponieważ normalne oko w momencie ataku zaczyna widzieć tylko w sposób ograniczony (widzenie tunelowe) co powoduje, że wykonujący taki atak jest wrażliwy na kontratak. Jego drugą unikatową zdolnością jest stado ośmiu psów ninja, które może do siebie przywołać. Psy mają zdolność mówienia. Kakshi używa ich głównie do śledzenia, wysyłając je, by kogoś wyśledziły i (jeżeli jest to konieczne) opóźniły do momentu jego przybycia. Z powodu swojej sprawności i obycia ze zdolnościami ninja Kakashi jest postrzegany jako oczywisty kandydat na pozycję Hokage, obrońcy Konoha, gdyby ta pozycja byłaby kiedykolwiek zwolniona.
Odbyte misje Oficjalnie ukończył 1141 misji
Rodzina
 Sakumo Hatake - ojciec Kakashiego, znany powszechnie w świecie Shinobi jako Biały Kieł Konohy. Podobnie jak jego syn, Sakumo był utalentowanym shinobim, chwalonym za swoje talenty w sztukach ninja nawet przez Minato Namikaze. W bitwie, Sakumo był naprawdę potężnym shinobi, a jego kompetencje przewyższały kompetencje niejednego ninja wyższego szczebla. Jego główną bronią w bitwie było tanto o nazwie Ostrze Białej Czakry które emituje szlak białej czakry podczas zamachu, zyskując sobie przydomek "Biały Kieł Konohy".
Matki niestety nie poznał
Sympatia Brak, ale może znajdzie się jakaś panienka rodem z fantazji zapożyczonej z pewnej książki...
Inne 
Ulubionymi potrawami Kakashiego są słono upieczona sajra i zupa miso z bakłażanem podczas, gdy nie przepada za słodkimi i smażonymi potrawami.
- Ulubionymi słowami Kakashiego są:"praca zespołowa"
- Jego pełne imię oznacza "strach na wróble"
Partner Pakkun - jest jednym z ninkenów Kakashiego, piesnajczęściej przez niego przyzywany. Mimo iż jest małym psem, jego głos jest głęboki i niski. Pomimo swoich małych rozmiarów, Pakkun wielokrotnie udowadniał że jest warty przyzwania. Ma niezwykle czuły węch, nawet jak na psa. Ponadto jest bardzo szybki i nawet niektórym ninja trudno za nim nadążyć. Jest też jednym z niewielu psów którym udało się opanować sztukę mówienia.

Od Fuyuko do Mitsuki

Jasne promienie słoneczne przedarły się przez zasłony mojej sypialni. Ziewnęłam przeciągle, powoli otwierając zmęczone oczy. Moje powieki wydawały się niezwykle ciężkie. Dotknęłam lewą ręką skóry pod oczami i odczułam pod miękkimi poduszkami palców głębokie cienie pod oczami. Zerknęłam w stronę lustra, które znajdowało się po przeciwnej stronie pokoju i zmarszczyłam brwi. Moja twarz nie skrywała oznak zmęczenia. Przekrwione gałki oczne i opuchnięte powieki zdradzały nieprzespaną noc, spędzoną na płaczu i oddawaniu się własnym myślom. Zganiłam się w duchu za to, że dałam się ponieść uczuciom. Nie lubiłam pokazywać słabości, zwłaszcza tej emocjonalnej.
Poczułam coś miękkiego ocierającego się o moje przedramię, co skutecznie przerwało moje przemyślenia. Do moich uszu dobiegło ciche mruczenie. Spojrzałam na Fubukiego, który usilnie starał się zdobyć moją uwagę. Podrapałam go lekko za uszami, na co irbis zareagował zmrużeniem oczu. Powoli wstałam z łóżka i skierowałam się w stronę łazienki, zamierzając doprowadzić się do porządku.

~*~

Przemierzałam ulice Konohy bez żadnego konkretnego powodu. Skończywszy trening z ojcem, który za cel postawił sobie uczynienie mnie medykiem, choć znał moje umiejętności w tym zakresie, byłam zmęczona. Zwłaszcza biorąc pod uwagę ostatnią noc. Mój ojciec doskonale wiedział, że pomimo nazwiska Rinha, nie odziedziczyłam po nim ani odrobiny talentu. Wszystkie zdolności odziedziczyłam po matce. Mimo to postanowił codziennie męczyć mnie wielogodzinnym treningiem, dopóki nie stanę się godnym przedstawicielem klanu medyków.
"Dobre sobie, nie ma co." - pomyślałam. - "Czasami mógłby mi choć trochę odpuścić."
Jego niespełnione ambicje miały duży wpływ na naszą relację, która nie układała się zbyt dobrze. Wiele ode mnie wymagał, a ja nie mogłam sprostać jego ambicjom. Był wiecznie ze mnie niezadowolony, pomimo moich wszelkich wysiłków zarówno w ćwiczeniach, jak i nawiązania z nim kontaktu. Po pewnym czasie dałam sobie spokój. Dobrze wiedziałam, że nie zmienię jego podejścia. Nigdy nie rozmawialiśmy zbyt wiele, ale ostatnio niemalże w ogóle. Jedyny czas, który z nim spędzam, to podczas treningów. Nie był zbyt dobrym ojcem, ale mimo to cieszyła się, że go mam. Był jedyną osobą, której mogłam zaufać, choć w pewnym stopniu.
Zaczęłam kierować się w stronę siedziby Hokage. Liczyłam, że Tsunade-sama będzie mieć dla mnie chwilę czasu i będę mogła spytać, czy zdążyła już mnie przydzielić do jakiejś drużyny. Powoli zaczynało mi brakować zajęć, a miło byłoby mieć wymówkę od treningów z ojcem. W końcu misje są najważniejsze w życiu shinobi, a do ich wykonywania wypadałoby mieć towarzyszy.
- ...są bardzo niebezpieczni, prawda? - usłyszałam niepewny głos kobiety, dochodzący z niewielkiej uliczki obok. Spojrzałam w tę stronę, zaintrygowana jej słowami. Była to kobieta o kruczoczarnych włosach i intensywnie czerwonych oczach. Przez moment odniosłam wrażenie, że to sharingan, jednak po chwili zdałam sobie sprawę z braku charakterystycznych tomoe na okręgach.
- Owszem. Nie znamy obecnie ich zamiarów, ale wkrótce postaramy się je odkryć. Jednak z pewnością nie należą do dobrych. - Ten głos należał do mężczyzny, który stał do mnie plecami. Poznałam go srebrnych włosach, które były roztrzepane jak zwykle. Był to Kakashi Hatake, jōnin, znany jako Kopiujący Ninja.
Ruszyłam powolnym krokiem, by nie przyciągnąć zbytnio ich uwagi. Ich konwersacja bardzo mnie zaciekawiła. Kto byłby na tyle niebezpieczny, by wywołać nieskrywany niepokój w głosie Kopiującego Ninjy? Przystanęłam za ogrodzeniem, na tyle blisko by usłyszeć jeszcze parę słów, ale i na tyle daleko, żeby przypadkiem nie zostać zauważonym. Miałam nadzieję, że nie zwrócą większej uwagi na moją obecność. Znajdowaliśmy się w centrum wioski, a dookoła roiło się od ludzi, więc nie powinno być z tym większego problemu.
- ...nie angażować się w... walkę... Poszukiwani... rangi S. - To były jedyne słowa, które udało mi się usłyszeć, ale to wystarczało. Na moje szczęście usłyszałam tyle, by poskładać to w logiczną całość. Pojawiło się jakieś zagrożenie w postaci shinobich rangi S, na tyle niebezpiecznych, by nie walczyć z nimi samotnie. Zaczęło mnie to zastanawiać. Postanowiłam zapytać o to Hokage przy okazji.

~*~

- Przykro mi, ale obecnie Tsunade-sama nie jest dostępna. - Shizune uśmiechnęła się do mnie. - Czy jest coś, co mogłabym dla ciebie zrobić?
- Czy mogłabyś sprawdzić, do jakiej drużyny zostałam przyłączona? - spytałam rzeczowo.
- Jasne - odpowiedziała czarnowłosa, wchodząc do biura Hokage. Zostawiła drzwi otwarte, co zinterpretowałam jako zaproszenie do środka. Weszłam za nią, obserwując, jak szuka odpowiedniej teczki. Po chwili wzięła w rękę gruby segregator i postawiła na biurku. Sprawnie go przekartkowała i znalazła odpowiedni dokument.
- Rinha Fuyuko... Drużyna 4, twoim mentorem będzie Might Guy. Obecnie twoja drużyna, czyli mistrz, Akira Inuzuka i Kazuhiko Hyūga, znajduje się na misji, dlatego będziesz miała okazję ich poznać dopiero wtedy, gdy wrócą.
Delikatnie odłożyła segregator na miejsce.
"Might Guy?" - pomyślałam. Nie miałam pojęcia, kim był, ale miałam dziwne wrażenie, że mój nowy mistrz nie przypadnie mi do gustu. Jeśli zaś chodzi o moich przyszłych towarzyszy, wiedziałam jedynie tyle, że pochodzą z klanu Hyuga i Inuzuka. Czyli zapowiada się interesująco.
Podziękowałam jej i zadałam drugie pytanie, które chodziło mi po głowie.
- Czy słyszałaś może ostatnio o jakiejś podejrzanej grupie niezwykle niebezpiecznych shinobi?
Shizune zastygła w bezruchu i spojrzała na mnie zaskoczona.
- Skąd o tym wiesz? - Obserwowałam cicho jej reakcję. - To zresztą nieważne. Obawiam się, że nie mogę z tobą o tym rozmawiać. To sprawa wioski.
- Rozumiem - pokiwałam głową i jeszcze raz podziękowałam za informacje. Wyszłam z pokoju i usłyszałam, jak drzwi za mną cicho się zatrzaskują. Przed sobą zobaczyłam czerwonooką dziewczynę o długich, czarnych włosach, związanych na czubku głowy w kucyka. Widząc, że kieruje się w stronę gabinetu, postanowiłam ją uprzedzić o nieobecności Tsunade-sama.
- Dzisiaj nie ma Hokage-samy - powiedziałam życzliwie.


Mitsuki?

piątek, 23 sierpnia 2019

Od Kazuhiko cd. Akiry

Napad Akiry mnie zaskoczył. Krew z nosa, obłąkane spojrzenie oraz mówienie do siebie nie jest normalne. Cofnąłem się do tyłu i użyłem Byakugana. Po ciele chłopaka rozchodziła się ciemna czakra. Wyglądała niepokojąco. Znałem podobne czakry - należały do ogoniastych bestii. Miałem kiedyś okazję spotkać się jedną z nich i zbadać ją moimi oczami. 
Wydawało się, że czakra Akiry walczyła z ciemną energią. Chłopak oddychał ciężko, jakby miał problemy z oddychaniem. Nie do końca wiedziałem, jak mu pomóc. Zdobyłem się na odwagę i złapałem Akirę za ramię. Wtedy, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, uspokoił się. 
- Jeśli będziesz się tak dalej zachowywać, zacznę się bać z tobą spać - powiedziałem ostrożnie. Widząc jednak przerażony wzrok chłopaka, zrozumiałem, że mogłem siedzieć cicho. 
- Pójdę lepiej po Guy'a - poinformowałem i już miałem wychodzić, gdy poczułem szarpnięcie rękawa. Akira chwycił materiał mojej koszuli i pokręcił powoli głową. Westchnąłem i przechyliłem się do tyłu, by z impetem upaść na śpiwór. Leżałem tak przez chwilę, wpatrując się w "sufit" namiotu. 
- I co ja mam teraz z tobą zrobić? - zapytałem, jednak pytanie nie było skierowane do chłopaka. Raczej myślałem na głos. 
- Ja ni-nie wiem - usłyszałem i odwróciłem głowę, w stronę skulonego Akiry. - N-nie wiem, co to było... 
- Ja również nie. - Pominąłem informacje o obcej czakrze. Nie chciałem go martwić. - Nie martw się. Nikomu nie powiem. O ile obiecasz, że nie zrobisz mi krzywdy. 
Chłopak uśmiechnął się niemrawo. Nie wyglądało, by moje słowa go uspokoiły, jednak położył się obok mnie. 
Do rana nie zmrużyłem oka. Akira co jakiś czas zapadał w niespokojny sen. Kilka razy przykryłem go kocem. Z ulgą przywitałem dzień. Kolejny napad nie nastąpił. 
Wyszedłem z namiotu. Guy jeszcze spał, ale najwyraźniej był czujny, bo w chwili, gdy stanąłem obok niego, obudził się gwałtownie. 
- Wiedziałem, że przez waszą młodość długo nie usiedzicie w miejscach! - zawołał na przywitanie, poprawiając zmierzwione włosy. Dodatkowo oślepił mnie błyskiem swoich białych zębów. 
- Dzień dobry, mistrzu - mruknąłem. - Dzisiaj wracamy do wioski, prawda? 
- Tak szybko? - zdziwił się, jakby naprawdę nie przyszło mu do głowy, że chcemy odpocząć we własnych domach. 
- Myślę, że zintegrowaliśmy się wystarczająco, sensei. 
Guy pokiwał głową. 
- W takim razie, obudź przyjaciela i zbieramy się! Podróż czeka! 
Z radością przyjąłem jego nowinę. Nawet Hane zamruczał pierwszy raz od kiedy znaleźliśmy się w tym lesie. W końcu wrócimy do domu. 
Kiedy zajrzałem do namiotu, Akira już nie spał. Patrzy tępo w koc, jakby był jedną ciekawą rzeczą na świecie. 
- Mam dla ciebie dobre wieści. - Dbałem, by moje słowa były spokojne. Chłopak wbił we mnie spojrzenie. - Wracamy do domu. W końcu. 
***
Ucieszyłem się widząc znajome dachy budynków Konohy. Pies Akiry, który początkowo wydawał się być zmartwiony samopoczuciem zamyślonego właściciela, odżył i biegł radośnie przed nami. Nie było nas krótko, a czułem się, jakbym nie widział tego miejsca wieki. Z Guy'em wszystko wygląda inaczej. 
Akira również wydawał się spokojniejszy. Nie wracaliśmy do sytuacji z nocy. Wspominałem jednak naszą rozmowę. Bycie geniuszem wcale nie jest takie proste. Wszyscy oczekują, że będę idealny. Mam mało wolnego czasu. Wszystko przychodzi mi łatwo, nie szczuję satysfakcji. Podobało mi się więc marzenie Akiry. Pracuje, by zostać kimś wielkim i udowodnić swoją wartość. Co ja chcę osiągnąć? Spojrzałem na towarzysza. Wbrew pozorom, dużo mógłbym się od niego nauczyć. 
- Kazuhiko, pójdziesz ze mną zdać raport Hokage, dobrze? - Z zamyślenia wyrwał mnie głos Guy'a. 
- Muszę? 
- Owszem. Akira wygląda, jakby nie spał całą noc! Nie wiem, co robiliście w namiocie i staram się to uszanować ze względu na waszą młodość. 
- Niech sobie mistrz zbyt wiele nie wyobraża - wycedził przez zęby Akira. - W każdym razie skorzystam z oferty i wrócę do domu. 
Chłopak odwrócił się i wolnym krokiem skierował się w stronę zabudowań. Chwilę patrzyłem, jak odchodzi. 
- Pani Tsunade na nas czeka - odparł Guy, ruszając miejsca. Mimowolnie podążyłem za nim. 
***
Złożyliśmy raport Hokage. Nawet jeśli był to tylko test, chciała wiedzieć o jego wynikach. Po skończonej sprawie, ostentacyjnie poprawiła leżące przed nią papiery i spojrzała na mojego mistrza. 
- Powiedziałeś Kazuhiko, po co go wezwałam? 
- Jeszcze nie, pani - odpowiedział, wyraźnie zmartwiony. Sam również byłem zaskoczony takim obrotem spraw. Ton Guy'a i Hokage był dziwny. Mogłem się domyśleć, że wiadomość nie będzie miła. 
- Mam dla ciebie specjalną misję - zwróciła się w moim kierunku. - Chciałabym, abyś miał oko na Akirę.
- Dlaczego miałbym go obserwować? - zdziwiłem się. - To mój kolega z drużyny, nie sądzę, że nie potrafiłby się zająć sam sobą. 
Wizja śledzenia chłopaka nie była moją wymarzoną. Przypomniałem sobie sytuację z nocy. Czy to o to może chodzić? 
- Nie o to chodzi - kontynuowała lekko poirytowana. - Jeśli nie potrafisz się tym zająć to rozumiem, poproszę kogoś innego. 
 - Nie widzę takiej potrzeby. - Zrobię to najlepiej. Zawsze byłem przekonany o swojej wartości. Dodatkowo, jedyna osoba, która powinna zająć się Akirą, to ja. - Chciałbym tylko wiedzieć jaki jest cel mojego zadania. 
- To dla dobra wioski. I dla dobra Akiry - odpowiedziała tajemniczo, kończąc temat. - Wracaj do domu. 
Ukłoniłem się i wyszedłem z budynku. Miałem mieszane myśli. Obserwowanie chłopaka może przysporzyć mi problemów. Jeśli kiedykolwiek się o tym dowie, prawdopodobnie nie będzie chciał mieć nic ze mną wspólnego. Musiałem się jednak zgodzić - Hokage bywa nieprzewidywalna. Wmawiałem sobie, że wszystko będę robić dla jego dobra. Czyżby Tsunade zdawała sobie sprawę z ciemnej czakry? Co ona może oznaczać dla chłopaka? Jeśli potrzebuje nadzoru, najpewniej nic dobrego. Znam Akirę krótko, ale wiem, że nie jest zagrożeniem dla wioski. 
Jestem jedyny, który może wziąć na swe barki tę misję. 
***
- Wróciłem - zawołałem, wchodząc do domu. Hane zeskoczył z mojej torby, na której siedział całą drogę i przeciągnął się na znajomej podłodze. 
Ku mojemu zaskoczeniu, na przywitanie nie przyszła moja mama, a jakiś mężczyzna. Miał około czterdziestu, może czterdziestu pięciu lat, ciemne włosy i krótki zarost. Wpatrywał się we mnie zaskoczony swoimi błękitnymi oczami. Momentalnie uznałem go za intruza. Głównie po dobrze zbudowanej, mocnej sylwetce. Obcy shinobi w moim domu? Nie ma mowy! Przestraszyłem się, że mógłby zrobić krzywdę mojej mamie. Hane zaczął syczeć najeżony na delikwenta. Ja chwyciłem zaś kunai i wycelowałem nim w mężczyznę. Ten uśmiechnął się krzywo. 
- Kazuhiko, wróciłeś! - usłyszałem znajomy głos matki. Wyszła z pokoju obok, przerywając pełną chwilę napięcia. - Nie spodziewałam się, że będziecie tak wcześnie... 
Zabrzmiało to tak, jakbym był jej mężem i zastał ją z kochankiem. Przepraszający ton wypowiedzi mnie zaniepokoił. 
- Kto to? - zapytałem, mierząc nieznajomego wzrokiem. 
- Pozwól się przedstawię, Hikari. - Mężczyzna początkowo zwrócił się do mojej mamy, później spojrzał na mnie. - Jestem Ryou. Jak możesz się domyślić, jestem partnerem twojej mamy. Macie takie same oczy... 
Poprawka. Wszyscy w Hyūga mamy takie same oczy. Oraz. Nie, nie domyśliłem się. Ów wiadomość spadła na mnie jak grom z jasnego nieba. Nie wiedziałem, jak mam zareagować. 
- Przepraszam, że ci nie powiedziałam... - Mama przytuliła mnie, widząc moje zamieszanie. - Chciałam ci to wyjaśnić na spokojnie, ale dom Ryou spłonął i nie miał, gdzie się podziać... 
Kiedy myślałem, że pierwszy szok minął, usłyszałem kolejne kroki. Zza mężczyzny wyłoniło się dziecko. Chłopiec, rudzielec. Miał koło pięciu, może sześciu lat. 
- Co tu się dzieje? - zapytał oburzony. Spojrzał na mnie poirytowany i wskazał ręką, zwracając się do mężczyzny: - Kto to? 
Ryou zaśmiał się niemrawo. 
- To mój syn, Yuu - przedstawił dzieciaka. 
Nie potrafiłem opisać uczuć, które męczyły mnie w tym momencie. Złość, ciekawość, zaskoczenie? Wszystkie istniejące emocje razem wzięte? 
- Siądźmy razem do kolacji, wtedy wszystko ci wyjaśnię. Dobrze, kochanie? - Mama starała się załagodzić sytuację. Westchnąłem i pokiwałem głową. Wziąłem dalej warczącego Hane na ręce i udałem się do kuchni. Z przyjemnością posłucham, co mają mi do powiedzenia.
Mama i Ryou poznali się kilka miesięcy temu. Miłość od pierwszego wejrzenia. Mężczyzna nie jest shinobim, a piekarzem. Takie mięśnie ma od ugniatania chleba? Wątpię. Yuu ma sześć lat. Niedługo idzie do akademii, bo chce zostać ninją. Jego matka nie żyje. Nie zagłębiono mnie w szczegóły. Dzieciak ma uczulenie na sierść kotów, więc Hane musiał zostać przeze mnie wyniesiony do mojego pokoju. Spojrzał na mnie smutno i położył się na łóżku. W przeciągu jednego dnia moje życie zostało wywrócone do góry nogami. Misja od Hokage, mężczyzna, który chce, bym zwracał się do niego "tato" i przymulony rudy "brat". 
Kończyłem jeść zrobione przez mamę grzanki. Ryou co jakiś czas zadawał jakieś pytania na mój temat. Czułem się niesamowicie niekomfortowo. Obrzydzał mnie też Yuu, który nie potrafił jeść z zamkniętą buzią. Byłem ciekawy czy na długo tutaj zostaną. Mam nadzieję, że odbudują swój dom i wrócą do siebie. Ryou nie podobał mi się. Nie potrafiłem mu zaufać. Nie wiedziałem czy to przeczucie, czy uprzedzenie. Mężczyzna nie jest jednym z nas. Nie jest z Hyūga. Nie jest tatą. Dodatkowo, Hane też go nie lubi. Koty wiedzą takie rzeczy, prawda? 
Zastanawiałem się, co mama w nim widzi. Mnie osobiście irytował. Czy ona nie widzi, że on wykorzystuje jej dobre serce i wraz z synem będzie naszym pasożytem? Mówiąc o Yuu, właśnie zaczął dłubać w nosie. Westchnąłem i wstałem od stołu. Czas szukać wymówki, by zabrać się stąd. Zacząłem myć po sobie naczynie. 
- Wychodzę - poinformowałem, odkładając talerz. 
- Tak szybko? - Ryou spojrzał na mnie zaskoczony. - Myślałem, że jeszcze porozmawiamy, poznamy się lepiej... 
- Mam misję od Hokage - odparłem, wzruszając ramionami. - Jest to coś, co tylko ja mogę zrobić. Nie czekajcie na mnie.
- Wrócisz na noc, prawda? - Mama wyglądała na zmartwioną. Chyba nie tak wyobrażała sobie poznanie mnie i jej faceta. 
- Nie wiem. Ale nie martw się, będę z Akirą. - Widząc zmieszanie na jej twarzy, kontynuowałem: - To ten nowy chłopak z mojej drużyny. Będę bezpieczny, naprawdę. 
Kobieta pokiwała głową i życzyła mi powodzenia. Wróciłem do pokoju po Hane. Wykorzystałem też chwilę, by się przebrać. Prysznic wezmę później. 
Konoha to piękne miejsce. Szczególnie o zachodzie Słońca. Tak naprawdę nie kierowałem się do Akiry. Chciałem pobyć sam. Musiałem sobie wszystko poukładać. Usiadłem na huśtawce przed budynkiem akademii. Kiedyś mogłem huśtać się na niej bez przerwy, teraz zahaczałem nogami o ziemię i odbierało to całą frajdę. Hane mruczał na moich kolanach. 
Chciałem, żeby mama była szczęśliwa. Muszę przeboleć obecność dwóch obcych osób w moim domu. Nie lubiłem niespodzianek. Ta zdecydowanie nie była miła. Miałem przeczucie. Nie pozwalało mi ono przekonać się do całej tej sytuacji. Nie pamiętałem swojego prawdziwego ojca. Umarł, gdy byłem jeszcze mały. Czułem jednak, że nikt nie jest w stanie go zastąpić. Dodatkowo, miałem dziwne wrażenie, że zostanę zepchnięty na dalszy plan. Mieszkaliśmy we dwoje, pomagaliśmy sobie w potrzebie i tak dalej. Teraz wszystko się zmieni. 
Zacisnąłem dłoń na sznurku od huśtawki. 
- Szlag by to... - szepnąłem do siebie, budząc kota. Wtedy usłyszałem skrzypienie drzwi. Odwróciłem się w kierunku wejścia do akademii. Wyszedł z nich Akira. Co za spotkanie! 
- Nie spodziewałem się tutaj ciebie - odparłem, jak zwykle bezuczuciowym tonem. Nie chciałbym, by chłopak poznał, że coś mnie trapi. 
- Byłem odwiedzić Irukę. A ty co tutaj robisz? 
Ile bym dał, żeby mieć takiego Irukę. Zastanawiałem się, jak bliska relacja jest jego i Akiry. 
- Nie widzisz, że przyszedłem się pobujać? - Wstałem z huśtawki, przeciągając się. - Wracasz już do domu? Odprowadzę cię. 
Zdawałem sobie sprawę, że propozycja pewnie go zaskoczyła, ale i tak nie miałem co robić. Byleby zostać jak najdłużej poza domem. 
<Akira?>